Na niespełna miesiąc przed startem nowego sezonu Formuły 1, coraz większe emocje budzi wprowadzony na początku 2023 roku zakaz wypowiadania się kierowców ws. światopoglądowych i politycznych. Ruch FIA nie spodobał się większości stawki F1, dlatego nie wiadomo, jak zachowają się zawodnicy przy okazji GP Bahrajnu na początku marca.
- Można na to spojrzeć na kilka sposobów. Sport nigdy nie powinien być wykorzystywany jako narzędzie polityczne. Sport ma zapewniać rozrywkę, stanowić pewną odskocznię. Jednak w Red Bullu nigdy nie nakładaliśmy żadnych ograniczeń na naszych kierowców. Nie ograniczaliśmy wolności słowa. Nasi kierowcy mogą mówić to, co myślą - powiedział Christian Horner, cytowany przez motorsport.com.
- To kwestia znalezienia równowagi. W dzisiejszych realiach każdy ma głos i nie należy go tłumić. Trzeba jednak do wszystkiego podchodzić odpowiedzialnie. Kierowcy nie powinni być robotami, którzy mają się tylko ścigać i nie mogą mieć własnego zdania. Tyle że, jak w przypadku wszystkich innych rzeczy, trzeba zadbać o odpowiedni balans - dodał szef Red Bull Racing.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sprytnie to zrobili. Tak zdobyli bramkę z rzutu wolnego
W tej chwili nie jest jasne, czy Mohammed ben Sulayem ugnie się pod presją kierowców F1 i zrezygnuje z kontrowersyjnego zakazu. Kilka tygodni temu prezydent FIA podkreślał, że wyścigi nie mogą stanowić platformy do promowania własnych poglądów i robienia polityki.
W padoku F1 powszechnie uznaje się ruch ben Sulayema jako ukłon w stronę krajów Bliskiego Wschodu, które obecnie są największymi sponsorami motorsportu, a równocześnie są najczęściej krytykowane za nieprzestrzeganie praw człowieka. Lewis Hamilton i Sebastian Vettel podczas wizyt w Arabii Saudyjskiej, Katarze czy Bahrajnie zwracali uwagę na te kwestie.
Zdaniem niektórych, to tylko kolejny element walki pomiędzy FIA a F1. W ostatnich miesiącach ben Sulayem toczy bowiem otwarty konflikt z właścicielami Formuły 1. - Nie chcę zostać wciągnięty w komentowanie tego tematu. FIA jest organem regulacyjnym tego sportu. Ma trójstronną umowę w ramach Porozumienia Concorde z zespołami i właścicielem F1, do którego należą prawa komercyjne. Te kwestie muszą zostać rozstrzygnięte między FIA a Liberty Media, to nie jest nasza sprawa - odpowiedział Horner, pytany o konflikt na szczycie Formuły 1.
Czytaj także:
Pachnie buntem w F1. Kierowcom nie podoba się zakaz wypowiedzi
Mercedes stworzy sojusz z inną ekipą? Nie brakuje plotek w F1