Eksperyment w F1. W trosce o środowisko

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1

W GP Emilia Romagna, które odbędzie się w maju, dojdzie do eksperymentu w kwalifikacjach F1. Runda na Imoli posłuży sprawdzeniu, jak zespoły radzą sobie z mniejszą liczbą opon. W ten sposób Formuła 1 zamierza troszczyć się o środowisko naturalne.

W tym artykule dowiesz się o:

Formuła 1 dąży do tego, by ograniczyć liczbę opon dostarczanych na poszczególne wyścigi. Dlatego też kwalifikacje do wyścigu o GP Emilia Romagna posłużą do pewnego rodzaju eksperymentu - dowiedział się portal motorsport.com. Ekipy otrzymają na Imoli jedynie 11 kompletów ogumienia, podczas gdy tradycyjnie mają do dyspozycji 13 zestawów.

Obecnie kierowcy mają dowolność w wyborze opon podczas kwalifikacji F1, ale eksperyment na Imoli zmieni reguły gry. W Q1 wszyscy będą zobowiązani do korzystania z twardej mieszanki, w Q2 kierowcy będą musieli sięgnąć po pośrednie gumy, by ostatecznie w Q3 skorzystać z miękkich mieszanek.

Łącznie w trakcie weekendu wyścigowego zespoły będą mieć dostęp do trzech zestawów twardego ogumienia, czterech pośredniego i czterech miękkiego. Plan F1 zakłada, że ekipy będą miały sześć kompletów na kwalifikacje, a pięcioma pozostałymi będą mogły dowolnie zarządzać w treningach i wyścigiem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!

Po raz pierwszy eksperyment z mniejszą liczbą opon odbędzie się na GP Emilia Romagna (18-21 maja), ale na tym nie koniec. Latem, na jednej z rund rozgrywanych tuż przed przerwą wakacyjną, Formuła 1 powtórzy ten test. Jeśli sprawdzian wypadnie zgodnie z oczekiwaniami, rozwiązanie może zostać wprowadzone na stałe w roku 2024.

Zmniejszenie liczby opon może mieć ogromny wpływ na środowisko naturalne. Pirelli po każdej rundzie F1 jest zmuszone niszczyć przygotowane wcześniej ogumienie. Wynika to chociażby z faktu, że włoski producent przywozi ponad 500 opon deszczowych na każde Grand Prix, a zazwyczaj nie są one wykorzystywane ze względu na brak opadów.

- Niszczymy opony, aby dało się je spakować do mniejszej liczby kontenerów i wysyłamy z powrotem do Wielkiej Brytanii. Tam poddajemy je recyklingowi w fabryce cementu w pobliżu Didcot - ujawnił w 2020 roku Mario Isola, który w Pirelli odpowiada za F1.

Opony choć raz założone na felgi muszą zostać zniszczone, bo nie można ich zdjąć. Próba ich demontażu mogłaby doprowadzić do zniszczenia ogumienia albo utraty jego właściwości. Pirelli od lat woli dmuchać na zimne, bo jakikolwiek problem z kołem przy prędkości ponad 300 km/h mógłby się zakończyć tragicznie dla kierowcy F1.

- Opony przeznaczone do zniszczenia spalamy w wysokiej temperaturze i wytwarzamy w ten sposób energię, nie tworzymy przy tym zanieczyszczenia. Badamy wiele możliwych sposobów, jaki możemy poddawać recyklingowi nasze ogumienie. Ten jest najlepszy - tłumaczył Isola przed trzema laty.

Czytaj także:
- Lewis Hamilton w szoku. Z Mercedesem jest gorzej niż myślał
- Przelicytowali Orlen. Firma wyłożyła na stół 100 mln dolarów

Komentarze (0)