O tragiczne śmierci Pirone informuje brytyjski "Daily Mail". Mężczyzna zmarł w czwartek (05.09). Lekarze walczyli o jego życie przez dwa tygodnie.
Australijczyk 20 sierpnia udał się na trening do siłowni całodobowej mieszczącej się na przedmieściach Perth. Potem upadł w kabinie prysznicowej i stracił przytomność. Został odnaleziony dopiero po 15 godzinach. Nadal nie było z nim żadnego kontaktu.
- Policja musiała wkroczyć do środka, znaleźli go pod prysznicem, z którego lała się zimna woda. Leżał na podłodze - przekazała matka Pirone w rozmowie z ABC Radio Perth. To właśnie kobieta zaalarmowała służby po tym, jak przez cały dzień nie mogła skontaktować się z synem. Wiadomo, że zmarły przygotowywał się do startu w zawodach kulturystycznych.
Mężczyzna został przetransportowany do szpitala w Joondalup, gdzie przez dwa tygodnie pozostawał w śpiączce farmakologicznej. Niestety, ani na moment nie odzyskał przytomności. W czwartek lekarze potwierdzili jego zgon.
Medycy wskazują, że do tragedii mogło dojść w następstwie nagłego obniżenia poziomu cukru we krwi Pirone. W konsekwencji miało to doprowadzić do spadku ciśnienia i napadu padaczkowego i omdlenia.
Gdy mężczyzna zasłabł pod prysznicem, na terenie siłowni nie znajdował się żaden członek jej personelu. Matka zmarłego apeluje o wprowadzenie systemów kontrolnych, które umożliwiłyby sprawdzanie obecności użytkowników tego typu obiektów, aby uniknąć podobnych tragedii w przyszłości.
Policja Zachodniej Australii, która uzyskała dostęp do nagrań CCTV z siłowni, przygotuje teraz raport dla koronera. Według "Daily Mail" może on przyczynić się do przyszłych zmian w sposobie monitorowania i bezpieczeństwa w siłowniach całodobowych.
Czytaj też:
Nie żyje Keith Kennedy. Miał 33 lata
Chile w żałobie. Nie żyje Luis Ayala
Nie jest na dopingu
Wspierajmy wszyscy Adriana zeby zdobyl dla Polski kolejny rekord swiata