x-kom AGO świętuje piąte urodziny! "W zasadzie nie było dywizji, która nie osiągałaby tu sukcesów"

Twitter / Na zdjęciu: Maciej Opielski
Twitter / Na zdjęciu: Maciej Opielski

- Najbardziej dumny jest ze zdobytych mistrzostw Polski i walki na arenie międzynarodowej, reprezentowania naszej sceny poza granicami kraju - mówi Maciej Opielski, prezes x-kom AGO, z którym wspólnie wspominamy 5 lat organizacji na scenie.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]Pięć lat temu, dokładnie 28 listopada 2016 roku, powstała jedna z największych polskich organizacji esportwoych - x-kom AGO (wówczas znane jako AGO Esports).

Zespół przez ten czas przechodził liczne przemiany, czy to kwestiach bardziej kosmetycznych, jak logo czy nazwa, po kwestie związane z graczami czy też ludźmi na najważniejszych stanowiskach.

O przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości drużyny porozmawialiśmy z jej prezesem - Maciejem Opielskim. Nie zabrakło też pytań o samego prezesa, który swoją przygodę z organizacją rozpoczynał, jako osoba pomagająca prowadzić social media.

ZOBACZ WIDEO: Zimno od samego patrzenia. W tym Jan Błachowicz jest królem


Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Pięć lat AGO za nami. W tym czasie organizacja zmieniała się pod wieloma względami, czy to w kwestii pełnej nazwy czy… logo. Jak doszło do zmiany anielskich skrzydeł na tak rozpoznawalnego dziś Jastrzębia?

Maciej Opielski, CEO x-kom AGO: Pomysł na zmianę zrodził się wraz z przyjściem do organizacji nowych inwestorów. Chcieliśmy pokazać pazur i pewne wartości takie jak waleczność i dyscyplina. Bardzo szybko skojarzyło nam się to z Jastrzębiem, który odzwierciedla cechy, w które wierzymy. Stąd taki a nie inny wybór

Sam także dołączyłeś do AGO dopiero po jakimś czasie od utworzenia drużyny. Jak wyglądały Twoje początki?

Do AGO dołączyłem pod koniec 2017 roku, jeszcze zanim do organizacji trafili Bogusław Leśnodorski czy Jakub Szumielewicz. Początkowo pomagałem w prowadzeniu social mediów drużyny.

Od początku myślałeś, że tak może się rozwinąć Twoja kariera w AGO?

Gdy dołączyłem do AGO byłem po prostu pasjonatem CS’a. Prowadziłem własny fanpage z informacjami odnośnie sceny. W tamtym czasie AGO, a dokładniej bodajże Jarek Śmietana, szukał kogoś do pomocy w social mediach. Ktoś mnie polecił i tak zacząłem pomagać przy mediach. Po jakimś czasie nadszedł też wyjazd na minora do Bukaresztu. Zapytałem, czy znalazłoby się dla mnie jakieś miejsce w hotelu, gdzie mógłbym spać, a dojadę na swój koszt. Okazało się, że nie było problemu, więc wsiadłem w samolot i poleciałem z drużyną na minora. Wtedy się w zasadzie wszystko zaczęło.

Można powiedzieć, że "fachu" uczyłeś się na bieżąco

To prawda. Moja kariera w AGO rozwijała się dosłownie stanowisko po stanowisku. Od pomocy przy socialach, przez analityka, trenera i menadżera dywizji fortnite do head of esports aż do stanowiska wiceprezesa przed rokiem i obecnie prezesa.

Przez cały ten czas mogłeś od środka obserwować rozwój AGO. Jak bardzo zmieniła się organizacja?

Bardzo mocno rozwinęliśmy się przede wszystkim pod względem marketingowym i zasięgowym. Nasze media docierają do naprawdę sporej liczby osób. Obecnie jest to liczone w milionach wyświetleń miesięcznie. Mieliśmy też sporo sukcesów. W zasadzie nie było dywizji, która byłaby pod skrzydłami AGO Esports czy x-kom AGO i nie osiągała dobrych rezultatów.

Tych dywizji faktycznie na przestrzeni pięciu lat było trochę się przez AGO przewinęło. Z części zrezygnowaliście, część doszła po czasie. Planujecie wciąż wchodzić w nowe gry?

Wszystko zależy tak naprawdę od zainteresowania grą i tego, czy uda nam się do takiej dywizji pozyskać partnerów. Czy widzimy w tytule potencjał na dany moment. Nie oceniamy natomiast tego, czy gra stanie się popularna w przyszłości. Moim zdaniem są bowiem dwa sposoby działania. Możesz wejść na daną scenę bardzo szybko, pozyskać najlepszych na dany moment graczy i wygrywać wszystko przez chwilę. Tak obecnie dzieje się gdzieniegdzie na scenie Valoranta. Drugą opcją jest poczekać na rozwój sceny i spokojnie zobaczyć jak się ukształtuje.

Kolejną kwestią jest fakt, że dużo łatwiej wejść w gry single player jak TFT czy StarCraft. Nie musisz tam tworzyć całych struktur, pięciu zawodników, trener, menadżer, analityk… W grach jednoosobowych to gracze sami sobie są menadżerami, oni najlepiej wiedzą jakie turnieje i kiedy grają. Finansowy próg wejścia w takie tytuły jest dużo niższy.

Na pewno jednak jakieś nowe dywizje będą i nie jest powiedziane, że kosztem innych. Na ten moment się przyglądamy, nie wchodzimy gwałtownie we wszystko, co zostanie akurat wypuszczone.

A na której scenie, w której grze, wam się działa najlepiej?

Wydaje mi się, że nie ma takiej, która mocno wyróżniałaby się na tle innych. Każda jednak ma swoją specyfikę. Weźmy na przykład League of Legends i Counter-Strike’a. W LoLu jest system zamknięty. Grasz defacto pięć turniejów w roku. Wiesz co, gdzie i kiedy grasz, pod co się przygotowujesz. Ta pewność sytuacji jest dość unikalna. Z kolei CS ma tak, że tych turniejów jest naprawdę sporo. Gdy w jednym ci nie pójdzie, to za chwilę możesz się spróbować w kolejnym. Przy CS’ie jest wybór co gramy. W tym roku była naprawdę spora liczba turniejów, z których musieliśmy zrezygnować na rzecz innych. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co jest bardziej sprzyjające.

Obecnie pełnisz funkcję prezesa organizacji. Wcześniej byłeś head of esports. Z czego jesteś najbardziej dumny w tym czasie w wykonaniu AGO?

Na pewno ze zdobytych mistrzostw Polski i walki na arenie międzynarodowej, reprezentowania naszej sceny poza granicami kraju. Tego nam zawsze brakowało. W CS’ie było Virtus.pro i tyle, do dzisiaj fani czekają, by znów było komu kibicować na takim poziomie.

A czego najbardziej żałujesz?

Pierwsze co przychodzi mi do głowy to turniej, który jednocześnie był pewnym zawodem ale i sukcesem. Chodzi o finały WESG 2018 w Chinach, gdzie zajęliśmy drugie miejsce, ale jednocześnie przegraliśmy finał prowadząc w nim 1:0. To siedzi mi gdzieś z tyłu głowy. Byliśmy tam jedną mapę od wygrania.

Żałuję też, że nie udało się ustabilizować dywizji Fortnite’a. Mieliśmy bardzo dobrych zawodników, ale nie potrafiliśmy przy współpracy z nimi znaleźć odpowiedniej stabilności wynikowej. Nie potrafiliśmy się tak przygotować, by ich rezultaty były powtarzalne.

Przechodząc do poszczególnych dywizji. Obecnie wasz zespół CS’a kręci się w okolicach 30. miejsca w rankingu HLTV. Dla wielu to pewien kamień milowy. A jakie wy stawiacie sobie cele?

Kiedyś faktycznie patrzyliśmy na ten ranking. Chcieliśmy być top20, top15… Wydaje mi się jednak, że z tego wyrośliśmy. Nie zawsze to tak naprawdę odzwierciedla twój poziom, czy umiejętności w danym momencie. Na pewno będziemy zadowoleni jeśli zaznaczymy swoją dominację na arenie polskiej i regularnie będziemy pojawiać się na turniejach międzynarodowych jak IEM Winter, IEM Summer, może nawet IEM Katowice.

Odkąd działasz w AGO, w dywizji CS’a doszło też do kilku poważnych zmian. Odchodziły osoby naprawdę mocno związane z organizacją. Było jakieś szczególnie ciężkie pożegnanie?

Żadne pożegnanie na pewno nie jest łatwe. Jednak oczywiście będą te łatwiejsze i trudniejsze. Na pewno jednym z tych trudniejszych było pożegnanie z Dominikiem - "GruBym". Był z nami związany od samego początku, w AGO był jeszcze przede mną. Jednak nie zawsze na każdej płaszczyźnie da się dogadać. Ja wychodzę z założenia, że jeżeli danej osobie odpowiednio przedstawię dlaczego takie zmiany następują i wyłożymy uczciwie wszystkie karty na stół, wytłumaczymy sobie wszystko, to nigdy nie zostaje zła krew. Tak też starałem się postępować z każdym zawodnikiem. Jeżeli jednak pytasz o taką jedną osobę, z którą było najtrudniej to był to Dominik. Był z nami najdłużej związany, jako pierwszy przeprowadził się do Warszawy żeby trenować z “Gniazda”, najwięcej poświęcił na początku. Przeszedł też ogromną przemianę jako człowiek. Widać, że uwierzył w filozofię, którą staraliśmy się pokazywać na zewnątrz.

Przeglądając Twoje dawne wywiady natrafiłem też na dość popularne stwierdzenie, że “nie jest sukcesem wskoczyć do czołówki, sukcesem jest się w niej utrzymać". Niejako odzwierciedla to obecną sytuację AGO w League of Legends. Czy miniony rok to był wypadek przy pracy, czy bardziej efekt, że reszta sceny do was dorównała, a nawet was wyprzedziła?

Raczej wydaje mi się, że to bardziej wypadek przy pracy. W tym roku może nie do końca udało nam się charakterologicznie dobrać odpowiednich zawodników. Na pewno drużyny, które nas pokonywały grały lepszą Ligę Legend, czy to Illuminar czy PDW, jednak te mecze były też dość wyrównane, a wynik mógł pójść w drugą stronę. Traktuję to jako wypadek przy pracy i w 2022 roku, po wyciągnięciu wniosków z obecnego, będziemy starali się wrócić do formy z 2020.

Współpraca z Rogue w League of Legends dała wam też nieco doświadczenia w kontraktowaniu graczy z zagranicy. Czy w przyszłości możemy zatem spodziewać się też zagranicznych graczy w dywizji CS:GO?

Od dłuższego czasu zastanawiamy się, czy byłby to dobry ruch. Na ten moment stawiamy jednak na polskich zawodników, bo widzimy w nich po prostu duży potencjał. Powiedziałbym, że w przyszłym roku, może nie na 100 procent, ale na 99 nadal będzie to nadal polski zespół. Jednak co przyniesie przyszłość - zobaczymy. Będzie to też zależne od zaangażowania samych graczy, od ich wyników. Wpływa na to naprawdę dużo czynników.

I na zakończenie - puszczając wodze fantazji - gdzie za 5 lat widzisz AGO?

Łooo… Bardzo trudne pytanie…. Wygrywające majora!

Obserwuj autora na Twitterze! 

Czytaj także: 
Jak muzycy odnajdują się w esporcie?
CS.GO. Mnóstwo widowiskowych akcji w PLE! Zobacz, jak grają najlepsi

Komentarze (0)