W lutym tego roku Scott Westgarth stoczył walkę z Dekiem Spelmanem na gali w Doncaster Dome. Po bardzo emocjonującym pojedynku wygrał pierwszy z nich. Radość jednak szybko zeszła na bok, gdy 31-latek stracił przytomność podczas udzielania wywiadu. Przewieziono go do szpitala, ale powikłania po walce były zbyt duże.
Brytyjczyk niedługo później zmarł, a jego śmierć wstrząsnęła całym środowiskiem. Choć nie ma go wśród nas, to okazuje się, że cały czas pomaga innym. Po śmierci matka pięściarza dowiedziała się, że syn wpisał się na listę dawców organów.
Westgarth świetnie zrobił. "The Sun" zdradza, że kilka osób już skorzystało z przeszczepów, które uratowały im życie.
- Lekarze powiedzieli mi, że uratowano siedem osób. Pomagał ludziom do końca życia. Taki właśnie był, pomógłby każdemu. Chcę, aby ludzie pamiętali nie tylko pięściarza, ale też człowieka, którym był - komentuje matka Rebecca.
ZOBACZ WIDEO Real Madryt nie chciał się wysilać. Wygrana 3:0 nie przyszła mu jednak łatwo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]