Podczas gdy Red Bull Racing konsekwentnie stawia na Maxa Verstappena, w Ferrari nie mamy podziału na kierowcę numer jeden i dwa. Dało się to zauważyć w ostatnich wyścigach, kiedy to Carlos Sainz "zabierał" punkty Charlesowi Leclercowi. W efekcie Monakijczyk nadal znajduje się daleko za Verstappenem w klasyfikacji generalnej Formuły 1. Obu kierowców dzieli 38 punktów.
Dlaczego Ferrari nie stosuje team orders i nie nadaje priorytetu Leclercowi? - Staramy się zmaksymalizować wynik zespołu w każdym wyścigu. W F1 walczymy w klasyfikacji konstruktorów, jak i kierowców. Wychodzę z założenia, że gdy zdobywamy jak najwięcej punktów jako ekipa, to rosną też szanse nasze kierowców, bo odbierają oni punkty rywalom - ocenił w rozmowie z racingnews365.com Mattia Binotto.
- Charles nie powinien być rywalem dla Carlosa i na odwrót. Ich przeciwnikami są Verstappen, Hamilton i inni - dodał szef Ferrari, zdaniem którego nie nadszedł jeszcze moment, w którym zespół musiałby dokonać podziału na kierowcę numer jeden i dwa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
- Tak to widzimy w tej chwili. Najwyższy priorytet w strategii ma ten bolid, który jest szybszy na torze. W obecnej sytuacji, gdy mistrzostwa są na wczesnym etapie, to najlepsze rozwiązanie. Jeśli w dalszej fazie rywalizacji sytuacja się zmieni, to możemy próbować nadać priorytet jednemu zawodnikowi kosztem drugiego. Jednak na razie tak nie jest - wyjaśnił Binotto.
Podczas gdy Leclerc ze 170 punktami zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji generalnej F1, Sainz jest czwarty i ma 133 "oczka" na swoim koncie. Dlatego słowa szefa Ferrari na pewno podbudują Hiszpana. Co ciekawe, sam Binotto ma świadomość, że każda decyzja ekipy z Maranello w tym temacie wywołała kontrowersje.
- Wiem, jakie emocje towarzyszą team orders. Niezależnie jak postąpisz, będziesz winny. Jeśli wydasz polecenie zespołowe, to słyszysz później, że nie pozwalasz na walkę kierowców. Gdy nie wydasz takiego polecenia, to z kolei jesteś oskarżany o to, że kierowcy niepotrzebnie walczą między sobą i powinniśmy stosować team orders - podsumował Binotto.
Czytaj także:
Ferrari podjęło decyzję. To może zaważyć na tytule
Alfa Romeo reaguje na plotki. "Nie ma stresu"