#DzialoSieWSporcie: Ucieczka śmierci spod topora po koszmarnym wypadku

Na zjeździe za zakrętem traci panowanie nad pojazdem i z impetem uderza w metalową bandę. Samochód natychmiast staje w płomieniach. Cały świat wstrzymuje oddech i liczy, że uda mu się przeżyć.

Marcin Jaz
Marcin Jaz
Niki Lauda Getty Images / Motor Museum/Heritage Images / Na zdjęciu: Niki Lauda
Niki Lauda całkowicie dominuje na początku sezonu 1976. Wygrywa cztery z sześciu pierwszych wyścigów. W połowie kampanii ma dwa razy więcej punktów od drugiego Jody'ego Schecktera i ogromne szanse, by obronić tytuł mistrza świata wywalczony przed rokiem. Grand Prix Niemiec na mierzącym ponad 20 km Nurburgringu wywraca sezon do góry nogami. Koszmarny wypadek Laudy na drugim okrążeniu, auto płonie, wbija się w jego samochód drugi kierowca. Jest 1 sierpnia 1976 r., świat F1 wstrzymuje oddech i liczy, że Austriak wyjdzie z tego.

Nie chce jechać w deszczu

Przed GP Niemiec kierowcy dyskutują nt. bezpieczeństwa na torze. Pętla, która ma ponad 22 km, zyskała przed laty miano "Zielonego Piekła". Piękny krajobraz pełen wyboistych, wymagających i ciasnych dróg, w niektórych miejscach służby ratunkowe mają problem, by dojechać. Zależnie od sektora, warunki mogą się diametralnie różnić - w jednej części może być bardzo sucho, a w drugiej z powodu braku odpływów mokro i ślisko. Dobór opon jest zatem prawdziwym wyzwaniem dla zespołów. Telewizje też nie są w stanie być obecne w każdym miejscu toru.

Weekend zapowiada się ulewny. Niki Lauda, lider klasyfikacji generalnej, nawołuje do odwołania wyścigu. Twierdzi, że przy takich warunkach jest to zbyt niebezpieczne. Niewielka część podziela jego stanowisko. Większość twierdzi, że chce odebrać rywalom szansę na dogonienie go w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Głosowanie nad organizacją wyścigu Austriak przegrał. Ostatnie GP Niemiec na trasie Nurburgring-Nordschleife odbędzie się zgodnie z planem.

ZOBACZ WIDEO: Siatkówka. Polska - Niemcy. Bednorz zaskoczył. "Grałem w jeszcze dziwniejszym meczu we Włoszech"

Niebezpieczny wyścig

Rok wcześniej Lauda jako pierwszy w historii kierowca wykręcił na tym torze czas poniżej siedmiu minut, więc potrafi na tym torze się ścigać. Z powodu zbyt intensywnego deszczu odwołano kwalifikacje. Na podstawie czasów z piątkowych treningów James Hunt zajmuje pole position, a obok niego ustawia się Lauda.

Tuż przed wyścigiem zaczęło padać, więc kierowcy zaczęli jechać na oponach przeznaczonych do mokrej nawierzchni. Jednak w trakcie pierwszego okrążenia wypogodziło się i trzeba było zjechać po komplet suchych opon. W połowie drugiego okrążenia Lauda ma wypadek. Jak się okazuje, bardzo poważny.

Na zjeździe za zakrętem Bergwerk w środkowej części toru Austriak traci panowanie nad pojazdem i uderza z impetem w metalową bandę. Auto natychmiast zaczyna płonąć i obraca się kilka razy i staje tyłem do kierunku jazdy. Nie zdążyli go wyminąć Harald Etl i Brett Lunger. Oni i Guy Edwards zatrzymują się, by ostrzec kolejnych kierowców i spróbować wyciągnąć Laudę z płonącego auta. Dołącza do nich Arturo Merzario. Udaje się, Austriak jest przytomny, ale bardzo mocno poparzony. Na miejsce docierają służby ratunkowe. Musi lecieć helikopterem do szpitala.

Sezon po wypadku

Na czas akcji ratunkowej wyścig przerwano, ale zostaje wznowiony. Wygrywa go James Hunt, który w dalszej części sezonu korzysta na nieobecności Austriaka i włącza się do walki o mistrzostwo. Panowie zresztą nie znoszą się od samego początku, więc przy powrocie mistrza świata szykuje się fenomenalna końcówka. Jednak Lauda w szpitalu zapada w śpiączkę, ma bardzo poważnie uszkodzone płuca. Ksiądz udziela mu sakramentu namaszczenia chorych. Dla świata Formuły 1 to, że przeżył wypadek, to prawdziwy cud.

Austriaka nie ma zaledwie dwa wyścigi. Wraca w naprawdę dobrym stylu - czwarte miejsce w Grand Prix Włoch, gdy narzeka problemy z widzeniem. W ostatniej rundzie wycofuje się tuż na samym początku, ponieważ nie chce ryzykować swojego życia i zdrowia na mokrym torze w Japonii. Hunt zgarnia mistrzostwo, wyprzedzając go zaledwie o punkt. Lauda popada w konflikt z Ferrari - zespołowi nie podoba się samodzielna decyzja o rezygnacji z dalszej jazdy na torze Fuji.

Potem przetrwa trzy trudne sezony, odejdzie na dwa lata, by wrócić i zgarnąć jeszcze jeden tytuł mistrza świata. Jego rehabilitacja po ucieczce śmierci spod topora trwała zaledwie sześć tygodni. Do dziś środowisko F1 będzie mówić o największym powrocie w historii motorsportu.

Przeczytaj inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie.

Zobacz, jak radzi sobie Robert Kubica w nowej dla niego serii.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×