Szef Red Bulla szydzi z Toto Wolffa. "Może dostanie rolę w filmie"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner

Relacje Christiana Hornera z Toto Wolffem są niezwykle napięte. W ostatni weekend szefowie Red Bulla i Mercedesa starli się w kwestii podskakiwania bolidów F1. Brytyjczyk przedstawił kulisy całego zajścia.

W zeszłym sezonie Formuły 1 relacje Christiana Hornera z Toto Wolffem były fatalne. Szefowie Red Bull Racing i Mercedesa spierali się o decyzje sędziowskie, raz po raz oskarżając przy tym o łamanie regulaminu F1. Apogeum ich konfliktu było GP Abu Zabi, kiedy to Max Verstappen w niecodziennych okolicznościach pokonał Lewisa Hamiltona i zdobył tytuł mistrzowski.

Po kilku miesiącach spokoju znów mamy konflikt na linii Horner-Wolff. Wszystko przez podskakiwanie bolidów, czyli główny problem Mercedesa w sezonie 2022. W ubiegły czwartek FIA wydała dyrektywę techniczną, która ma rozwiązać kłopot. Zdaniem zdecydowanej części padoku F1, jest to ukłon w stronę niemieckiej ekipy.

Podczas ostatniego weekendu w Kanadzie miało doszło do spotkania szefów ekip F1, które miało niezwykle burzliwy przebieg. Z relacji "Daily Mail" wynika, że Horner i Wolff zaczęli obrzucać się obelgami. Na szczęście pomiędzy Brytyjczykiem a Austriakiem nie doszło do rękoczynów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Szalone sceny po meczu Polaków!

Jak całą sytuację opisuje Horner? - Ferrari przedstawiło swoje stanowisko ws. dyrektywy, a Toto Wolff rozpoczął kampanię na rzecz zmiany przepisów. Jak na ironię, bolid Mercedesa okazał się w Kanadzie dość szybki i nie odbijał się na prostych. Myślę, że podczas tego spotkania dość wyraźnie powiedziano mu, że problem leży we wnętrzu jego samochodu, a nie w przepisach - powiedział szef "czerwonych byków" w ESPN.

Spotkanie nagrywały kamery Netfliksa, który zbierał w ten sposób materiały do kolejnego sezonu serialu "Drive to survive". - Myślę, że podczas tego spotkania Toto włączył się element teatralny. Może dostanie rolę w filmie Hamiltona - dodał Horner, nawiązując do produkcji, jaką Lewis Hamilton zamierza stworzyć wspólnie z Apple TV.

Szef Red Bulla, podobnie jak Ferrari, zwrócił uwagę na treść dyrektywy technicznej. Pozwala ona na stosowanie dodatkowej belki w podłodze. Dokument opublikowano w czwartek, a już w piątek Mercedes posiadał taki element w samochodzie George'a Russella. To budzi podejrzenia, że Niemcy konsultowali treść dyrektywy z FIA.

- Takie rzeczy trzeba omówić na forum technicznym, bo to jest jawnie stronnicze rozwiązanie, które ma pomóc jednemu zespołowi. Na dodatek ta ekipa pojawiła się tutaj z gotową częścią, mając ją gotową tak naprawdę przed opublikowaniem dyrektywy - stwierdził Horner, który nie wierzy w to, że Mercedes zaprojektował i wyprodukował nową podłogę w nocy z czwartku na piątek przed GP Kanady.

Horner podkreślił też, że skoro część zespołów nie ma problemów z podskakującymi samochodami, to wina ewidentnie nie leży w przepisach i Mercedes powinien rozwiązać problem z bolidem we własnym zakresie. - Przecież każda z ekip ma najlepszych inżynierów na świecie. Wątpię, abyśmy się spotkali tutaj za rok i nadal rozmawiali o tym zjawisku, nawet gdyby przepisy pozostawiono takimi jakie są - ocenił.

- Te bolidy są stosunkowo nowe. Zespoły rozwijają je i uczą się ich. Z każdą poprawką udaje się rozwiązywać kolejne problemy tych konstrukcji. Dlatego nie możesz nagle zmienić przepisów technicznych w połowie sezonu. Jeśli ich bolid jest niebezpieczny, to nie powinni go wystawiać do rywalizacji. Mają wybór. Jeśli FIA uważa, że ten czy inny samochód jest niebezpieczny, to też ma wybór. Zawsze może im pokazać czarną flagę i wykluczyć ich z rywalizacji - zakończył Horner.

Czytaj także:
Ferrari oskarża FIA. Afera w F1 zatacza coraz szersze kręgi
Burzliwe spotkanie w F1. Doszło do awantury z udziałem szefa Mercedesa

Komentarze (0)