Pachnie buntem w F1. Kierowcom nie podoba się zakaz wypowiedzi

- Wszyscy są zaniepokojeni - mówi Alexander Albon o zakazie wypowiedzi ws. politycznych i światopoglądowych, jaki FIA nałożyła na kierowców F1 od początku 2023 roku. Stawka Formuły 1 chce zachować wolność słowa i swobodę wypowiadania się.

Katarzyna Łapczyńska
Katarzyna Łapczyńska
protest przed wyścigiem F1 Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: protest przed wyścigiem F1
W grudniu FIA zaktualizowała Międzynarodowy Kodeks Sportowy, wprowadzając do niego zakaz wypowiadania się kierowców w sprawach politycznych, religijnych i światopoglądowych bez uprzedniej zgody. Począwszy od sezonu 2023, jeśli kierowca Formuły 1 chce skomentować bieżące wydarzenia, musi najpierw poprosić o zgodę władze światowej federacji.

Ruch federacji był zaskoczeniem, bo w ostatnich latach wielu kierowców, przede wszystkim Lewis Hamilton i Sebastian Vettel, wykorzystywali weekendy F1 do promowania ważnych kwestii społecznych. Najczęściej dotyczyły one walki z rasizmem w ramach Black Lives Matter i dbania o środowisko naturalne. Co więcej, sama F1 uruchomiła w roku 2020 kampanię "We Race As One", której celem było wspieranie tolerancji.

Poczynania FIA spotkały się z powszechną krytyką, bo odbiera się je jako ustępstwo względem krajów Bliskiego Wschodu. Hamilton i pozostali kierowcy F1 najczęściej brali na celownik takie państwa jak Arabia Saudyjska, Katar czy Bahrajn, gdzie łamane są prawa człowieka.

ZOBACZ WIDEO: Gorące komentarze w sieci po hicie KSW. Mamy odpowiedź Radka Paczuskiego

Temat zakazu wypowiedzi interesuje kierowców, co w poniedziałek zdradził Alexander Albon. Reprezentant Williamsa podczas premiery modelu FW45 zdradził, że jego koledzy z F1 są mocno zaniepokojeni nowymi wytycznymi. - Popieraliśmy "We Race As One" i inne kampanie, a teraz FIA próbuje od tego odejść. Musimy zobaczyć, co będzie dalej - powiedział kierowca Williamsa, cytowany przez motorsport.com.

- Musimy mieć możliwość swobodnego wypowiadania się. Jestem pewien, że wcześniej czy później uzyskamy jasność co do tego, co naprawdę FIA próbuje zrobić - dodał Taj.

Mohammed ben Sulayem w ostatnich tygodniach bronił decyzji FIA i mówił, że wyścigi nie mogą być "platformą do prywatnych celów osobistych". Jednak słowa prezydenta federacji nie wszystkich przekonują. - Do nas, jako kierowców F1, przychodzi wielu ludzi i patrzą na nas jak na rzeczników problemów na całym świecie - wyjaśnił Albon.

- Czuję, że obowiązkiem kierowców jest uświadamianie ludzi na temat tego, co dzieje się w różnych sytuacjach. Teraz trudno jest nam zrozumieć, co FIA próbuje tym uzyskać. Jednak zobaczymy - podsumował.

Czytaj także:
"Mur chiński". Red Bull definitywnie zrywa z gigantem
Ford nie tylko w F1. Ambitne plany Amerykanów

Czy popierasz zdanie Alexandra Albona?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×