#DzialoSieWSporcie: Śmierć piłkarza przy prędkości prawie 240 km/h

Getty Images / David Price/Arsenal FC / Na zdjęciu: baner ku pamięci Jose Antonio Reyesa
Getty Images / David Price/Arsenal FC / Na zdjęciu: baner ku pamięci Jose Antonio Reyesa

Jedzie z kuzynami do rodzinnej miejscowości. Pędzi autostradą prawie 240 km/h. Nagle traci panowanie nad pojazdem i wypada z trasy. Samochód płonie.

Jest 1 czerwca 2019 r. Jose Antonio Reyes jedzie z Sewilli do rodzinnej Utrery autostradą A-376. Dystans niewielki, około 30 km, może przejechać w pół godziny. W samochodzie są jeszcze jego dwaj kuzyni - Jonathan Reyes i Juan Manuel Calderon. Były piłkarz pędzi z prędkością 237 km/h. Nagle traci panowanie nad pojazdem i wypada z trasy. Reyes ginie na miejscu.

Ostatnia podróż

Samochód staje w ogniu, a w nim utknęli były piłkarz i kuzyn Jonathan. Calderon wychodzi z auta o własnych siłach. Przed przyjazdem pogotowia próbuje jeszcze ich wyciągnąć. Trafia do szpitala w stanie krytycznym, ma poparzone aż 60 proc. powierzchni ciała.

- W czasie wypadku nie patrzyłem akurat na drogę, tylko spoglądałem przez okno na widoki. Nie pamiętam, co się dokładnie stało. Nie wiem, co zrobił Jose Antonio. Pamiętam tylko, że lecieliśmy naszym samochodem. Lecieliśmy... - wspomina Calderon na łamach katalońskiego dziennika "Sport". Nieustannie podawano mu środki znieczulające, jego czynności oddechowe wspomaga respirator.

ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"

Śledztwo wykazuje, że w samochodzie Reyesa marki Mercedes-Benz pękła opona. Ciśnienie w niej było mniejsze od zalecanego. Hiszpan próbował hamować, ślady były długie na 100 metrów. Pojazd odbił się od barierki, przekoziołkował kilka razy i stanął w płomieniach.

Marka budowana przez lata

Jose Antonio Reyes przez lata grał w topowych klubach, konsekwentnie budując swoją markę. Do Sevilli trafił w wieku dziewięciu lat. Jako nastolatek podpisał pierwszy, zawodowy kontrakt. Jego dobra postawa owocuje debiutem w reprezentacji Hiszpanii tuż przed 20. urodzinami. Przykuwa uwagę Arsenalu, w którym grają Thierry Henry, Patrick Vieira, Robert Pires, Fredrik Ljungberg czy Dennis Bergkamp. Został częścią "The Invincibles" - "Kanonierzy" nie przegrywają w sezonie 2003/2004 ani jednego ligowego meczu i zostają mistrzem Anglii.

W następnych latach grał w takich klubach jak Real Madryt, Atletico Madryt, Benfica Lizbona czy znowu Sevilla. Seria sprintów na skrzydłach staje się jego znakiem rozpoznawczym, jest nie do zajechania. Z Atletico i Sevillą zdobywa łącznie pięć razy puchar Ligi Europy. Po ostatnim sukcesie w 2016 r. czuje, że już sukcesów mu starczy, ale jeszcze chce grać. Próbuje sił w mniejszych klubach, aż kończy karierę na początku 2019 r.

Koledzy z szatni przez lata bardzo go cenią, mają za towarzyskiego, otwartego człowieka, z którym zawsze można porozmawiać.

Po zakończeniu kariery może skupić się na rodzinie i sprawach prywatnych. Wiedzie spokojne życie w Andaluzji, z której zresztą pochodzi. Niestety, nie trwa ono za długo.

Pamięć

Jose Antonio Reyes umiera w wieku 35 lat. Zostaje pochowany 3 czerwca 2019 r., dwa dni po wypadku. Przed pogrzebem trumna zostaje wystawione na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan, stadionie Sevilli.

Zostawia żonę i syna, którym potem chce się opiekować Florentino Perez. Alberto Moreno dedykuje mu wygraną Liverpoolu w Lidze Mistrzów. Kondolencje płyną z całego świata piłki nożnej - od czynnych i byłych piłkarzy, aż po same kluby.

"Nie mogę wyrazić słowami smutku, który mam w sobie. Czuję taką pustkę, że trudno mi powiedzieć, że straciłem przyjaciela. Kogoś, z kim dorastałem. Tak mi przykro" - pisze w mediach społecznościowych Jesus Navas.

"Jestem zdruzgotany. Jose Antonio Reyes był wspaniałym graczem, świetnym kolegą i wyjątkowym człowiekiem" - przyznaje Thierry Henry.

"Za wcześnie to minęło. Moje myśli są z rodziną i przyjaciółmi. Jestem odrętwiały wiadomościami o śmierci mojego kolegi z drużyny, Jose Antonio Reyesa" - dodaje Fredrik Ljungberg.

"Jestem zniszczony. Nie mam słów. Zawsze będziemy Cię pamiętać, przyjacielu" - pisze Sergio Ramos.

Inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie.

Sprawdź też nasze cykle Sportowe rewolucje i Pamiętne mecze.

Komentarze (3)
avatar
Szef na worku
1.06.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Zostawia żonę i syna więc nagrody Darwina nie dostanie. 
avatar
Omen Nomen
1.06.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Hmm, tylko nie wiem po co to ubolewanie nad czyjąś głupotę i robienie z niego bohatera mimo że pozbawił życia oprócz tego innych... 
avatar
reksio123
1.06.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
od zawsze powtarzam, głupota to choroba śmiertelna, szkoda że jeszcze inni ucierpieli.....