Grube ryby wchodzą do polskiego esportu. To może być przełom

Newspix / Piotr Kucza / Od lewej: Jakub Szumielewicz, Maciej Wandzel i Bogusław Leśnodorski
Newspix / Piotr Kucza / Od lewej: Jakub Szumielewicz, Maciej Wandzel i Bogusław Leśnodorski

Bogusław Leśnodorski, Jakub Szumielewicz oraz Maciej i Aleksander Wandzlowie zainwestowali w polski zespół Counter Strike'a, AGO Gaming. To przełomowy moment dla polskiego esportu. Wkroczenie takich graczy ma być dla niego jak silnik odrzutowy.

- Esport to szalenie dynamicznie rozwijająca się branża. Cieszy się coraz większym zainteresowaniem i staje coraz bardziej spektakularna i widowiskowa, przyciąga uwagę sponsorów. Z perspektywy biznesowej nasz ruch na pewno jest uzasadniony - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty Szumielewicz, który został nowym prezesem zarządu AGO Gaming.

Ruch Szumielewicza i jego partnerów to pierwsza tak duża inwestycja w esport ze strony osób, które wcześniej w żaden sposób nie były związane z esportem czy grami komputerowymi. I dlatego jest ona dla branży tak ważna. Przychylnym okiem patrzą na nią konkurenci AGO, wierząc, że zwiększy wiarygodność środowiska, pomoże mu się rozwijać i zrealizować aspiracje.

Leśnodorski, Maciej Wandzel i Szumielewicz w biznesie działają od dawna i mają w nim mocną pozycję, ale świat elektronicznej rozrywki to dla nich coś nowego. Co innego sport. Do marca tego roku byli związani z Legią Warszawa. Pierwszy był prezesem klubu i miał w nim 20 procent udziałów, podobnie jak Wandzel. Szumielewicz był wtedy w Legii wiceprezesem, odpowiadał za marketing i sprzedaż. Pod ich rządami, wspólnie z Dariuszem Mioduskim, budżet klubu osiągnął 250 milionów złotych. Potem 100 procent udziałów Legii przejął Mioduski.

Jak się w to gra?

Counter-Strike, najpopularniejszy tytuł esportowy na świecie, należy do gier "z brodą" - pierwsza wersja miała premierę w 1999 roku. Jej najnowsza odsłona, Counter Strike: Global Offensive, miała premierę w 2012 roku.

ZOBACZ WIDEO "Lewy" z kolejnym golem. Powinien mieć dwa? Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

W grze biorą udział dwie drużyny złożone z pięciu zawodników. Walczą na kilku mapach jako terroryści i antyterroryści. Jedna drużyna stara się podłożyć bombę w jednym z dwóch możliwych miejsc (tak zwana strona "terro"), druga (strona "CT") próbuje to uniemożliwić.

Rundę wygrywa ten, kto wyeliminuje wszystkich przeciwników. Terroryści mogą wygrać również wtedy, gdy dojdzie do detonacji bomby. Każda z map jest serią "best of 30", całe mecze toczy się do dwóch lub trzech wygranych map.

Nowy szeryf w mieście

Drużyna AGO Gaming to prawdziwy fenomen polskiej sceny CS:GO. Sama organizacja powstała w listopadzie ubiegłego roku i początkowo skupiała się na drużynie League of Legends, z której zresztą już zrezygnowała. Powołanie sekcji Counter Strike'a ogłoszono dopiero lipcu.

Nowy zespół w składzie Dominik "GruBy" Świderski, Damian "Furlan" Kisłowski, Tomasz "phr" Wójcik, Michał "snatchie" Rudzki i Mateusz "TOAO" Zawistowski błyskawicznie podbił krajowe rozgrywki i zaistniał na międzynarodowej scenie. Jeszcze w lipcu zajął drugie miejsce w finałach Polskiej Ligi Esportowej. Potem awansował do finału kwalifikacji ELEAGUE 2017 w Atlancie, pokonując po drodze ceniony kazachski skład Gambit Esports. Zajął też drugie miejsce w turnieju China Top 2017 w Shenzhen.

Polski zespół przebojem wdarł się do czołowej trzydziestki rankingu drużyn CS:GO, prowadzonego przez HLTV. Chciał kontynuować marsz w górę, ale żeby utrzymać tempo potrzebował wsparcia dużego gracza. I ten duży gracz się pojawił.

Grube ryby wchodzą do esportu

Szumielewicz, Leśnodorski i Wandzel po odejściu z Legii Warszawa wciąż współdziałają w biznesie. Pokazali, że szukają przedsięwzięć związanych z branżami atrakcyjnymi dla młodych ludzi. A mają dobrą renomę, gwiazdy wschodzących rynków zgłaszają się do nich same. Tak było w październiku zainwestowali kilka milionów złotych w gwiazdy Youtube'a z Abstrachuje.tv. Nie minęło wiele czasu, a pojawiła się możliwość wejścia w świat esportu, który ma ogromny potencjał (w 2018 roku jego globalna wartość ma przekroczyć miliard dolarów).

Zaskakująca informacja o przejęciu AGO przez liczących się na polskim rynku, i ze względu na działania z przeszłości dobrze znanych mediom inwestorów, krążyła w środowisku graczy już od kilku dni. Potwierdzono ją w poniedziałek. Wraz z przejęciem większości udziałów Szumielewicz został prezesem spółki, a Leśnodorski, Maciej Wandzel i jego syn Aleksander - członkami zarządu. Jako członkowie zarządu pozostali w organizacji również jej dotychczasowi sternicy, Jarosław Śmietana i Mateusz Kowalczyk.

Silnik odrzutowy

Śmietana pozyskanie takich partnerów porównuje do wyposażenia ekipy w silnik odrzutowy. Pojawienie się w środowisku postaci tego kalibru to zresztą kopniak do góry dla całego polskiego esportu, który wciąż, mimo ogromnych pieniędzy, jakie pojawiają się w nim na światowym rynku, jest u nas lekceważony.

Wejście w esportowy świat byłych właścicieli Legii można porównać do tego, co dwa lata temu wydarzyło się na rosyjskim rynku. Oligarcha Aliszer Usmanow w 2015 roku zainwestował 100 milionów dolarów w organizację Virtus.Pro, której flagowym okrętem jest złożona z Polaków drużyna Counter Strike'a. Skala inwestycji jest oczywiście nieporównanie mniejsza, ale znaczenie inwestycji już nie.

W odróżnieniu od Virtus.Pro w AGO Gaming rola inwestorów będzie dużo ważniejsza. Rosyjska organizacja w chwili przyjścia Usmanowa i tak była już bardzo mocna. A polska grupa to projekt w fazie rozwoju, jej nowi właściciele będą mieli duży wpływ na to, czym się ona stanie i jak mocną markę, sportową i biznesową, uda się zbudować.

Dla Szumielewicza i jego partnerów AGO Gaming to nie tylko kolejna inwestycja. To ruch, który ma dostarczyć biznesmenom sportowych emocji. - My już w czasie działalności w Legii zauważaliśmy potencjał esportu, zbudowaliśmy esportową sekcję. W takich rozgrywkach, tak jak w sporcie tradycyjnym, trzeba się stosownie przygotować do zawodów, mieć pomysł na ogranie przeciwnika. A liczba turniejów jest niebywała - podkreśla prezes AGO.

Przy wsparciu uznanych biznesmenów stworzona przez Śmietanę i Kowalczyka drużyna chce zostać motorem napędowym polskiego esportu, ścigać duże organizacje z USA, Rosji czy Skandynawii. Szumielewicz: - Zawodnicy AGO Gaming mają potencjał, żeby na scenie Counter-Strike'a osiągnąć bardzo dużo. Zwłaszcza teraz, gdy wesprzemy ich naszymi kompetencjami organizacyjnymi, menadżerskimi i kontaktami.

Budżet poszedł w górę

Nowi właściciele ekipy to nie tylko know-how i kontakty, ale i finansowa stabilizacja. Ustalono już budżet grupy na najbliższe trzy lata. - I będzie to budżet znacznie wyższy, niż do tej pory - zaznacza Śmietana. - Wraz z przyjściem do AGO panów Leśnodorskiego, Szumielewicza i Wandzla nasi zawodnicy podpisali też nowe, wyższe kontrakty, które gwarantują im zarobki adekwatne do ich aktualnej pozycji i osiągnięć - dodaje.

Nowymi umowami szefowie grupy zabezpieczyli się przed próbami podkupienia jednego ze swoich graczy przez inną organizację. Zdaniem Śmietany gracze AGO nie będą teraz o tym myśleć, ponieważ ich wynagrodzenie jest na "rynkowym poziomie". I nie ma tu na myśli rynku polskiego, a międzynarodowy.

Szacuje się, że w topowych drużynach CS:GO płaci się zawodnikom 7-10 tysięcy dolarów miesięcznie. Ci z drugiego szeregu, ale wciąż należący do szerokiej światowej czołówki, zarabiają od 4 do 6 tysięcy. W AGO, które jest zespołem wkraczającym dopiero na salony, gracze mogą zapewne liczyć na nieco skromniejsze, choć wciąż dobre uposażenie.

Zasypać przepaść

Od czołowych zagranicznych organizacji - duńskiego Astralis, szwedzkiego Ninjas in Pyjamas, Cloud9 z USA czy niemieckiego SK Gaming (w CS:GO opartego na piątce Brazylijczyków) - Polaków wciąż dzieli jednak organizacyjna i sportowa przepaść. - Będziemy ją teraz powoli zasypywać. Te ekipy istnieją od wielu lat, są uznanymi markami i na pewno minie sporo czasu, zanim zaczniemy grać z nimi w tej samej lidze. Na pewno jednak te ekipy są dla nas wzorem.

Wśród wymienionych drużyn z zagranicy są takie, które mają kilka sekcji, ale i skoncentrowane wyłącznie na Counter Strike'u. AGO Gaming chce, przynajmniej na początku, podążać tą drugą ścieżką.

Dobrym prognostykiem dla polskiej ekipy jest fakt, że spośród trzydziestu najwyżej sklasyfikowanych zespołów w rankingu HLTV, to ona ma najniższą średnią wieku (21 lat). Ulubieńcy polskiej publiczności, "złota piątka" z Virtus.Pro, jest na drugim biegunie z trzema zawodnikami po trzydziestym roku życia.

Drużyna AGO Gaming. Od lewej "phr", "GruBy", "Furlan", "TOAO" i "Snatchie" (fot. AGO Gaming)
Drużyna AGO Gaming. Od lewej "phr", "GruBy", "Furlan", "TOAO" i "Snatchie" (fot. AGO Gaming)

Nie tylko czysta koszulka się liczy

Pomysł na wejście młodej ekipy na światowy top pojedynków terrorystów z antyterrorystami to profesjonalizacja z ludzką twarzą. - Chcemy zapewnić zawodnikom wsparcie dietetyka, zaplecze psychologiczne i specjalistyczny trening, który poprawi ich koordynację, polepszy pole widzenia i czas reakcji. Zadbamy o ludzi, którzy pokażą, jak radzić sobie ze zmęczeniem psychicznym i jak dbać o te partie mięśni, które najbardziej cierpią przez wielogodzinne siedzenie w gamingowym fotelu- tłumaczy nowy prezes AGO.

Nie będzie jednak surowej dyscypliny i koszarowania graczy w jednym miejscu na długie tygodnie. Obowiązkowego biegania po 10 kilometrów dziennie, ścisłej diety i pilnowania, czy koszulka jest czysta, a spodnie wyprasowane w kant.

- Ściąganie zawodników do gaming house'ów, bootcampy, według mnie wcale nie jest dobrą drogą. Każdy z tych chłopaków ma zorganizowane życie, swoją strefę komfortu i nie chcemy im tego odbierać. Ja będę szedł raczej w kierunku kilkudniowych "zgrupowań" przed ważnymi zawodami. To ma być projekt nasycony emocjami, który nie zabije entuzjazmu tych młodych ludzi kategorycznością i dyscypliną - wyjaśnia Szumielewicz.

Dla prezesa AGO Gaming ważna będzie również budowa silnej marki, stworzenie profesjonalnych kanałów komunikacyjnych i przygotowanie graczy do zaistnienia w mediach. - Mamy nadzieję, że to będą osoby śledzone w mediach społecznościowych przez dużą rzeszę ludzi, nawet taką jak "PashęBicepsa" z Virtus.Pro, który ma na Facebooku ponad 800 tysięcy obserwujących. A przecież nie każdy urodził się, żeby udzielać wywiadów. Trzeba się tego nauczyć.

Ogrom pracy organicznej

Mimo kilku sukcesów w krótkim czasie AGO nie może pozbyć się u polskich rywali łatki drużyny dobrej w internecie, gdy każdy z zawodników może usiąść przed komputerem w ciepłych kapciach i z kubkiem gorącej herbaty, ale już nie tak mocnej na imprezach LAN-owych. Wtedy na scenie przebywa się kilka godzin, trzeba poradzić sobie z presją widzów i rywali, których widać i słychać. A w takich meczach CS:GO mowa ciała i groźne okrzyki miewają naprawdę duże znaczenie.

Młoda ekipa AGO w tym zakresie musi jeszcze nabrać doświadczenia, choć Śmietana nie zgadza się z opinią konkurentów. - Na ostatnich zagranicznych turniejach mieliśmy bardzo dobre wyniki. W Barcelonie to my awansowaliśmy do finałów WESG, a Virtus.Pro odpadło - zauważa.

Jego zdaniem chodzi raczej o radzenie sobie z rolą faworyta, a w krajowych rozgrywkach AGO Gaming już w takiej występuje. - Trudno gra się wtedy, kiedy trzeba wygrać - podkreśla. W takiej sytuacji grupa nie poradziła sobie w niedzielnych finałach PLE - w półfinale przegrała z niżej notowaną ekipą Venatores. A to pokazuje, że przed starymi i nowymi szefami AGO, i przed samymi zawodnikami, jeszcze ogrom pracy.

- To będzie praca organiczna - podkreśla Szumielewicz. - Zajmie dużo czasu, ale ja lubię pracować w ten sposób, Bogusław zresztą też. Cieszymy się, że możemy się zająć czymś takim. To interesująca przygoda, która uzupełni nasze życie biznesowe o sportowe emocje i element rywalizacji.

- Mamy swoją wizję, ale nie jest tak, że przeczytaliśmy w książkach, jak się robi esport i teraz będziemy postępować zgodnie z instrukcjami. Wiele rzeczy robimy intuicyjnie, choć każdy z nas ma spory bagaż doświadczeń wyniesiony ze sportu i biznesu. Chcemy się mocno zaangażować w rozwój tego projekt i z Bogusławem niejedną godzinę na temat AGO przegadamy. Mamy ambicję dorównania, sportowo i organizacyjnie, czołowym europejskim i światowym formacjom esportowym - kończy prezes czołowej polskiej drużyny CS:GO.

Komentarze (1)
avatar
L-B-N
6.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
taaak ale nikt nie mówi o tym jak bardzo cs jest zbrukany cheatami. sporo pozycji w e-sporcie daje sobie z tym radę aczkolwiek jeśli chodzi o countera to wydawcy mają to głęboko zresztą tak jak Czytaj całość