Burza po krwawej walce. Powodem zbiórka na porozbijanego wojownika

Facebook / Tomasz Gromadzki / Tomasz Gromadzki po walce na Gromdzie
Facebook / Tomasz Gromadzki / Tomasz Gromadzki po walce na Gromdzie

Tomasz "Zadyma" Gromadzki i Wasyl Hałycz stoczyli na gali Gromda ringową wojnę, o której będzie się mówić latami. W sieci dyskutuje się jednak nie tylko o ciosach i rozcięciach, ale też o zbiórce pieniędzy, którą uruchomili znajomi przegranego.

Walka jakiej na Gromdzie nie było

To była kwintesencja walk na gołe pięści. W małym ringu spotkali się turniejowi mistrzowie GROMDY, a stawką pojedynku było 100 tysięcy złotych. Krwawa jatka dotrwała aż do piątej, nielimitowanej czasem rundy. Stroną przeważającą był Hałycz, ale pokaleczony Gromadzki nie zamierzał się poddawać.

W piątej odsłonie to on trafił rywala, na którego twarzy pojawiło się rozcięcie. Ringowe rany po stronie "Zadymy" były o wiele większe, dlatego do głosu doszedł lekarz. I przerwał pojedynek. "Zadyma" przegrał, ale wygrał coś więcej: szacunek swoich kibiców.

Zbiórka niezgody

Ci postanowili wynagrodzić porozbijanego wojownika i założyli w sieci zbiórkę, ale nie zdawali sobie sprawy, że tym samym rozpętują burzę. Powód? Niezbyt fortunny opis i film promujący "zrzutkę" sugerował, że zwycięzca zgarnął 100 tysięcy, a Gromadzki został z niczym.

- Byłem w szoku, bo otrzymałem sygnały, że ktoś nie dostał zagwarantowanych pieniędzy za walkę. Nie chcę rzucać kwotami albo publikować potwierdzeń przelewów. Wielokrotnie powtarzałem, że każdy zawodnik, który walczy na Gromdzie, dostaje wynagrodzenie. Mniejsze, większe, różne. Wszyscy podpisują kontrakt dobrowolnie i wiedzą, na co się piszą. A to, że komunikujemy publicznie, że to zwycięzca otrzymuje 100 tysięcy złotych, jest inną kwestią - wyjaśnia nam współwłaściciel Gromdy, Mariusz Grabowski. I dodaje, że Gromadzki także otrzymał umówioną kwotę.

Gromadzki i Hałycz podczas Gromdy (fot. Gromda)
Gromadzki i Hałycz podczas Gromdy (fot. Gromda)

Jeden z szefów organizacji promującej walki na gołe pięści jest również zniesmaczony innym faktem. Jego zdaniem wojownicy, którzy otrzymują pieniądze za walki, powinni pozostawić zbiórki na rzecz osób bardziej potrzebujących.

- Jest dużo zbiórek, w które można się włączyć: dla osób w trudnej sytuacji, dla chorych dzieci, ale nie dla zawodnika, który otrzymał pieniądze za walkę. Za chwilę będziemy zbierać na rower, na samochód. Moim zdaniem to nieporozumienie, ale nie chcę wydawać czyichś pieniędzy - wyjaśnia.

Zdziwienia nie kryje też Łukasz Zaborowski, który stał w narożniku zwycięzcy walki wieczoru piątkowej Gromdy. To właśnie trener Hałycza jako jeden z pierwszych publicznie skrytykował Gromadzkiego za pośrednictwem mediów społecznościowych. Robi to także w rozmowie z nami.

- W dzisiejszym świecie ludzie robią zbiórkę na laptopa. To jest chore i to powinno się piętnować. Przecież Gromadzki podpisał kontrakt na walkę na gołe pięści i miał w nim wpisaną kwotę gwarantowaną. W takiej samej sytuacji był mój zawodnik. Wyobraźmy sobie taką sytuację: pani w dyskoncie zapieprza od rana do wieczora i uważa, że dostaje za mało. Czy w związku z tym powinna promować zbiórkę na większą wypłatę dla samej siebie? - mówi Zaborowski.

Zdaniem trenera Shark Top Team takie zachowanie nie przystoi zawodnikowi sportów walki.

- Każdy ma prawo wpłacać pieniądze, na co chce. To jego święte prawo. Możesz wpłacać kasę na chore dzieci, na domy dziecka, możesz też wpłacić na Tomka Gromadzkiego, który walczył na gołe pięści. Ale jest też druga strona medalu. O Tomku mówili, że to prawdziwy wojownik, charakterniak. Promując tę zbiórkę, nie zachował się jak prawdziwy facet - przekonuje Zaborowski.

Gromadzki odbija "piłeczkę"

Sam Gromadzki w rozmowie z nami ubolewa nad tym, że niezbyt precyzyjny opis i film z udziałem Artura Szpilki wprowadził środowisko sportów walki w błąd. Wyjaśnia też, że to po jego interwencji materiał wideo został usunięty, a opis zbiórki zmieniony.

- Ludzie uznali, że wygrany bierze wszystko, a przegrany nic. To nie jest prawda. Nie odszedłem z niczym. Już za wygrany turniej dostałem pokaźną nagrodę. Miałem sponsora, który mi sfinansował przygotowania do walki z Hałyczem. Do tego mam dostać premię od właścicieli Gromdy. Napisałem do organizatorów zbiórki, że wszystko wyszło niefajnie. Już zmieniono opisy, bo nie chodzi o jakąś pomoc czy wsparcie dla mnie. Oni uznali, że chcą mi wręczyć nagrodę publiczności i dlatego nie chcą słyszeć o skasowaniu zbiórki - tłumaczy nam Gromadzki (zrobił to również w specjalnym nagraniu).

Sam zawodnik potwierdza również, że do jego kontraktu została wpisana kwota gwarantowana. Za kulisami spekuluje się, że on i Hałycz otrzymali po 20 tysięcy złotych podstawy.

- Jestem zadowolony z tego, jak zostałem potraktowany przez Gromdę. Zaakceptowałem warunki finansowe przed walką. Dodatkowo po pojedynku dostałem zapewnienie, że otrzymam bonus. Nie jestem poszkodowany, nie jestem tutaj ofiarą - wylicza zawodnik.

Gromadzki nie zgadza się jednak z krytyką, jaka spadła na jego osobę w związku z uruchomioną w sieci zbiórką. Tłumaczy, że zaprzyjaźniona fundacja chciała się w ten sposób odwdzięczyć za pomoc, jaką wielokrotnie otrzymywała z jego strony.

- Przecież to nie ja napisałem: "kurczę, nie udało się wygrać, straciłem kasę na przygotowania, pomóżcie mi teraz i wpłacajcie pieniądze". To byłoby żałosne. Potwierdzam. Nie miałem pojęcia, że ktoś mi taką niespodziankę szykuje. Za wszystkim stali moi znajomi, którzy prowadzą fundację. To oni zadzwonili do mojej żony i poprosili o zgodę na taką zbiórkę. Powiedzieli, że są wdzięczni za walkę i emocje, które im dałem. Chcieli mi to po prostu wynagrodzić - mówi Gromadzki.

"Zadyma" nie zastanawiał się jeszcze, co zrobi z pieniędzmi, które wpłynął na konto fundacji z tytułu zbiórki. Już teraz jest to dla niego niezręczna sytuacja.

- Mam na twarzy 20 szwów. Jestem na stałe oszpecony, ale mi to nie przeszkadza, bo jestem wojownikiem i spodziewałem się takich ran. Być może czeka mnie operacja ręki. Jeśli ktoś uznał, że chce mi to zrekompensować, to dlaczego mam tych pieniędzy nie przyjąć? Oddałem w tej walce całego siebie. Byłem gotów zginąć na ringu, żeby tylko wygrać dla moich kibiców. Skradłem tym serca fanów i oni chcą mi to wynagrodzić. Dlaczego ktoś na mnie wiesza psy z tego powodu? Mam tych pieniędzy nie przyjąć? Mam się z tego powodu czuć winny? - pyta.

ZOBACZ WIDEO: Mariusz Pudzianowski wraca do klatki! Szef KSW o możliwych rywalach "Pudziana" i walce Adamek - Szpilka

Źródło artykułu: