"To bajki". Nikt nie wierzy Red Bullowi w F1

Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Andreas Seidl
Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Andreas Seidl

- Jako dziecko nie lubiłem bajek, więc nawet nie słuchałem tych tłumaczeń - tak Andreas Seidl ocenił słowa Christiana Hornera. Szef Red Bulla konsekwentnie twierdzi, że jego zespół poniósł zbyt dużą karę w związku z przekroczeniem limitu wydatków.

Red Bull Racing przekroczył limit wydatków w sezonie 2021, czym złamał regulamin finansowy Formuły 1. Zespół musi w związku z tym zapłacić 7 mln dolarów kary, ograniczono mu też dostęp do tunelu aerodynamicznego o 10 proc. Christian Horner określił karę jako "drakońską". Zdaniem szefa Red Bulla, może ona kosztować ekipę nawet 0,5 s na okrążeniu, co wpłynie na wyniki F1 w roku 2023.

Horner zorganizował specjalną konferencję prasową, na której przekonywał, że Red Bull jest ofiarą całej sytuacji, a jego rywale próbują powstrzymać zespół wszelkimi dostępnymi środkami. Co na to konkurencja?

- Mam mieszane uczucia. Dobrze, że to już za nami, że FIA przeprowadziła audyty wszystkich zespołów i to w sposób bardzo sumienny. Potwierdziły one, że tylko jeden zespół złamał przepisy F1 - powiedział motorsport.com Andreas Seidl, szef McLarena.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siatkarz romantyk. Taką niespodziankę sprawił partnerce

Zdaniem Seidla, orzeczona przez FIA kara "zniechęca zespoły do przekraczania czerwonej linii", ale też podobnie jak w przypadku szefów Mercedesa czy Ferrari, uznaje on grzywnę za niezbyt dotkliwą. - Jeśli spojrzymy na tę karę, to nie pasuje do rozmiaru wykroczenia. Nie jest wystarczająco surowa. Mam nadzieję, że będziemy szli naprzód w przyszłości w podobnych sytuacjach, że kary będą bardziej surowe - ocenił Niemiec.

- Ograniczenie tunelu aerodynamicznego o 10 proc. robi różnicę, ale znów, jeśli porównasz to z rozmiarem wykroczenia, to kara nie współgra z przewinieniem - dodał szef zespołu z Woking.

Seidl wyśmiał też słowa, jakie padły na konferencji Hornera, który próbował przedstawiać Red Bulla w roli ofiary. - Nawet tego nie oglądałem. Jako dziecko nie lubiłem bajek, więc nie słuchałem tych tłumaczeń. Audyt FIA pokazuje, że limit wydatków działa. Dziewięć ekip zdołało się zmieścić w granicy budżetowej. Dlatego moim zdaniem błędem jest obwinianie różnej interpretacji przepisów o to, że przekroczyło się limit - skomentował szef McLarena.

Z kolei Frederic Vasseur z Alfy Romeo ma obawy, że łagodna kara dla Red Bulla skutkować będzie tym, że inne ekipy F1 chętnie będą łamać regulamin finansowy. - Z mojego punktu widzenia, kara nie jest zbyt dotkliwa ze strony sportowej. Musimy być pewni, że ona nie zachęci zespołów do nadmiernych wydatków w przyszłości. Każdy będzie dokonywał własnych obliczeń, czy warto wydać X milionów więcej, a potem pogodzić się z ograniczeniem pracy w tunelu aerodynamicznym o 10 proc. - powiedział Vasseur.

Czytaj także:
To koniec Micka Schumachera w F1. Jego następca jest pewny swego
Słowa Alonso rozbawiły Hamiltona. Spięcie mistrzów F1

Komentarze (1)
avatar
Mark2
1.11.2022
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Kara dla RedBulla jest śmieszna i zachęca bogate zespoły do przekraczania budżetu.