Niedawno na treningu w moim klubie na sali było więcej dziewczyn niż chłopaków – mówi Aneta Rygielska, wicemistrzyni Europy w boksie olimpijskich, członki Suzuki Top Team.
Aneta Rygielska to obecnie najlepsza polska pięściarka olimpijska. Trzykrotna mistrzyni Polski, wicemistrzyni Europy, brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich w Baku. Multimedalistka w rywalizacji juniorek. Torunianka rywalizuje w kategorii wagowej do 60 kg. Od grudnia 2019 roku jest członkinią wyselekcjonowanej grupy Suzuki Top Team.
Maciej Sierpień: Skąd wzięła się u Ciebie fascynacja boksem?
Aneta Rygielska: Od najmłodszych lat lubiłam sporty walki. Na osiedlu trzymałam z chłopakami, interesowały mnie "męskie" gry i zabawy. Pewnego dnia kolega przyniósł do szkoły rękawice bokserskie. Ubrałam je i poczułam, że chcę zacząć boksować. Koledzy zabrali mnie do klubu na pierwszy trening, spodobało mi się, a i trener powiedział, że widzi we mnie potencjał. Nie pomylił się, po niespełna dwóch miesiącach treningów zdobyłam swoje pierwsze mistrzostwo Polski juniorek.
Ale zgodzisz się, że to nie jest typowy wybór dyscypliny dla młodej dziewczyny?
Na początku trening był tylko dodatkiem. Mieszkaliśmy na małym osiedlu na obrzeżach Torunia. Dla naszej paczki wyjazd autobusem na trening do klubu, który znajdował się w centrum miasta, to była rozrywka, okazja do spędzenia czasu w dobrym towarzystwie. Na początku nie myślałem poważnie o tym, by zostać pięściarką, to przyszło z czasem.
W jednym z wywiadów zdradziłaś, że któregoś dnia w kolejce w sklepie klientka chciała ci podać numer na infolinię dla ofiar przemocy domowej…
W trakcie treningów zdarzają się różne kontuzje, rozcięcia, czasem policzek lub oko bywają podpuchnięte. Nie obraziłam się na tę panią, bo to była słuszna reakcja z jej strony. Nie widziała przecież, że trenuję boks. Patrząc na mnie mogła pomyśleć, że dzieje mi się krzywda, chciała pomóc.
Boks kobiet czy ogólnie żeńskie sporty walki, wciąż budzą w Polsce spore zdziwienie. Dlaczego?
Przez długi czas sporty walki były zarezerwowane dla mężczyzn, więc dziewczyna walcząca w ringu, czy to w boksie czy w MMA, cały czas może zaskakiwać. Jednak w ostatnich latach dużo się w tym względzie zmienia. Myślę, że niedługo będzie to już absolutnie normalne. Coraz więcej pań ćwiczy sporty walki. Niedawno na treningu w moim klubie na sali było więcej dziewczyn niż chłopaków.
Profesjonalny sport wiąże się z ogromnymi wyrzeczeniami. Na obozach, turniejach spędzacie w ciągu roku ponad 200 dni, teraz też jesteś na turnieju we Francji. Masz czas na życie prywatne?
Jeśli chce się mierzyć wysoko, to trzeba być maksymalnie zafiksowanym na sport. Nie da się czegoś robić na pół gwizdka i oczekiwać efektów. Ale ważne jest też, aby w pewnym momencie mieć odskocznię. Wydaje mi się, że potrafię to wypośrodkować. Gdy mam kilka dni wolnego staram się całkowicie zresetować, spotykam się ze znajomymi i rozmawiam z nimi o wszystkim tylko nie o boksie. Będąc na zgrupowaniu i wychodząc z dziewczynami z kadry do restauracji, nawet gdy obiecamy sobie, że tym razem ani słowa o boksie, to i tak już po 15 minutach cała rozmowa schodzi na ten temat (śmiech).
Wygrałaś swoją walkę podczas gali Suzuki Boxing Night III. Jakie wrażenia z Lublina?
Wszystko było znakomicie zorganizowane, dopięte na ostatni guzik. Czułam się wyjątkowo, uczestnicząc w tym wydarzeniu. Taka oprawa dotychczas była zarezerwowana jedynie dla boksu zawodowego. Na Suzuki Boxing Night również wychodzimy przy pokazie świateł, muzyce, we wspaniałym otoczeniu. Przez wiele lat walczyłyśmy w pustej sali gimnastycznej.
Twoi koledzy i koleżanki z kadry powtarzają, że w polskim boksie olimpijskim wreszcie jest normalnie.
Na przestrzeni ostatnich kilku lat zmieniło się praktycznie wszystko. My jako zawodnicy możemy skupić się na treningu, poprawianiu swoich umiejętności. Myślę też, że jako pięściarze olimpijscy staliśmy się bardziej rozpoznawalni. Suzuki dba, by o naszej dyscyplinie mówiło się jak najwięcej. Coraz częściej kibice zaczepiają mnie, mówią, że widzieli reklamę z moim udziałem. Często, gdy jadę oklejonym samochodem i staję na światłach ktoś do mnie macha. To wszystko jest bardzo miłe.
Co jeszcze daje ci obecność w Suzuki Top Team?
Ta współpraca to nie tylko stypendium czy samochód, który mam do dyspozycji, ale poczucie bezpieczeństwa. Czuję, że jestem dla kogoś ważna. Z każdą sprawą, z jaką zwracam się do Suzuki nigdy nie ma problemu. Jeszcze nie usłyszałem, że czegoś nie da się załatwić. To wszystkie odbywa się niesamowicie profesjonalnie.
Jesteś trzykrotną mistrzynią Polski, wicemistrzynią Europy, brązową medalistką Igrzysk Europejskich. W twojej kolekcji brakuje tylko medalu mistrzostw świata oraz igrzysk olimpijskich.
Medal mistrzostw świata mam i to złoty, przywieziony z turnieju juniorek. Brakuje tego w rywalizacji seniorek. Jednak moim największym marzeniem jest mistrzostwo olimpijskie w Tokio. I wiem, że jestem w stanie po nie sięgnąć. Moja mama czasem mówi, że jestem zbyt odważna w tych swoich deklaracjach. Być może, ale kiedyś sama nie wierzyłam, że będą w stanie, to wszystko zrobić. Dziś wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Szczególnie, gdy się czegoś bardzo pragnie i o to walczy.
Maciej Sierpień