Chociaż Ferrari dysponuje najszybszym bolidem Formuły 1 na dystansie jednego okrążenia, to w klasyfikacji kierowców Charles Leclerc traci do Maxa Verstappena aż 80 punktów. To konsekwencja licznych wpadek strategicznych ekipy z Maranello, jak i awarii silnika. Jednak Włosi ciągle wierzą w odwrócenie losów sezonu i pokonanie Red Bull Racing.
Po przerwie wakacyjnej, przy okazji GP Belgii, w bolidach Ferrari pojawi się nowy, zmodernizowany silnik hybrydowy. Ma on dysponować większą mocą, a przy tym być bardziej odporny na awarie.
Formuła 1 zamroziła rozwój obecnych silników, aby ograniczyć koszty. Począwszy od 1 marca zespoły nie mogą rozwijać m.in. ICE, turbosprężarki, systemu MGU-H i układu wydechowego. Natomiast od 1 września zakazane będą prace nad elektroniką, baterią I MGU-K.
ZOBACZ WIDEO: Messi haruje na początku sezonu, a żona?! Te zdjęcia robią furorę
GP Belgii odbędzie się 28 sierpnia, a to oznacza, że będzie to ostatni wyścig przed wejściem w życie zakazu rozwoju elementów hybrydowych jednostki napędowej.
- Przygotowaliśmy lepszy system hybrydowy, który powinien pomóc nam przez cały okres zamrożenia rozwoju silnika. Ciężko pracujemy, ale to nie będzie punkt zwrotny - powiedział motorsport.com Mattia Binotto, szef Ferrari.
Włoski producent przed sezonem 2022 mocno postawił na rozwój silnika, zwiększając jego moc, ale odbiło się to na niezawodności całej konstrukcji. Z tego powodu Leclerc nie kończył wyścigów w Hiszpanii i Azerbejdżanie. Jednostka napędowa odmawiała mu posłuszeństwa w momencie, gdy znajdował się on na prowadzeniu.
Awarie dotykają też inne ekipy korzystające z silników Ferrari - Alfę Romeo oraz Haasa.
Czytaj także:
Kierowca może się odegrać na ekipie F1. Wszystko przez jeden zapis w kontrakcie
Lewis Hamilton przyznał się do kłamstwa. Brytyjczyk na celowniku sędziów?