Formuła 1 chce więcej widowiska. Będą dodatkowe kwalifikacje?

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1

Po tym, jak zatwierdzono rozegranie sześciu sprintów w sezonie 2023, Formuła 1 myśli nad kolejnym urozmaiceniem weekendu. Nowy pomysł zakłada organizację dodatkowych kwalifikacji. Tym samym sprint nie ustalałby już kolejności na starcie do wyścigu.

W tym artykule dowiesz się o:

We wtorek stało się jasne, że Formuła 1 w sezonie 2023 zorganizuje sześć sprintów kwalifikacyjnych. To krótka forma rywalizacji, trwająca ok. 30 minut. Do tej pory decydowała ona o kolejności na polach startowych do niedzielnego wyścigu. Jednak wkrótce sytuacja może ulec zmianie i wówczas sobotnie zawody trzeba będzie nazywać po prostu "sprintem" - informuje "Auto Motor und Sport".

Z ustaleń "AMuS" wynika, że F1 chce zwiększyć liczbę akcji na torze. Rozważany pomysł zakłada, by podczas weekendów ze sprintami rozgrywać dwie sesje kwalifikacyjne. Pierwsza odbywałaby się w piątek i decydowała o kolejności startowej w sprincie. Kolejna "czasówka" byłaby rozgrywana w sobotę rano i jej zadaniem byłoby ustalenie kolejności startowej do niedzielnego wyścigu.

Jeśli pomysł F1 zyska przychylność zespołów, mógłby wejść w życie w roku 2024. Sprawiłby on, że podczas weekendów ze sprintami kierowcy mieliby do dyspozycji tylko jeden piątkowy trening. To rozwiązanie, które może się nie spodobać zawodnikom, ale Formuła 1 konsekwentnie zamierza dążyć do tego, by każda sesja na torze gwarantowała walkę "o coś".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?

Zgodnie z proponowanym rozwiązaniem, sprint byłby po prostu osobnym wydarzeniem, który nie decydowałby już o kolejności na starcie do niedzielnego wyścigu. Kierowcy rywalizowaliby przez ok. 30 minut z myślą o punktach do klasyfikacji generalnej F1.

"AMuS" poinformował, że w F1 trwają też zakulisowe rozmowy dotyczące kar za wymianę komponentów silnika. W ostatnim okresie niemal każdy zespół korzysta z dodatkowych elementów jednostki napędowej, co prowadzi do kuriozalnych sytuacji, jak w GP Belgii czy GP Włoch, gdzie prawie połowa kierowców została karnie przesunięta na polach startowych. Stworzyło to ogromne zamieszanie.

Jeden z pomysłów F1 zakłada, że jakakolwiek wymiana elementu maszyny oznaczałaby przesunięcie na koniec stawki. Obecnie sytuacja wygląda inaczej, bo przekroczenie limitu np. silników spalinowych czy skrzyni biegów karane jest cofnięciem na polach startowych o ledwie pięć miejsc.

Dzięki nowemu rozwiązaniu kibicom łatwiej byłoby zrozumieć kolejność kierowców na polach startowych. Mielibyśmy do czynienia z podziałem na zawodników bez kar i tych cofniętych decyzją sędziów. W przypadku tej drugiej grupy o wyższej pozycji decydowałby czas uzyskany w kwalifikacjach, przez co nawet kierowcy ukarani mieliby o co walczyć w "czasówkach".

Czytaj także:
Koniec sporu w F1. Podjęto decyzję ws. sprintów
Alfa Romeo ogłosiła skład na sezon 2023

Źródło artykułu: