#DzialoSieWSporcie: Katastrofa, jakiej świat futbolu dawno nie widział

Getty Images / Alan Pedro / Chapecoense
Getty Images / Alan Pedro / Chapecoense

Lecą na wielki finał. Nagle pilot prosi o lądowanie, zgłasza problemy. - Awaria całkowita! Padło zasilanie i nie mamy paliwa! - komunikuje. Nikt nie wie, co się dzieje. Samolot rozbija się o wzgórza, dochodzi do wielkiej katastrofy.

Drużyna Chapecoense w 2016 r. przeżywa prawdopodobnie najlepszy okres w historii klubu. Na horyzoncie jawi się szansa na triumf w Copa Sudamericana. Od szczęścia dzielą zespół zaledwie dwa mecze finałowe z kolumbijskim Atletico Nacional. Wszyscy w mieście Chapeco są podekscytowani i nie mogą się doczekać rywalizacji. W trakcie podróży kontrola lotnicza dostaje komunikaty o alarmie i problemach z paliwem. Piloci proszą o lądowanie, ale tracą zasilanie i nie są w stanie wykonywać poleceń. Samolot rozbija się w kolumbijskich górach. 28 listopada 2016 r. wydarza się tragedia, jakiej świat futbolu dawno nie widział - w katastrofie lotniczej ginie prawie cała drużyna.

Śmiertelny lot

Kwestie podróży od początku są dość problematyczne. Okazuje się, że drużyna nie może lecieć bezpośrednio z Brazylii - zapisy w międzynarodowych umowach sprawiają, że nie dostaje zgody na bezpośredni samolot. Zarząd decyduje się na krótki lot z Sao Paulo do Santa Cruz de la Sierra w Boliwii, gdzie czeka przesiadka do Medellin. Start samolotu Avro RJ-85 tanich lotniczych linii LaMia do Kolumbii 26 listopada o godzinie 18:20.

Pierwszy trzy godziny podróży mijają spokojnie. O 21:20 piloci zaczynają obniżać pułap lotu, przygotowując się do lądowania. Przed godziną 22:00 Kontrola lotnicza w Medellin widzi zmiany na radarze. Dostaje komunikat od załogi samolotu, że mają wyciek paliwa. Jest zezwolenie na lądowanie. W dodatku pada rzęsisty deszcz, więc warunki do tego są bardzo trudne.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wiało jak diabli. Tak padł kuriozalny gol!

Samolot z Chapecoense na pokładzie wykonuje jeszcze dwie pętle nad lotniskiem, by przygotować się do lądowania. Kontrola każe zmienić chwilo kursy trzech innych samolotów, żeby uniknąć wypadków. RJ-85 żąda priorytetowego lądowania, mimo że nie wykonuje poleceń wydanych przez kontrolę. Nagle zgłasza poważniejsze problemy. - Lot LMI 2933, awaria całkowita! Padło zasilanie i nie mamy paliwa! - ostrzega pilot.

Silniki przestają pracować, wszystkie światła w samolocie gasną. Następuje cisza, która ani trochę nie napawa optymizmem. Piłkarze nie ruszają się z foteli, ale zastanawiają się, co się dzieje. Nie dostają żadnych komunikatów od załogi. Włącza się sygnał alarmowy, samolot gwałtownie spada i znika z radarów. Dwie minuty później rozbija się o wzgórza 18 km od Medellin, zostają z niego tylko szczątki.

Śmigłowce ratunkowe mają problem z dotarciem na miejsce z powodu gęstej mgły. Ratownicy mają utrudniony dojazd, są przy wraku dopiero dwie godziny po wypadku. Pomagają strażacy i Straż Cywilna. Rozpoczyna się poszukiwanie ocalałych i ciał. Trwa to blisko sześć godzin.

- Szanse na znalezienie ocalałych były niewielkie. W medycynie funkcjonuje coś, co nazywamy złotą godziną. Jest to czas, w którym znajduje się większość ocalałych - mówił jeden z ratowników.

Na pokładzie samolotu było 77 osób - 71 zginęło na miejscu, kolejna zmarła w szpitalu (bramkarz Marcos Danilo Padilha). Zawodnik Jackson Follman musi poddać się zabiegowi amputacji nogi, by można było uratować jego życie. Oprócz niego przeżyli dwaj inni piłkarze, Alan Ruschel i Helio Neto, dziennikarz Rafael Henzel, stewardessa Ximena Suarez i mechanik pokładowy Erwin Tumiri.

Wieści o katastrofie docierają do ludzi w Chapeco o czwartej rano. Ok. 180 tys. mieszkańców nagle znalazło się w ogromnej żałobie.

Śledztwo

Plan lotu był nieco inny. Załoga chciała zaliczyć przystanek na tankowanie. Najpierw w Cobiji przy granicy boliwijsko-brazylijskiej, ale późna godzina odlotu zmusiła do zmiany planu. Zdecydowano się na tankowanie w Bogocie, ale tam samolot nie doleciał.

Śledczy rozważają brak wystarczającej ilości paliwa w zbiornikach jako przyczynę katastrofy. Jego śladów nie znaleziono w miejscu katastrofy. Z zeznań ocalałych osób wynika, że faktycznie było go za mało. Nie wiadomo jednak, dlaczego nie zgłoszono tego natychmiast.

W szczątkach maszyny podwozie było wysunięte. Przez to opór aerodynamiczny w trakcie lotu bez działających silników jest większy, a energia samolotu szybciej się wyczerpuje. Kluczowe były też dodatkowe okrążenia wokół pasa startowego, podczas których marnowano paliwo.

Ostatecznie ustalono, że lot był niewłaściwie zaplanowany, linie lotnicze LaMia nie zapewniły bezpieczeństwa, a załoga podejmowała błędne decyzje, mając wcześniej świadomość niedoboru paliwa.
Przetrwanie

Atletico Nacional zawnioskowało o przyznanie Chapecoense zwycięstwa w Copa Sudamericana, na co CONMEBOL przystał. W brazylijskiej drużynie pojawiają się zupełnie nowe twarze - piłkarze z wypożyczeń, później z transferów, trenerzy, członkowie zarządu i dyrektorzy. Jednak trudno o złożenie tak spójnej całości jak przed katastrofą. Chapecoense funkcjonuje dalej, odbudowuje chemię w zespole, ale jeszcze nie nawiązuje do sukcesów z lat 2015-2016. Kibice nie odwracają się od klubu mimo słabszych wyników. Mają wymagania, ale chcą stanowić z nimi jeszcze silniejszą jedność.

Przeczytaj inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie.

Czytaj też:
Wisła największą ofiarą pandemii
Dominacja "Lewego" zagrożona

Komentarze (0)