Pomimo tragicznych wydarzeń w kwalifikacjach, w których najpierw poważny wypadek zalicza Rubens Barrichello, a następnie w wyniku uderzenia w betonową ścianę ginie Roland Ratzenberger, 1 maja 1994 roku o godz. 14 rusza wyścig Grand Prix San Marino. Jednak już na starcie dochodzi do kolejnej kolizji. Pedro Lamy uderza w auto JJ Lehto jeszcze przed przejechaniem linii startu. Jedno z kół wylatuje na trybuny. Dziewięć osób zostaje rannych.
Pierwsze pięć okrążeń niedzielnego wyścigu odbywa się zatem pod dyktando samochodu bezpieczeństwa. Gdy ten wreszcie zjeżdża do boksów, Ayrton Senna mocno rusza po zwycięstwo. Zwycięstwo, które ma zadedykować zmarłemu w kwalifikacjach do wyścigu Ratzenbergerowi. Brazylijczyk wykręca najlepszy czas okrążenia. Na plecach siedzi mu Michael Schumacher. Senna ani myśli zwalniać. Z prędkością ponad 300 km/h wchodzi w zakręt Tamburello. Ostatni zakręt w swoim życiu.
Przy ogromnej prędkości bolid wylatuje z trasy i z wielkim impetem uderza w mur. Pojazd jest zmasakrowany, kierowca pozostaje bez ruchu. Dookoła pełno krwi. Miliony widzów oglądają akcję ratunkową.
ZOBACZ WIDEO: Kolejni sportowcy nie chcą trenować w COS-ach. Minister sportu komentuje: Uważam, że część dyscyplin może trenować w domu
Na miejscu momentalnie zjawiają się służby medyczne pod kierownictwem Sida Watkinsa.
- Zdjęliśmy mu kask, miał zamknięte oczy, był nieprzytomny. Wyglądał na spokojnego. Podniosłem mu powieki i zrozumiałem, że doznał poważnych uszkodzeń mózgu. Wyciągnęliśmy go z kokpitu i położyliśmy na ziemi. Gdy to zrobiliśmy, westchnął i choć jestem ateistą, poczułem, że w tym momencie jego dusza odeszła - wspomni po latach Watkins.
Więcej pytań niż odpowiedzi
Oficjalnie śmierć Senny została potwierdzona kilka godzin później przez lekarzy szpitala w Bolonii, do którego został przetransportowany. Pojawiają się jednak hipotezy, że zawodnik zmarł już na torze. Gdyby ta wersja okazała się oficjalna, według włoskiego prawa musiałoby zostać wszczęte odpowiednie postępowanie, a zawody byłyby przerwane.
- Z etycznego punktu widzenia było to działanie niewłaściwe, ponieważ nie niosło ze sobą żadnego medycznego skutku dla pacjenta. Chodziło raczej o ratowanie interesów organizatora wyścigu - ocenił profesor Jose Eduardo Pinto da Costa z krajowego instytutu medycznego w Portugalii. - Każdy lekarz wie, że nie ma możliwości skutecznego przywrócenia życia w stanie, w którym był Senna - twierdził.
Jednak nie tylko sam moment śmierci oraz postawa służb medycznych wzbudza kontrowersje. Jeszcze wiele długich lat trwało ustalanie winnych tragedii.
Jedną z największych tajemnic jest kwestia tego, co stało się z czarną skrzynką z bolidu Senny. Ta bowiem mogłaby rozwiać wszelkie wątpliwości. Mogłaby, gdyby nie została zniszczona.
- Wyjęto ją zza fotela Senny i zabrano. Dostałem ją dopiero po miesiącu, była bezużyteczna. Gniazda wejścia i wyjścia nie istniały. Wyglądało to tak, jakby ktoś rozbił je za pomocą młotka. Każdy ekspert zespołu śledczego wie, jak doszło do wypadku, ale nikt nie mówi. Niektórzy boją się o swoje życie - mówił profesor Adolpho Melchionda, członek oficjalnego zespołu dochodzeniowego.
O śmierć kierowcy długo obwiniano Franka Williamsa, czyli szefa zespołu, w którego bolidzie zginął Senna. Odbijało się to również na rodzinie konstruktora.
- Około rok później pamiętam, że byłam w pubie. Nie wiem, skąd wiedział, kim jestem, ale podszedł do mnie nieznajomy mężczyzna i rzucił: "Twój tata jest mordercą!" - wyjawiła w rozmowie z PA Media Claire Williams, dziś szefowa teamu, która wówczas miała zaledwie 18 lat.
Frank Williams oczyszczony z zarzutów został dopiero trzy lata po zdarzeniu. - Frank nigdy z nikim o tym nie rozmawiał. Za każdym jednak razem, gdy myślał o wypadku, widziałeś ból w jego oczach - dodała Williams.
Wiele osób winę zrzuca także na samochód bezpieczeństwa. Wówczas bowiem był nim Opel Vectra, niewiele różniący się od tych produkowanych seryjnie. Jego możliwości były skrajnie nieprzystosowane do pełnionej roli. Zirytowany Senna podczas pierwszych pięciu okrążeń wyścigu wymachiwał rękoma i poganiał kierowcę Opla. Zbyt wolna jazda powodowała bowiem zmniejszenie temperatury opon, co w konsekwencji zmniejszało stabilność maszyn.
W 2007 roku sąd w Bolonii uznał jednak, że powodem tragedii była wspomniana awaria kolumny kierownicy. Za winnego uznano Patricka Heada, który był odpowiedzialny wówczas za konstrukcję bolidu.
"Ustalono, że wypadek spowodowany był awarią kolumny kierownicy. Do usterki doszło wskutek popełnienia błędu w trakcie projektowania i wykonania nieprawidłowej modyfikacji. Wina za to spada na barki Patricka Heada, który nie dopełnił formalności i pominął kontrolę tego elementu" - można przeczytać w uzasadnieniu wyroku.
Śmierć Senny wciąż wzbudza jednak sporo kontrowersji. Brazylijczyk był idolem milionów, przez wielu uznawany jest za najwybitniejszego kierowcę w historii. Był trzykrotnym mistrzem świata. Po jego śmierci w Brazylii ogłoszono trzydniową żałobę narodową. Został pochowany w rodzinnym Sao Paolo. W jego pogrzebie uczestniczyło według różnych szacunków nawet trzy miliony osób, w tym wszyscy najwybitniejsi kierowcy tamtych czasów.
Inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie.
Sprawdź też nasze cykle Sportowe rewolucje i Pamiętne mecze.