Bunt w branży fitness? Piotr Piechowiak: Przede wszystkim powinniśmy być solidarni

"Otwieramy branżę fitness - bez względu na decyzję rządu" - zapowiedziała Polska Federacja Fitness. Nie wszyscy właściciele klubów są przekonani do tego pomysłu. - Przede wszystkim powinniśmy być solidarni - mówi Piotr Piechowiak.

Artur Mazur
Artur Mazur
Puste siłownie w Polsce Getty Images / Krzysztof Zatycki/NurPhoto / Puste siłownie w Polsce
W wyniku pandemii koronawirusa siłownie i kluby fitness zamknięto po raz drugi w październiku. Zgodnie z obowiązującymi przepisami z obiektów mogą korzystać wyłącznie profesjonaliści, członkowie kadr narodowych, ale również dzieci i młodzież, którzy uczestniczą we współzawodnictwie sportowym. Po miesiącach lockdownu w branży coraz głośniej mówi się o buncie.

"Nadszedł ten dzień, kiedy po wielotygodniowych analizach, szacowaniu ryzyka, weryfikacji kilkunastu opinii prawnych 01.02.2021 OTWIERAMY BRANŻĘ FITNESS. Wszystkim obiektom, które zdecydują się dołączyć do akcji federacja chce zaoferować pomoc merytoryczną i prawną" - napisała w mediach społecznościowych Polska Federacja Fitness.

Czy to oznacza, że 1 lutego w klubach fitness i siłowniach znów zaroi się od klientów? Sprawa nie jest oczywista, a widmo drakońskich kar odstrasza.

ZOBACZ WIDEO: Wielki autorytet potrzebny reprezentacji Polski. "Zawodnicy przyjeżdżają na kadrę i zapominają jak się biega po boisku"

- Jeżeli otworzy się 90 procent klubów w Polsce, wtedy i ja otworzę drzwi siłowni, bo zwyczajnie nie będę miał wyjścia. Jeżeli otworzy się jeden klub w mieście, to nie mam zamiaru ryzykować, żeby później płacić ogromne kary rzędu 30 tysięcy złotych. To by się nie opłacało - mówi nam Piechowiak, właściciel siłowni, kulturysta i zawodnik MMA. "Bestia" jest właścicielem siłowni w Sulechowie, kilkunastotysięcznym miasteczku w województwie lubuskim.

"Pietrek Gym" to jedna z trzech siłowni w miasteczku. W wyniku drugiego lockdownu zamknięta już od trzech miesięcy. Podobnie jak zdecydowana większość siłowni w kraju. Okazuje się, że nie wszyscy stosują się do rządowych obostrzeń.

- W tym momencie mamy chorą sytuację. Są równi i równiejsi. Niektóre kluby dają klientom specjalne kwitki do podpisu, że ktoś jest zawodnikiem i przygotowuje się do zawodów. Dzięki temu te osoby mogą trenować - tłumaczy Piechowiak.

Dlaczego zatem jest tak, że 90 procent klubów jest zamkniętych, a reszta jest otwarta pomimo rządowych restrykcji?

- Nie mam zielonego pojęcia, ale za to powinny posypać się kary. Wydaje mi się, że właściciele klubów powinni być solidarni: skoro branża jest zamknięta, to się tego trzymamy. Nie powinno być wyjątków. W tych czasach każdy coś traci. Finansowo również dostaję po tyłku, ale nie kombinuję. Albo się otwieramy wszyscy, albo się nie otwieramy - wyjaśnia Piechowiak, chociaż zdaje sobie sprawę, że sytuacja w branży jest dramatyczna.

- Każdy ma nóż na gardle. Szczególnie ci, którzy żyją tylko z prowadzenia klubów. Współczuję właśnie tym, dla których siłownia jest jedynym źródłem utrzymania. Ale moim zdaniem powinniśmy trzymać się decyzji rządu i poczekać na ponowne odmrożenie branży. Jeśli to się nie stanie, rząd powinien mocniej wesprzeć branżę, bo sytuacja nie jest łatwa - przekonuje Piechowiak, który znany jest nie tylko ze sportów siłowych, ale i pojedynków w formule MMA.

Dla federacji Fame MMA stoczył dwa pojedynki. W pierwszym zmiażdżył Marcina Najmana, w drugim - pokonał przez poddanie Piotra Szeligę.

- W tym roku stoczę najprawdopodobniej dwie walki. W ciągu kilku tygodni poznacie nazwisko mojego rywala, ale myślę, że to będzie jedna z najlepszych gal Fame MMA w historii. Do klatki wejdzie dwóch gladiatorów, wniesiemy do klatki około 220 kg. Będzie grubo i głośno - zapowiada. Spekuluje się, że rywalem Piechowiaka może być Paweł "Popek" Mikołajuw.

Zobacz także:
Norman Parke zawalczy poza KSW
McGregor twierdzi, że Numagomiedow unika rewanżu

Czy branża fitness powinna się otworzyć bez względu na decyzję rządu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×