We wtorek wieczorem doszło do masakry w Tel Awiwie. To tam terroryści zaatakowali niewinnych ludzi. Atak nastąpił niedługo po tym, jak Iran rozpoczął atak rakietami na Izrael. Kulisy zbrodni są wstrząsające.
Terroryści mieli otworzyć ogień do ludzi, którzy stali na peronie tramwajowym. Wiadomo, że siedem osób zginęło na miejscu. Kolejnych szesnaście doznało obrażeń.
Jedną z ofiar była Inbar Segev-Vigder, która na co dzień pracowała jako trenerka fitness. Na przystanku była wraz z 9-miesięcznym synkiem, którego miała w nosidełku. Media donoszą, że kobieta własnym ciałem ochroniła swoje dziecko.
Świadkowie w pewnym momencie usłyszeli płacz dziecka. Po chwili odnaleźli je pod ciałem Inbar i przekazali służbom ratunkowym. Z dostępnych informacji wynika, że 9-miesięczny chłopiec przeżył bez żadnych obrażeń.
Niedługo po ataku mąż izraelskiej trenerki fitness próbował się do niej dodzwonić, ale bezskutecznie. Od razu ruszył na miejsce zbrodni. Tam najpierw odnalazł psa, który także towarzyszył Inbar. Potem mężczyzna dowiedział się o stracie żony, a także o tym, że syn trafił do szpitala.
Wiadomo, że sprawcami zamachu byli 19-letni Mohammad Mesek i 25-letni Ahmed Himouni. Obaj pochodzili z Palestyny. Pierwszy został zastrzelony przez rezerwistę armii izraelskiej, który był w pobliżu. Drugiego ciężko ranił.