Kibice, którzy udali się na to spotkanie, podczas wejścia na stadion musieli zostawić swój bagaż w specjalnych kontenerach. Obsługa stadionu przyklejała na plecaki i torby naklejki z danym numerem, a następnie kibic otrzymywał kartkę z identycznym numerem. W ten sposób po meczu miał sprawnie i bez problemów odzyskać swoje rzeczy. Rozwiązanie to zostało wprowadzone, by ukrócić czas wejścia na obiekt poprzez krótsze kontrole.
Na jednej z bram doszło jednak do przykrych incydentów, które poniekąd rzucają cień na to rozwiązanie. Fani spiesząc się na swoje pociągi i autobusy chcieli jak najszybciej odzyskać bagaż. Tworzyły się ogromne kolejki, a obsługa wydawała się nie panować nad sytuacją. W pewnym momencie zniecierpliwieni kibice sami zaczęli wchodzić do konteneru po to co ich. To spowodowało jeszcze większy chaos i automatycznie wydłużało czas oczekiwania.
Ku zaskoczeniu jednak niektórych, okazało się, iż ich bagażu już tam nie ma. - Zostawiłam tutaj przed meczem niewielki plecak. Teraz choć przeszukałam sama wszystko, to nie mogę go odnaleźć. To jest kpina, nikt nie potrafi mi pomóc - mówiła w rozmowie ze Sportowymi Faktami pani Beata.
Całe zamieszanie spowodowało duże opóźnienia w ruchu kibiców. Wielu nie zdążyło na swoje pociągi i koczowało na klagenfurckim dworcu do wczesnych godzin rannych. Poszkodowani, a było ich kilku zapowiedzieli, że będą wnosić skargi do organizatora meczu.
Z Klagenfurtu Michał Szydlik