Fernando Alonso ma 41 lat i jest najstarszym kierowcą w Formule 1, ale wciąż czuje się na siłach, by konkurować ze znacznie młodszymi rywalami. Jego wiek zaczyna być jednak przeszkodą, bo latem szefowie Alpine nie chcieli zaoferować Hiszpanowi wieloletniej umowy, obawiając się jego nagłego regresu formy. Sytuację wykorzystał Aston Martin.
Zespół z Silverstone podpisał z Alonso wieloletni kontrakt. Nieoficjalnie wiadomo, że mowa o umowie 2+1, która po spełnieniu określonych celów i wytycznych mogłaby obowiązywać aż do końca sezonu 2025. Wtedy kierowca z Oviedo będzie miał 44 lata i nie można wykluczyć, że przyjdzie mu pożegnać się z F1.
Alonso ma świadomość, że nie będzie w stanie ścigać się w nieskończoność. Dlatego już teraz myśli o "życiu po życiu", jak w slangu kierowców określa się etap po zakończeniu kariery. - Nie mam jeszcze niczego jasnego w głowie, ale wiem, że pewnego dnia przestanę rywalizować. Będę miał wtedy 25-letni bagaż doświadczeń, który może się przydać każdej ekipie - powiedział dwukrotny mistrz świata w rozmowie z "The Race".
ZOBACZ WIDEO: Wymowna reakcja Lewandowskiego. "Puścił stres"
Hiszpan nie wyklucza, że w przyszłości zostanie szefem Aston Martina. - Kto wie. Mam nadzieję, że Aston Martin będzie zespołem, który będzie kontynuował to, co mamy w planach robić w kolejnych latach - skomentował Alonso.
Z ustaleń "The Race" wynika, że Fernando Alonso miał rozmawiać z właścicielem Aston Martina o swojej roli po zakończeniu kariery. Miliarder Lawrence Stroll od dłuższego czasu jest pod wrażeniem osoby Hiszpana i już w przeszłości próbował ściągnąć go do swojej ekipy. Dość powiedzieć, że krótko po ogłoszeniu transferu 41-latka do Aston Martina w roli ambasadora dołączył Pedro de la Rosa. Hiszpan jest bliskim przyjacielem Alonso.
Tymczasem Alonso powiedział "The Race", że jakakolwiek rola w padoku F1 przyniosłaby mu szczęście. - Mogę być wartością dodaną dla zespołu - ocenił były mistrz świata, który równie dobrze widzi siebie m.in. w roli trenera młodych kierowców czy też konsultanta technicznego. Objęcie takiego stanowiska miałoby ten plus, że Alonso mógłby się nadal ścigać - w wyścigach długodystansowych albo rajdach.
- Nie wiem, czy po F1 czekają mnie wyścigi samochodowe czy może Dakar. Wygrywałem już wyścigi długodystansowe, zwyciężałem 24h Le Mans czy Daytona 24h, więc mogę uznać, że nie czuję już takiej ekscytacji. Może uznam, że Dakar stanowi takie wyzwanie - podsumował Alonso, który za kierownicą Toyoty wystartował w Rajdzie Dakar w roku 2020.
Czytaj także:
Ferrari może stracić Charlesa Leclerca. Popłoch we włoskim zespole
Czy kryptowaluty wpędzą F1 w tarapaty? Niepokój w padoku