Mosley do walki z Alvarezem przystępował jako pięściarz spełniony, pełen sukcesów, z wieloma mistrzowskimi pasami w dorobku. Wielka kariera Amerykanina rozpoczęła się… 15 lat wcześniej, w 1997 roku, kiedy to sięgnął on po pas IBF World w wadze lekkiej. Tytułu tego z powodzeniem bronił przez osiem pojedynków, w końcu po zwycięstwie nad Johnem Brownem postanowił przenieść się do wyższej kategorii wagowej.
Tę zdobył szturmem w 2000 roku niejednogłośnie pokonując na punkty samego Oscara De La Hoyę i odbierając mu pas WBC World w wadze półśredniej. Fantastyczna passa „Sugara” trwała blisko dwa lata, zakończyła się dopiero dwoma przegranymi walkami z Vernonem Forrestem. W kolejnych latach Mosley to wspinał się na szczyt, to znów nieco się z niego osuwał – potrafił po raz drugi wypunktować De La Hoyę, wygrać z Fernando Vargasem, ale też dwukrotnie musiał uznać wyższość Ronalda Wrighta czy Miguela Cotto.
Do walki z Alvarezem przystępował ze znakomitym bilansem 46-7-1, ale i passą trzech kolejnych pojedynków, których nie potrafił rozstrzygnąć na swoją korzyść. Najpierw przegrał z Floydem Mayweatherem Jr., następnie zremisował z Sergio Morą, wreszcie znów musiał uznać wyższość Manny’ego Pacquiao. Konfrontacja z „Canelo” miała nie tylko zapewnić mu sławę i pieniądze, ale przede wszystkim dać odpowiedź na pytanie, czy Amerykanin jest jeszcze w stanie walczyć o najwyższe cele.
Dla Alvareza z kolei miał to być kolejny egzamin przed ewentualnym i tak naprawdę przez wszystkich wyczekiwanym pojedynkiem z Mayweatherem Jr. „Money” walczył zresztą na tej samej gali – jego walka z Miguelem Cotto o pas WBA Super World była starciem wieczoru, konfrontacja „Canelo” z Mosleyem figurowała w karcie walk jako pozycja numer dwa.
Meksykanin swój test zdał celująco. Jego wyraźne zwycięstwo wskazali wszyscy trzej sędziowie punktowi (119-109, 119-109 i 118-110). Alvarez dominował niemal w każdej rundzie, był zdecydowanie szybszy, widać było, że obu pięściarzy dzieli aż 19 lat. Za wygraną w MGM Grand jego konto wzbogaciło się o dwa miliony dolarów, Mosley za samo wyjście do ringu zarobił 650 tysięcy dolarów.
W kolejnych miesiącach „Canelo” ugruntował swoją pozycję pokonując Josesito Lopeza i Austina Trouta, wreszcie we wrześniu 2013 roku otrzymał szansę walki z Mayweatherem Jr. Dla Mosleya starcie w Las Vegas było początkiem końca wielkiej kariery. Wprawdzie dokładnie rok później zdołał on pokonać jeszcze Pablo Cesara Cano, porażki z Anthonym Mundine’em i przede wszystkim Davidem Avanesyanem zmusiły go jednak do odwieszenia rękawic w maju 2015 roku.
ZOBACZ WIDEO: Znakomity nokaut! Ten cios dokonał dzieła zniszczenia!