Przelicytowali Orlen. Firma wyłożyła na stół 100 mln dolarów

Sezon 2023 jest kolejnym, w którym logo Orlenu będzie się pojawiać w F1. Płocka firma zmieniła jednak partnera i przeniosła się do Alpha Tauri. Orlen przekonał się bowiem, że wzrost popularności dyscypliny winduje stawki sponsorskie.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Daniel Obajtek (po lewej) i Robert Kubica (po prawej) Materiały prasowe / Orlen Team / Na zdjęciu: Daniel Obajtek (po lewej) i Robert Kubica (po prawej)
Orlen pojawił się w Formule 1 w roku 2019. Od tego momentu w dyscyplinie sporo się zmieniło. Dość powiedzieć, ze kilka lat temu Williams witał polską firmę z pocałowaniem ręki, bo ekipie z Grove groziła upadłość. Dlatego za ok. 10 mln dolarów Daniel Obajtek wynegocjował dość znaczącą ekspozycję loga Orlenu na bolidach Williamsa, jak i przyczynił się do powrotu Roberta Kubicy do F1.

W sezonach 2020-2022 przedsiębiorstwo z Płocka było sponsorem tytularnym Alfy Romeo, gdzie z kolei Kubica został kierowcą rezerwowym. W tym przypadku umowa sponsorska była warta ok. 10-12 mln dolarów rocznie. Chociaż obie strony były zadowolone ze współpracy, to do kolejnego przedłużenia kontraktu nie doszło. "Winna" w tym przypadku jest rosnąca popularność F1, która winduje stawki porozumień sponsorskich.

Ile trzeba zapłacić za obecność w F1?

Jak informowaliśmy w WP SportoweFakty, Alfa Romeo przed sezonem 2023 otrzymała propozycję z firmy Stake, która za trzy lata współpracy zaoferowała ponad 100 mln dolarów. Daje to nieco ponad 30 mln dolarów za sezon. Firma z branży kasyn kryptowalutowych przelicytowała Orlen trzykrotnie. W tej sytuacji polskie przedsiębiorstwo paliwowe poszukało szczęścia gdzieś indziej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!

Orlen nie chciał zwiększać nakładów na F1, więc dogadał się z Alpha Tauri, a umowa opiewa na kwoty zbliżone do tych, jakie polski gigant paliwowy wydawał do tej pory. Kontrakt nie obejmuje już pracy dla Kubicy w roli rezerwowego, Orlen nie widnieje też w nazwie Alpha Tauri.

Firma z Płocka zachowała zatem miejsce w elitarnym gronie. Łącznie w F1 jest ok. 300 sponsorów. Najmniejsi płacą ok. 100 tys. dolarów, ale za taką kwotę możemy liczyć co najwyżej na umieszczenie nazwy przedsiębiorstwa na stronie internetowej zespołu. Mniejsi sponsorzy często też kupują pakiety warte od 500 do 750 tys. dolarów rocznie. Pozwalają one na umieszczenie logotypu firmy na wybranym Grand Prix.

Poważny sponsoring w F1 zaczyna się od kwoty 1 mln dolarów rocznie. Za taką kwotę, w przypadku mniejszych ekip, można już myśleć o umieszczeniu małego loga na bolidzie na cały sezon. Nieco lepsza ekspozycja na samochodach i kombinezonach kierowców to już wydatek rzędu 5-7 mln dolarów.

Aby obecnie widnieć w nazwie zespołu F1 należy wydać od 20 do 50 mln dolarów, co tłumaczy, dlaczego Orlen zakończył współpracę z Alfą Romeo. Wiele w tym przypadku zależy też od poziomu ekipy. Petronas płaci Mercedesowi ok. 42 mln dolarów rocznie, a Red Bull Racing zawarł z Oracle kontrakt na rekordowe 100 mln dolarów za sezon.

Inna droga do F1

Firmy zainteresowane wejściem do Formuły 1 mają też dwie inne drogi. Pierwsza to bezpośredni sponsoring królowej motorsportu. Na liście partnerów F1 znajdziemy takie przedsiębiorstwa jak Pirelli, Rolex, DHL i dobrze znane Orlenowi - Aramco. Saudyjski gigant paliwowy stał się największym sponsorem dyscypliny. Jego 10-letni kontrakt opiewa na kwotę 500 mln dolarów.
Orlen od tego sezonu współpracuje z Alpha Tauri Orlen od tego sezonu współpracuje z Alpha Tauri
Inną opcją na zaistnienie w F1 jest współpraca z kierowcami, choć w tym przypadku pole manewru jest mocno ograniczone. Jeśli zespół posiada partnera paliwowego, to siłą rzeczy jego zawodnik nie może promować konkurencyjnej marki z tej branży.

Obecnie wielu kierowców F1 ma swoich wieloletnich partnerów. Max Verstappen od dawna może liczyć na wsparcie Jumbo, od niedawna jego partnerem została też platforma Viaplay, a zimą na współpracę z dwukrotnym mistrzem świata zdecydowało się EA Games. Za to Carlos Sainz od lat wspierany jest przez producenta piw z Hiszpanii - Estrella Galicia.

Niezrealizowanie marzenie Daniela Obajtka

Gdy Orlen wchodził do F1 w sezonie 2019, Daniel Obajtek nie wykluczał, że w przyszłości kierowana przez niego firma stanie się właścicielem jednego z zespołów. Na tamtą chwilę był to scenariusz, którego nie można było wykluczyć. Upadające Force India w połowie 2018 roku zostało sprzedane za 90 mln funtów. Zdarzały się też sytuacje, gdy ekipy zmieniały właściciela za przysłowiowego dolara, bo biznesmeni mieli dość dokładania do biznesu.

Dziś jedno wiemy na pewno - Orlen nie kupi zespołu F1. Wzrost popularności dyscypliny, a także uzdrowienie finansów ekip poprzez wprowadzenie limitów budżetowych doprowadziły do tego, że stajnie stały się przedsiębiorstwami przynoszącymi zyski. To automatycznie podbiło ich wartość, a ich właściciele ani myślą pozbywać się swoich biznesów.

Gdy w ubiegłym tygodniu zaczęto spekulować o możliwej sprzedaży Alpha Tauri, gdzie zresztą Orlen jest obecnie sponsorem, padła kwota 700 mln dolarów. To niemal 3,1 mld zł. Chociaż zysk firmy z Płocka za rok 2022 wyniósł 35,4 mld zł, to jednak trudno oczekiwać, aby społeczeństwo pozytywnie zareagowało na wiadomość o kupnie zespołu F1.

Właściciela zmienia też Alfa Romeo (firma odpowiedzialna za tę ekipę nazywa się Sauber). Szwajcarską ekipę, z którą Orlen powiązany był w latach 2020-2022, przejmie niemieckie Audi. Za 75 proc. akcji firmy zapłaci ok. 450-500 mln dolarów.

Wysokie koszty zakupu zespołu F1 to też efekt zamknięcia się mistrzostw na nowe zespoły. Zbudowanie ekipy od zera oznacza jednak jeszcze wyższe wydatki. Samo wpisowe w Formule 1 wynosi 200 mln dolarów, choć mówi się o jego podniesieniu do 600 mln dolarów. Do tego dochodzą koszty budowy fabryki, tunelu aerodynamicznego, biura, sprzętu oraz zdobycia know-how, bez którego o sukces w F1 niezwykle ciężko.

Chętnych na starty w F1 nie będzie jednak brakować. Przychody królowej motorsportu za rok 2022 wyniosły ponad 2,5 mld dolarów. Z tej kwoty 1,157 mld dolarów rozdysponowano między zespoły. Z tego też powodu jesteśmy świadkami zakulisowej wojny o rozszerzenie mistrzostw. FIA chce nowych ekip, aby dalej zwiększać przychody F1. Obecne ekipy mówią "nie", bo podział tortu finansowego na większą liczbę graczy będzie dla nich oznaczał mniejsze zyski.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Rosjanin wygrał w Trybunale Sprawiedliwości UE. Poszło o sankcje
- Lewis Hamilton pozbawiony tytułu? Były szef F1 szokuje

Czy cieszy cię fakt, że Orlen promuje się poprzez F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×