"To już jest tragedia". Niemcy odczuwają brak Schumachera

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Michael Schumacher
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Michael Schumacher

Michael Schumacher sprawił, że w pewnym momencie F1 stała się sportem narodowym w Niemczech. Teraz sytuacja wygląda inaczej. Niewiele brakowało, a w sezonie 2023 w stawce nie byłoby ani jednego Niemca. - To jest tragedia - mówi Norbert Haug.

Michael Schumacher zdobył siedem tytułów mistrza świata Formuły 1, budując swoją markę od połowy lat 90., aż stał się legendą Ferrari i królowej motorsportu. W najlepszym okresie (2000-2004) wyścigi F1 w Niemczech zaczęły oglądać miliony Niemców, a tory kartingowe pękały w szwach. Dzieci chciały bowiem podążać drogą Schumachera.

Sukcesy "Schumiego" doprowadziły do tego, że nikt nie myślał o usunięciu GP Niemiec z kalendarza F1, a kraj miał jedną z liczniejszych reprezentacji w stawce. W jego ślady poszli też Sebastian Vettel, który zdobywał mistrzostwa F1 w latach 2010-2013 i Nico Rosberg (2016). Jednak żaden z nich nie zdołał porwać za sobą tłumów. Efekt? Obecnie sytuacja wyścigów w Niemczech wygląda fatalnie.

GP Niemiec już przed kilkoma laty wypadło z kalendarza F1, bo impreza przynosiła straty i promotorzy nie chcieli przepłacać za prawa do organizacji zawodów. Mick Schumacher nie był w stanie nawiązać do osiągnięć ojca i stracił miejsce w stawce. Gdyby nie fakt, że w Haasie zastąpił go doświadczony Nico Hulkenberg, to Niemcy po raz pierwszy od początku lat 90. nie mieliby swojego kierowcy w F1.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

- To już jest tragedia. Każdy entuzjasta sportów motorowych powinien się wstydzić. W latach 1994-2016 mieliśmy mistrzów świata z Niemiec, sukcesy Schumachera, Vettela i Rosberga. Mercedes ze swoimi zespołami partnerskimi też wygrywał tytuły mistrzowskie. Potem ekipa fabryczna Mercedesa zdominowała F1 w sezonach 2014-2021 - wspomniał w stacji RND Norbert Haug, były szef Mercedesa w F1.

- Przez kilkanaście lat Niemcy organizowały po dwa wyścigi F1 i za każdym razem trybuny pękały w szwach. Na torach było ponad 100 tys. ludzi. Do tego zawody w RTL oglądało ponad 12 mln osób. Obecnie widownia F1 w Niemczech wynosi 3 mln - dodał Haug.

Skrytykował też pośrednio swojego byłego pracodawcę i zwrócił uwagę na to, że Mercedes ma siedzibę w brytyjskim Brackley i mocniej zależy mu na rozwoju kierowców z Wielkiej Brytanii. - W roku 2010 mieliśmy jeszcze siedmiu kierowców z Niemiec w F1. Teraz jest tylko Hulkenberg, który w najlepszym wypadku pełnić będzie drugorzędną rolę. Schumacher został rezerwowym, ale chociaż w konkurencyjnym zespole (Mercedes - dop. aut.) - ocenił były szef niemieckiego zespołu.

- Od lat nie mieliśmy GP Niemiec. Nie dało się chyba opracować i stworzyć mniej ambitnej linii rozwoju niemieckiej strategii pod kątem F1. To dotyczy przede wszystkim Mercedesa, który funkcjonuje w oparciu o bazę w Wielkiej Brytanii i ma za kierowców dwóch świetnych Anglików - dodał Haug.

Nadzieją dla Niemiec może być pojawienie się Audi w F1 w roku 2026. - Audi, Mercedes, automobilkluby AvD i ADAC, niemieccy sponsorzy. Oni wszyscy powinni działać razem, pracować z młodymi ludźmi. Tak, aby nasz kraj nie padł ofiarą osób, które nienawidzą samochodów i lekceważą fakt, że dobrobyt Niemiec w dużej mierze zbudowany został na produkcji aut i ich eksporcie - podsumował Haug.

Czytaj także:
Sędziowie zmienili wyniki. Polak zwycięzcą pierwszego etapu Dakaru!
Ciężarówka niemal wjechała w kibiców. Chwile grozy na Dakarze

Komentarze (0)