To był jeden z największych powrotów ostatnich lat. Mike Tyson ponownie stanął w ringu - pod koniec listopada zmierzył się w walce pokazowej z Royem Jonesem Jrem. Pojedynek zakończył się remisem.
Były niekwestionowany mistrz świata przekazał swój dochód z walki na cele charytatywne. Niewykluczone, że w przyszłym roku stoczy kolejną walkę.
Dyskusję podsycił wpis przedstawiciela Golden Boy Promotions Erica Gomeza. "Ktoś zainteresowany pojedynkiem Tyson - de la Hoya?" - napisał na Instagramie.
Gdyby doszło do takiej walki, najprawdopodobniej nie byłaby uznana za oficjalną. Wszystko ze względu na dużą różnicę w wadze obu pięściarzy. Oscar de la Hoya ważył 66 kg, kiedy mierzył się z Mannym Pacquiao w 2009 roku. Przed pojedynkiem z Jonesem Jrem waga Tysona wynosiła natomiast 95 kg.
ZOBACZ WIDEO: GROMDA 3. "Don Diego" górą! "Moje zacięte serce zdecydowało"
- Jestem w 90 proc. przekonany, że wrócę w pierwszym kwartale przyszłego roku - mówił w listopadzie de la Hoya w rozmowie z DAZN. - Te 10 proc. opiera się na tym, jak Tyson i Jones Jr będą wyglądali podczas walki. Jesteśmy prawie w tym samym wieku - dodał.
Według "The Sun" de la Hoya postawił sobie za cel zmierzenie się z Giennadijem Gołowkinem. - Wiadomo, że Oscar lubi trash talking - mówił Kazach. Bardziej realny wydaje się jednak pojedynek 47-latka z Tysonem.
Oscar de la Hoya stoczył 45 zawodowych walk. Wygrał 39, w tym 30 przez nokaut. Amerykanin był mistrzem świata w sześciu kategoriach wagowych. Ostatni pojedynek stoczył w 2009 roku.
Czytaj także:
- Szpilka będzie walczył o mistrzostwo świata? Zaskakujący wpis polskiego dziennikarza
- Polski bokser poczuje legendarną siłę rywala? "Chcę się przekonać, czy nie wymięknę"