We wtorek odbyła się prezentacja nowego bolidu Ferrari. Włosi przyzwyczaili, że zwykle premiera miała miejsce we wnętrzach fabryki w Maranello. Tym razem wybrano jednak pobliski tor Fiorano, gdzie zorganizowano specjalne trybuny. Na nich usiedli pracownicy i kibice Ferrari. To właśnie oni jako pierwsi zobaczyli model SF23 na torze.
Podczas gdy zwykle ekipy unikają publicznego prezentowania maszyn i robią wszystko, by ukryć szczegóły nowych konstrukcji, Charles Leclerc i Carlos Sainz mieli okazję pokonać pierwsze kilometry za kierownicą SF23. Ten ruch wywołał lawinę komentarzy, bo stajnia z Maranello sporo ryzykowała. Wystarczyła niewielka awaria, a prezentacja zakończyłaby się klapą.
Warto zauważyć, że chociażby Red Bull Racing przy okazji premiery modelu RB19 w Nowym Jorku, tak naprawdę pokazał jedynie nowe malowanie. "Czerwone byki" nie przywiozły do Stanów Zjednoczonych tegorocznego bolidu, bo nie chciały, aby rywale zdołali podpatrzeć niektóre rozwiązania przed startem nowego sezonu Formuły 1.
ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia
- To było niesamowite. Pozwolę sobie pochwalić Ferrari za to, co zostało przygotowane i jak wyglądała prezentacja. Formuła 1 potrzebuje tego typu wydarzeń. Takich prezentacji, na które zaprasza się media, kibiców, sponsorów, inżynierów i mechaników - powiedział Carlos Sainz, cytowany przez motorsport.com.
- Zachowaliśmy się odważnie jako zespół, aby pokazać bolid jadący na torze, bez trzymania tego wszystkiego w tajemnicy. To było odważne, bo pierwsze okrążenie nowego samochodu zawsze może nie wypalić. Podjęliśmy ryzyko, aby zrobić coś innego niż zwykle i mam nadzieję, że wam się podobało - dodał hiszpański kierowca.
W środę Ferrari ponownie wyjedzie modelem SF23 na tor. Włosi zaplanowali tzw. dzień filmowy, który pozwala pokonać dystans 100 kilometrów w celu kręcenia materiałów promocyjnych. Przy tej okazji ekipa chce sprawdzić, czy wszystko w nowej maszynie działa jak należy. - Aż do testów i wyścigu w Bahrajnie nie będziemy wiedzieli, jak zachowuje się bolid, ale przynajmniej zrobiliśmy kilka kroków we właściwym kierunku - podsumował Sainz.
Czytaj także:
- Syn miliardera mistrzem F1? Fernando Alonso tego nie wyklucza
- Prezentacja bolidu i od razu wyjazd na tor. Ferrari zorganizowało wielkie show