Nadciąga nowa era. Gortat: Czas działa na korzyść

- Trzeba przyjąć do wiadomości, że technologia odgrywa w świecie coraz większą rolę, i się dostosować. Choćby tysiąc Gortatów wychodziło ze skóry, żeby to zmienić, nie uda im się - mówi Marcin Gortat, współwłaściciel Polskiej Ligi Esportowej.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Marcin Gortat WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Marcin Gortat
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Czego dowiedziałeś się o esporcie, od kiedy się w niego zaangażowałeś?

Marcin Gortat, były zawodnik NBA, wielokrotny reprezentant Polski w koszykówce, współwłaściciel Polskiej Ligi Esportowej: To środowisko, które jest bardzo bogate w możliwości. Polska społeczność esportowa dynamicznie się rozwija, i to nie dlatego, że Marcin Gortat czy inne znane osoby grają w gry, ale dlatego, że w tym kierunku zmierza świat. Elektronika jest coraz bardziej obecna w codziennym życiu. Mamy takie czasy, że młodzieży jest łatwiej usiąść przed komputerem, iPadem czy smartfonem niż wyjść na boisko.

Gaming, który jest z esportem mocno związany, też w szybkim tempie zyskuje na znaczeniu. Twitch, na którym streamerzy pokazują, jak grają w gry, dla wielu młodych ludzi jest dziś alternatywą wobec telewizji. Moim zdaniem coraz więcej osób z autorytetem będzie się przenosiło na Twitcha, bo on oferuje większe możliwości. Podoba mi się w nim to, że twórcy na bieżąco mają kontakt ze swoimi widzami, którzy mogą zadawać pytania, zostawiać wiadomości czy choćby reagować emotkami na to, co robi osoba prowadząca stream. Według mnie to duży "game changer", który działa na korzyść gamingu i esportu.

Dowiedziałem się też, że esport to niezwykle atrakcyjna branża dla sponsorów, bo dociera do rzeszy młodych osób wciągniętych w gry komputerowe. Dlatego jest taki potężny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające sceny. Nagranie polubiło już ponad milion osób!

Wchodząc w ten biznes, zdawałeś sobie sprawę z jego potęgi?

Tak, choć akurat u nas branża nie ma jeszcze takiej siły, jaką ma w Stanach Zjednoczonych czy w Azji. Jest jednak kilka osób, które są znane na całym świecie i robią świetną robotę dla polskiego esportu, jak "PashaBiceps", "TaZ", "NEO", "Jankos". My jako Polska Liga Esportowa też się przebijamy, jest wokół nas coraz więcej szumu. Potentatem jeszcze nie jesteśmy, ale chcemy nim być. Mamy ludzi, którzy chcą tworzyć jak najbardziej atrakcyjną ligę, z bardzo wysokim poziomem rozgrywek i świetnymi nagrodami. Myślę, że rozwijamy się szybciej niż konkurenci i moment, w którym staniemy się bezapelacyjnie numerem 1 w Polsce, jest kwestią czasu.

Docenienie esportu przez społeczeństwo też? Młodzi uważają go za coś normalnego, ale już wśród trochę starszych, nawet 30-,40-latków, wielu jest takich, którzy go nie szanują lub wręcz odnoszą się do niego z pogardą.

Myślę, że czas, każdy dzień, miesiąc, rok, działa na korzyść esportu. Nasze pokolenie wychowało się na dworze, bawiło się na trzepaku, wchodziło na drzewa, grało w piłkę i w koszykówkę na byle jakich boiskach. Nie było komputerów, konsol, jak ktoś miał w domu peceta, to był gość. Telefony mieliśmy na ścianach, takie z tarczą, a nie w kieszeni. Dziś są już inne czasy. Dzieci wolą grać w domu w gry niż wyjść na dwór. I nawet gdyby tysiąc Marcinów Gortatów wychodziło ze skóry, żeby to zmienić, nie uda im się.

Trzeba przyjąć do wiadomości, że świat się zmienia, że technologia odgrywa w nim coraz większą rolę, i się dostosować. Edukować młodzież, pokazywać jej, że esport nie polega na siedzeniu przez 12 godzin przed komputerem, aż rozbolą oczy, głowa i kręgosłup. Że profesjonalni gracze spędzają na samym graniu kilka godzin, a poza tym biegają, jeżdżą na rowerze, trenują na siłowni, regenerują się i w ten sposób przygotowują się fizycznie i mentalnie do turniejów. Trzeba po prostu temu pokoleniu, które wyrosło na grach komputerowych, pokazywać dobre esportowe wzorce.

Dlaczego zacząłeś działać w tym świecie? Właśnie ze względu na jego biznesową atrakcyjność?

Przede wszystkim dlatego, że w gry komputerowe gram, odkąd pamiętam. Zawsze mnie pociągały, były dla mnie świetnym relaksem, odskocznią od pracy, spraw rodzinnych, prywatnych.

Co ci się w nich najbardziej podoba?

Teraz to chyba poznawanie nowych ludzi i związane z tym zaskoczenia. Zdarzało się, że komunikując się z kimś w grze, miałem wrażenie, jakbym rozmawiał z 40-letnim facetem. Potem spotykałem się z tą osobą na LAN-ie i okazywało się, że jest 18-latkiem. Albo odwrotnie: ktoś, o kim myślałem, że jest dzieciakiem, miał 45 lat. Podoba mi się też tworzenie w grze zdrowej, szanującej się społeczności. Mam taką w "Warzone". Nie ma w niej wyzwisk, wulgaryzmów, nie dotykamy takich tematów, które mogą kogoś rozjuszać, jak polityka. Po prostu gramy w grę, którą bardzo lubimy, i jesteśmy razem. Jest nas 150 osób, na serwerze "widzimy się" regularnie i jest super.

Po finałach PLE powiedziałeś, że nie lubicie oszustów. Co miałeś na myśli?

Nie lubimy cheaterów, osób, które korzystają z niedozwolonego wspomagania, pozwalającego im na przykład widzieć przez ściany albo lepiej celować. To sprawia, że innym nie gra się dobrze, bo jak masz rywalizować z kimś, kto strzela do ciebie przez mur? U nas oszustwa i kanty nie przejdą. Chcemy budować zdrową esportową społeczność, dlatego takie osoby są z niej błyskawicznie wyrzucane.

Uważasz, że przez prawie półtora roku obecności w Polskiej Lidze Esportowej udało ci się odcisnąć na niej swoje piętno?

Może w jakimś drobnym stopniu. Choć ja inaczej widzę swoją rolę. Staram się łączyć to środowisko, spajać je. Były osoby, które znały się od pięciu lat, ale rozmawiały ze sobą tylko na Discordzie, a nigdy się nie widziały. Przyszedł Gortat i powiedział: załatwię wam wejściówki na finały PLE, przyjedźcie. I ci ludzie wreszcie spotkali się na żywo. W taki sposób staram się pomagać, poza zaangażowaniem biznesowym oczywiście. Wiem, czym na pewno nie pomogę: moim esportowym skillem.
Marcin Gortat Marcin Gortat
Możesz powiedzieć, że zakochałeś się w tym biznesie?

To za dużo powiedziane. Nie mam obsesji, nie sprawdzam z samego rana na Twitterze, co się wydarzyło w esporcie, nie jeżdżę na wszystkie możliwe turnieje. Powiedziałbym raczej, że esport i gaming to moje zdrowe pasje. Jak mam chwilę i mi się chce, to pogram. A jak gra mnie irytuje, odstawiam ją na jakiś czas. Tak samo z esportowymi imprezami. Mam czas i ochotę, to jadę. Esport na pewno jest dla mnie z jednej strony bardzo mocną inwestycją biznesową, a z drugiej hobby i formą relaksu.

Na finały Polskiej Ligi Esportowej przyjechałeś, mimo że z czasem był kłopot. Dużo zrobiłeś, żeby na nie dotrzeć.

Przyleciałem dosłownie 24 godziny wcześniej. Byłem na kawach i energetykach, żeby jakoś przeżyć. Zrobiłem to, ponieważ bardzo chciałem być z tą grupą ludzi, z moimi znajomymi i przyjaciółmi. I cieszę się, że dotarłem. Fajnie było przeżywać z nimi te finały, świętować razem ze zwycięzcami. Chłopaki z MAD DOG'SPACT Bardzo na to mistrzostwo zasłużyli.

Nie zatrzymało cię nawet to, że jeszcze przed wylotem do Polski, w Orlando, utknąłeś w łódce na środku jeziora.

To była niezła akcja! Na szczęście zostałem uratowany. Zabrakło mi paliwa i zrobił się problem. Nikt nie mógł do mnie przypłynąć jednym z moich skuterów, ponieważ wszystkie były przypięte kłódkami, a ja oba kluczyki do nich miałem ze sobą. Posiedziałem tak w łódce ze 20 minut, potem napisałem tweeta, w którym prosiłem o pomoc. I już siedem minut po nim przypłynęła po mnie starsza pani. Było mi bardzo miło, że zareagowała tak szybko.

Wracając do esportu, jak wygląda sytuacja z klasami esportowymi w twoich szkołach?

Wystartujemy z nimi od września przyszłego roku. Chcieliśmy wcześniej, ale pojawił się taki problem, że osoby, które miałyby w tych klasach uczyć, czyli byli lub obecni esportowcy lub trenerzy esportowi, muszą mieć przeszkolenie pedagogiczne, żeby móc prowadzić lekcje. Rok temu nie wzięliśmy tego pod uwagę, stąd opóźnienie. Jak już ruszymy, to w dwóch klasach. Jedna będzie w szkole w Łodzi, druga w Gdańsku.

Masz jakieś marzenia związane z esportem, które chciałbyś w najbliższym czasie zrealizować?

Fajnie by było, gdyby Polska Liga Esportowa stawała się coraz mocniejsza, gdyby udało się zachęcić potężne zagraniczne drużyny do wzięcia w niej udziału.

A nie chciałbyś, żeby obok Counter Strike'a czy Formuły 1 w PLE pojawiła się koszykówka?

To nie marzenie, tylko plan. Do tego bliski realizacji. Z tego co wiem, jesteśmy gotowi do ruszenia z ligą w NBA2K. Był turniej przedwstępny, wyszedł w miarę pozytywnie. Teraz przygotowujemy się do oficjalnego startu.

Pewnie marzy ci się też, żeby kilka osób wychowanych w PLE zrobiło duże kariery w esportowym świecie.

To byłoby bardzo fajne, ale nie mogę tego kontrolować ani ja, ani liga. Wszystko zależy od gracza. Jeśli się poświęci, będzie sumiennie trenował, rozwijał się i czerpał z dobrych wzorców, ma szansę na sukces.

Czytaj także:
Jak muzycy odnajdują się w esporcie?
CS.GO. Mnóstwo widowiskowych akcji w PLE! Zobacz, jak grają najlepsi

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×