De La Hoya do swojej ostatniej walki w karierze przystępował ze znakomitym bilansem 39-6-0 i zwycięstwem w poprzednim pojedynku ze Steve’em Forbesem. Amerykanin wierzył, że pokonując „Pac Mana” zdoła wrócić jeszcze na pięściarski szczyt. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała jednak jego plany, szybszy, znacznie skuteczniejszy w ringu Pacquiao nie dał rywalowi większych szans. Filipińczyk od pierwszej rundy kontrolował wydarzenia w ringu, zadał zdecydowanie więcej ciosów i zakończył pojedynek po ósmej rundzie. W tym momencie pewnie prowadził na punkty u każdego z trzech sędziów (80:71, 80:71 i 79:72).
Dla „Pac Mana” była to walka potwierdzająca jego dominację w wadze lekkiej i przygotowująca go jednocześnie do podboju kategorii półśredniej, którą zawładnął już niecały rok później. W listopadzie 2009 roku znokautował Miguela Cotto, sięgając po pas WBO World. Tytuł ten dzierżył aż do roku 2012, kiedy to w mocno kontrowersyjnych okolicznościach pas odebrał mu Timothy Bradley Jr. Od tamtej pory Filipińczyk kilkukrotnie wracał na tron, choć przytrafiały mu się jeszcze porażki z Juanem Manuelem Marquezem i Floydem Mayweatherem Jr. Po każdej z nich potrafił się jednak podnieść. I to na tyle skutecznie, że jeszcze tydzień temu był liderem zestawienia najlepszych pięściarzy na świecie bez podziału na kategorie wagowe. Z piedestału zepchnęła go dopiero weekendowa sensacyjna przegrana z Jeffem Hornem.
Pojedynek De La Hoya vs Pacquiao znakomicie sprzedał się w Stanach Zjednoczonych. Dostęp do walki w systemie pay-per-view wykupiło 1,25 miliona abonentów, co przełożyło się na dochód rzędu 70 milionów dolarów. Dopiero po raz czwarty w historii na zakup walki, stawką której nie był żaden z mistrzowskich pasów, zdecydowało się ponad milion widzów. Obrazuje to doskonale jak wielką popularnością cieszył się w całych Stanach Zjednoczonych Golden Boy.
Ostatni zawodowy pojedynek Oscara De La Hoi – jego walka z 2008 roku z Mannym Pacquiao – w najbliższy czwartek 14 grudnia o godz. 22.00 w Fightklubie.
ZOBACZ WIDEO: Znakomity Lamont Roach pewnie punktuje rywala