Paweł Wójcik - prosto z Austrii: Takich rzeczy się nie zapomina

Czasami w trakcie tak wielkiej imprezy, osoby ją obsługujące zapominają o całym bożym świecie. Tak jest i w moim przypadku, dlatego kilka dni milczenia. Euro 2008 jest już na półmetku, powoli zaczyna się czas dokładniejszych ocen i analiz tych, którzy są na najlepszej drodze do sukcesów i tych, którzy podążają w przeciwnym kierunku. Niestety z żalem stwierdzam że bliżej nam do tej drugiej grupy.

W tym artykule dowiesz się o:

Właściwie nie. Z żalem stwierdzam że jesteśmy liderami tej grupy, grupy outsiderów. Nie mnie oceniać dokonania i osiągnięcia drużyny i trenera z kilku powodów. Nigdy profesjonalnie nie grałem w piłkę i nie ja zatrudniałem holenderskiego selekcjonera. Mogę i mam prawo natomiast do analizy faktów z racji tego, że to kolejna wielka impreza z udziałem Polaków, którą oglądam od środka. A w środku wygląda to tak:

Nasz zespół gra słabo. Więc pytam, co się stało z formą z eliminacji (ale z kilku meczów, bo w kilku zagraliśmy też nie zbyt efektownie)? Co się zepsuło? Kto za to odpowiada? Wszystkie te pytania zadawaliśmy naszemu trenerowi. Na dwa pierwsze odpowiadał pokrętnie "tak się zdarza, podobne problemy maja inne reprezentacje itd itp." Na trzecie Leo odpowiedział uczciwie - winę ponoszę ja bo taka jest praca trenera. Słusznie, brawo! Powiem więc tak. Kompletnie nie interesują mnie kłopoty Loewa z reprezentacja Niemiec, bo to właśnie podawał za przykład Beenhakker, problemy naszych orłów ze zdrowiem to kolejna klapa współpracowników Holendra, jego powołania, decyzje o zmianach i roszadach w składach itd. to następne wtopy. Leo powiedział mi wczoraj, że nasi piłkarze nie grają w najlepszych klubach co tydzień! Na miłość boską, panie trenerze! Wielu komentatorów od stycznia dokładnie to samo mówiło i pisało o tej kwestii, podpowiadając trenerowi. Nie posłuchał, szkoda. Koniec tyle, żałuję i już.

Czeka nas teraz ostatni mecz z Chorwatami. Na pewno nie zagrają w najsilniejszym składzie, bankowo. I to jest z jednej strony dobra wiadomość, a z drugiej zła. Bo zmiennicy Roberta Kovaca, Simunica, Modrica, Olica mogą pokazać się z najlepszej strony, wiedząc bowiem o tym, że to ich jedyna na tych Mistrzostwach szansa. Złapali to nawet nasi piłkarze, którzy (bez cytowania) potwierdzili moją tezę. Generalnie będzie bardzo ciekawie, na pewno. Chorwaci są mega. Niesamowita atmosfera, luz i gra na MAXA!! Doszło nawet do tego, że po wygranym meczu z Niemcami wszyscy wiedzieli, że ostro dali w palnik, a trener Bilić powiedział: - To była dla nas długa noc, dla niektórych naprawdę długa. A co jeszcze mają w planach? Uwaga dzień przed meczem, między godz. 16 a 19 oficjalna degustacja wszelakich alkoholi. No szok!!! Ale tę informację dostałem oficjalnie ze sztabu pogromców "narodu niezwyciężonego":) No będzie jazda. Czy mamy szansę pokonać Chorwatów? Pewnie, że mamy, ale oni też taką szansę mają. Najgorsze w tym całym bałaganie jest to, że nie wszystko jeszcze zależy od nas. Musimy liczyć na cud na Praterze i zwycięstwo Austriaków z Niemcami. Czy drużyna "narodu niepokonanego" może przegrać? Twierdzę że tak bo z dnia na dzień euforia w Niemczech zamieniła się w rozpacz i płacz. Do tego stopnia, że już mówi się o wylaniu Loewa z roboty. No i to są jaja. Bo wystarczyło 90 minut z Chorwatami, aby z idola stać się zwierzyną łowną. Ale cóż, takie jest życie. Więc nie biadolmy kochani rodacy nad przyszłością Leo.

A teraz kilka tradycyjnych porad dla tych, którzy wiarę i nadzieje maja w sercu do końca. Nareszcie pojawia się szansa na zjedzenie czegoś więcej niż tylko sznycla wiedeńskiego. Bary otwierają się w tempie ekspresowym. Jeździć po Austrii i Szwajcarii... no bajka kochani. A jak nie macie biletów, to też nie ma co płakać. Trzeba mieć jednak "grubasa" w kieszeni. Byłem świadkiem w Klagenfurcie takiej oto scenki. Trzech popijających browara Niemców ogłasza cichym głosem, że ma na zbyciu kilka biletów na mecz Niemcy - Chorwacja. Słyszą to kibice znad Adriatyku. "Po ile ?" - pytanie, "1000 za dwa" - odpowiedź w języku niemieckim była bardzo wyraźna. Troszkę się potargowali i stanęło chyba na dziewięciu stówach, bo Chorwaci proponowali początkowo 800 paczek Euro za obie wejściówki. Teraz wiedzą, że było to najlepiej zainwestowane dziewięć stów w ich życiu:).

A na koniec na poważnie. Śmierć Adama Ledwonia spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Byłem na miejscu. Życie potrafi być okrutne. Na konferencji prasowej trener współgospodarzy Euro 2008 Josef Hickersberger wstał i poprosił o minutę ciszy za Adama. W Polskim sztabie nic! Żadnego słowa. NIC!!! Adam Ledwoń, dwukrotny wicemistrz Polski i 18-krotny reprezentant naszego kraju, nie zasłużył na pamięć? Panowie z PZPN, takich rzeczy się nie zapomina.

Z Bad wioski w Austrii Paweł Wójcik

Komentarze (0)