W tym artykule dowiesz się o:
Pierwszy skalp
W 1964 roku Muhammad Ali sięgnął po pierwszy pas zawodowego mistrza królewskiej kategorii. Podczas starcia w Miami na Florydzie pokonał zdecydowanie bardziej doświadczonego Sonny'ego Listona, a pojedynek był ekscytujący.
Liston poddał się po szóstej rundzie. Na kartach punktowych był remis (57-57, 58-56, 56-58). Zdaniem poczytnego magazynu The Ring była to najlepsza walka roku.
To był moment przełomowy w karierze Amerykanina, nie tylko ze sportowych względów. Po triumfie ogłosił, że rezygnuje z imienia Cassius Clay i od teraz, jako wielki wyznawca islamu, nazywa się Muhammad Ali.
Po ogłoszeniu werdyktu charyzmatyczny sportowiec krzyczał do dziennikarzy legendarną frazę - "I am the greatest" (jestem największy).
[b]
"Walka stulecia" [/b]
Ali nie zamierzał rywalizować z przeciętnymi sportowcami, tylko nieustannie szukał wielkich wyzwań. Na takie trafił w marcu 1971 roku, krzyżując rękawice z Joe Frazierem , który stał się jednym z jego największych pięściarskich oponentów.
ZOBACZ WIDEO Złote momenty: Cassius Clay vs Zbigniew Pietrzykowski (źródło TVP)
{"id":"","title":"","signature":""}
W XXI wieku tego określenia używa się nagminnie i niepotrzebnie, jednak wtedy była to prawdziwa pięściarska walka stulecia. Dwóch niepokonanych wojowników stanęło w szranki w hali Madison Square Garden w Nowym Jorku - mekce boksu.
"Największy" po raz pierwszy w karierze zaznał goryczy porażki, ulegając "Smokinowi" jednogłośnie na punkty. To jednak był dopiero początek tej batalii.
"Rumble in the jungle"
W 1974 roku naprzeciw siebie w ringu stanęli Ali i George Foreman, który był postrachem zawodowych ringów i niekwestionowanym królem nokautu. "Największy" miał za to za sobą liczne zawirowania i trzyletnią przerwę spowodowaną odmową służby wojskowej.
Wielu fachowców pukało się w czoło, twierdząc, że Ali nie powinien rywalizować z tak silnym rywalem. Jego przeznaczeniem było odzyskanie tytułu czempiona wszechwag, dlatego zdecydował się na rywalizację w stolicy Zairu, Kinszasie.
To właśnie w starciu z Foremanem wszyscy przekonali się, jak genialnym bokserem jest bohater z Louisville. Niespodziewanie zmienił strategię, znakomicie opierał się o liny i unikał potężnych bomb. Sam dokonał czegoś niepowtarzalnego i w ósmej rundzie znokautował "Wielkiego", odzyskując tytuły.
Magazyn Ring uznał tę batalię za najlepszy pojedynek 1974 roku.
[b]
"Thrilla in Manila" [/b]
Ząb czasu dotkliwie nadszarpnął Alego, ale on nie rezygnował z udowadniania wszystkim dookoła, jak niepowtarzalnym jest bokserem. Rok po znokautowaniu Foremana zgodził się na trzeci bój z Frazierem i ostateczne wyrównanie porachunków. Bilans był remisowy i obu wojownikom zależało na tym, by raz na zawsze zakończyć dywagacje i ponownie przemówić za pomocą pięści.
Legendy mówią o tym, że Frazier nawet nie patrzył na sumę w kontrakcie i gdy tylko dowiedział się, że po raz trzeci stanie w szranki z Alim, to po prostu podpisał umowę i wziął się do tytanicznej pracy. Areną zmagań była Araneta Coliseum na Filipinach.
W Manili kibice byli świadkami nieprawdopodobnej wojny, wydawać się mogło, że bokserzy podeszli do tego tak ambicjonalnie, jakby walczyli na śmierć i życie.
Ali był lepszy od Fraziera, dokładniejszy i szybszy, a "Smokin", choć tego wcale nie chciał, został poddany po czternastej rundzie (wówczas pełny dystans trwał piętnaście rund).
"Dramat na Bahamach"
Po kolejnych wojnach z Frazierem Ali stracił sporo zdrowia i nigdy nie był już tak dobry, jak wcześniej. Przegrał z Leonem Spinksem i Larrym Holmesem, ale wciąż nie chciał zawiesić rękawic na kołku. Ostatnim rozdziałem w historycznej karierze był pojedynek z Trevorem Berbickiem, który odbył się na Bahamach.
Forma fizyczna Alego była daleko od ideału - był najcięższy, wolny i już nie tak ostry, jak w szczycie formy. Dekadę wcześniej z Berbickiem nie miałby pewnie żadnych problemów, ale w 1981 roku przegrał na punkty i w takim sposób rozstał się z ukochaną dyscypliną sportu, której poświęcił właściwie całe życie.
Wojownik do końca
Prawdopodobnie najtrudniejszą walkę w życiu stoczył po zakończeniu kariery i trwała ona wiele lat. Ali cierpiał na chorobę Parkinsona, która zdaniem lekarzy została pogłębiona przez wieloletnie uprawianie boksu. Oficjalnie zmagał się z nią od 1984 roku.
"Największy" pomimo kryzysów zdrowotnych nie tracił ducha i angażował się w wiele projektów, również tych pomagających ludziom przewlekle chorym. Był artystą ringu, ale przede wszystkim wielkim człowiekiem, mistrzem ludzi. Zmarł 3 czerwca w Phoenix.