To o nim rapował Quebonafide. Teraz Świerczok zachwyca całą Polskę i walczy o życiową szansę

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / 	LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu po prawej: Jakub Świerczok
Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu po prawej: Jakub Świerczok
zdjęcie autora artykułu

Jakub Świerczok był swego czasu na życiowym zakręcie. Udało mu się jednak wyjść z dołka dzięki sile miłości i zawziętości. Dziś nie jest anonimowy. Rapuje o nim Quebonafide, zachwyca piłkarską Polskę i walczy o piękne ostatnie lata kariery.

Jakub Świerczok pokazał się z naprawdę dobrej strony w meczu towarzyskim z Rosją we Wrocławiu. Dobrze zachował się przy akcji bramkowej, którą zdołał zamknąć, potem miał chrapkę na więcej goli. Jedna jego próba zatrzymała się na poprzeczce. Zapracował na pozytywne recenzje kibiców i Paulo Sousy.

To o tyle ciekawe, że 28-letni Świerczok nie jest piłkarzem młodym, na boiskach pokazuje się od lat. Ale nie miał zbytnio udanej kariery. Niepokorny, bez rozpoznawalności, którą chciał zdobyć, odrzucany już za nastolatka. Wiele zmieniła w jego życiu miłość. Teraz ma najlepszy moment w życiu na sukces sportowy. Wyjątkowa znajomość, w której był anonimowy

Quebonafide śpiewał w piosence "Kryptowaluty": "Siedzę w loży Legii na kolegi meczu, który we mnie wierzył, jak nosiłem baggy". Tym kolegą był właśnie Jakub Świerczok. Krnąbrny, zadziorny napastnik, który na boisku potrafi pokazać instynkt strzelecki, nie odpuszcza żadnej piłki. Na murawie twardy gracz, ale w szatni i poza nią jest bardzo koleżeński, co pokazuje jego relacja z raperem.

- Cieszę się, że udało się właśnie tam zadebiutować (na Stadionie Narodowym - przyp. red.). To coś szczególnego. Nastawiłem też mojego kumpla Quebonafide: "Obiecaj, że nigdy nie pójdziesz na mecz na Narodowy, dopóki tam nie zagram, bo to będzie zdrada. Nie był, wytrzymał pięć lat". Na Narodowym nie mógł ostatnio być, bo miał koncert, ale na meczu w Gdańsku się pojawił, więc uznaję, że dotrzymał umowy! - opowiadał w wywiadzie dla Weszło. Dodał, że poznał rapera na WBW, czyli Wielkiej Bitwie Warszawskiej (znanej też jako Wolnostylowa), konkursie dla polskich raperów próbujących swoich sił lub specjalizujących się we freestyle'u.

ZOBACZ WIDEO: Oto co się zmieniło. Były reprezentant porównał Paulo Sousę i Jerzego Brzęczka

Jedna z agencji fotograficznych w przeszłości "przyłapała" Jakuba Świerczoka i Quebonafide w barze. Co ciekawe, twarz piłkarza została zamazana na zdjęciach, jakby został potraktowany jak anonimowy, mało znany kolega muzyka. Sprawa stała się hitem na Wykopie.

Prawdziwa miłość i metamorfoza

Zainteresowanie rapem, freestylem i znajomość z Quebonafide pozwoliły mu rozładowywać energię. Przy łowieniu ryb łapał spokój, doskonalił swój instynkt napastnika. Jednak wciąż trudno mu było zapanować nad wszystkimi emocjami. Jako nastolatek źle zniósł to, że nie dostał się do pierwszej drużyny Cracovii. Chciał od razu przeskoczyć z juniorów do seniorów, ale zaproponowano mu tylko treningi z zespołem grającym w Młodej Ekstraklasie. W dodatku poskąpili mu stypendium. Poczuł się urażony i odrzucony, w "Pasach" podrażniono jego ambicje.

Kariera nie przebiegała po jego myśli. Jego życie wywróciła do góry nogami partnerka, Alina Wojtas, chciała mu pomóc z całego serca. Nawet zakończyła swoją karierę, żeby pomóc mu powstać jak feniks z popiołów. Była szczypiornistka jest od Świerczoka cztery lata starsza, więc jej większe doświadczenie życiowe było w odbudowaniu partnera na wagę złota. Umiejętność słuchania i wyrozumiałość w związku to fundamenty. Sam Świerczok też mocno zaangażował się w pracę nad sobą i dbanie o związek, dzięki czemu relacja funkcjonuje do dziś perfekcyjnie.

- Dużo jej zawdzięczam i myślę, że gdyby nie ona, to nie byłoby mnie teraz w tym miejscu, w którym jestem - mówił piłkarz w jednym z wywiadów w 2018 r. Krótkie "Dobrze, że jesteś" Aliny Wojtas w mediach społecznościowych wyrażało wszystko.

Świerczok był w stanie jeszcze wykorzystać swój potencjał. Pojął, że rozmieniał swój talent na drobne i powinien słuchać się rozsądku. Podjął współpracę z byłym agentem Bartłomiejem Bolkiem, w pełni podporządkował się przygotowanemu planowi. Pracował też z dietetykiem, osteopatą, trenerem przygotowania motorycznego i psychologiem sportu.

W ostatnich kilku latach dojrzał jako człowiek i sportowiec, spokorniał. Dowodem tego był wywiad dla TVP tuż po sparingu ze "Sborną". - W pierwszych meczach, gdzie byłem powoływany, tak dobrze się nie czułem, ale dziś czułem się już sobą. Myślę, że wyglądało to nieźle, a z meczu na mecz będzie jeszcze lepiej - powiedział. Więcej wypowiedzi Świerczoka TUTAJ.

W minionym sezonie Jakub Świerczok dał sporo argumentów, dlaczego warto go sprawdzić w reprezentacji Polski. W sparingu z Rosją pokazał, że dobra forma nie była dziełem przypadku. Jego wypożyczenie do drużyny z Górnego Śląska obowiązuje do końca czerwca. Klub ma zatem czas, żeby zdecydować, czy wykupić go za milion euro. Mistrzostwa Europy to życiowa szansa dla Świerczoka, żeby jeszcze gdzieś zaistnieć i mieć udaną karierę w następnych latach.

Czytaj też: Zobacz bramkę Świerczoka z Rosją Wawrzynowski: Drużyna powoli się rozkręca

Źródło artykułu:
Czy Jakub Świerczok powinien być w pierwszym składzie reprezentacji Polski na Euro 2020?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)