Od kilku dni było jasne, że Aston Martin podczas GP Hiszpanii pokaże światu nową wersję modelu AMR22. Kilka osób z padoku informowało, że zakres zmian jest tak duży, że Brytyjczycy nie zdążą przygotować dwóch takich samych samochodów. Przecieki wskazywały, iż bolid Aston Martina czerpać będzie z rozwiązań Ferrari.
Afera szpiegowska w F1
Gdy AMR ujrzał światło dzienne w alei serwisowej toru w Barcelonie okazało się, że maszyna jest niemal kopią Red Bull Racing. To wywołało furię u szefów "czerwonych byków", bo zimą z zespołu odszedł Dan Fallows. Ceniony inżynier pociągnął za sobą do Aston Martina kilku innych pracowników.
Sprawę bardzo szybko zbadała FIA. Zespół z Silverstone został oczyszczony z zarzutów skopiowania bolidów Red Bulla, po tym jak dowiódł tego, że już w listopadzie 2021 roku sprawdzał taką koncepcję w tunelu aerodynamicznym. Komunikat światowej federacji nie pozostawiał wątpliwości - wszystkie nowe części w AMR22 są legalne i zgodne z przepisami.
Tyle że zupełnie inny pogląd na tę sprawę ma Helmut Marko. Słowa doradcy Red Bulla ds. motorsportu wstrząsnęły padokiem F1 podczas GP Hiszpanii. - W obecnej sytuacji kopiowanie nie jest zabronione, ale musimy wziąć pod uwagę, że Aston Martin ściągnął od nas siedmiu inżynierów. Nasz główny specjalista od aerodynamiki trafił do nich, bo został przepłacony niebotycznymi kwotami. Jest kilka faktów, które sprawdzamy. Przyjrzymy się temu - powiedział 78-latek w niemieckim Sky.
W okresie zimowym Aston Martin był gotów toczyć proces sądowy z Red Bullem o możliwość zatrudnienia Fallowsa. Inżynier posiadał bowiem ważny kontrakt z "czerwonymi bykami". Ostatecznie obie strony osiągnęły jednak porozumienie. - Jednak podebrali nam nie tylko Fallowsa. Istnieją dowody na to, że dotarli do naszych danych z fabryki - zdradził Marko.
- Fallows znajdował się na urlopie w związku ze swoją sytuacją. Jednak pomysły, które miał w głowie... Kopiowanie nie jest zabronione, ale czy można opracować identyczne rozwiązanie bez dokumentów, danych? Czy da się tak idealnie odwzorować kopię naszego samochodu? - zapytał doradca Red Bulla.
Argumenty Aston Martina nie przekonują Red Bulla
Red Bull wydał też oświadczenie, w którym oznajmił, że "z zainteresowaniem przyjął komunikat FIA". "Podczas gdy kopiowanie jest największą formą pochlebstwa, każda replika oryginalnego rozwiązania musi być zgodna z zasadami FIA dotyczącymi 'inżynierii zwrotnej'. Jednak gdyby doszło tutaj do skradzenia własności intelektualnej, stanowiłoby to wyraźne naruszenie przepisów i poważny problem" - napisał zespół.
Owa "inżynieria wsteczna", czyli idealne odwzorowywanie rozwiązań konkurencji, została zakazana w F1 w roku 2020, gdy Racing Point, czyli obecny Aston Martn, skopiował 1:1 wygląd części stosowanych przez Mercedesa we wcześniejszej kampanii. Wówczas inżynierowie z Silverstone również stworzyli wierną kopię bolidu niemieckiego zespołu.
Wydarzenia z GP Hiszpanii sprawiły, że w padoku F1 prześmiewczo zaczęto nazywać bolid Aston Martina "zielonym Red Bullem". Podobnie było w roku 2020, gdy z kolei maszynę Racing Point określano jako "różowego Mercedesa".
Co na to wszystko Aston Martin? Rzecznik prasowy przekazał motorsport.com, że zespół "podzielił się ze szczegółami aktualizacji bolidu z pracownikami technicznymi FIA".
- Po przeanalizowaniu danych i procesów użytych do stworzenia nowych części, FIA potwierdziła na piśmie, że nasze poprawki zostały opracowane w wyniku legalnej i niezależnej pracy inżynierów, w pełni zgodnej z przepisami technicznymi F1 - podsumował rzecznik prasowy Aston Martina.
Czytaj także:
Nazywają ich zdrajcami. Wrze w Rosji
Bolidy F1 na Manhattanie? Tu wyścigu jeszcze nie było
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie wierzyli, że mu się uda. Polski minister sportu zrobił show!