Mercedes w minionym sezonie Formuły 1 wygrał tylko jeden wyścig, ale powszechnie uważano, że obecna kampania będzie znacznie lepsza w wykonaniu Niemców. Lewis Hamilton i George Russell zapowiadali, że powalczą o tytuł mistrzowski, ale wystarczył jeden wyścig, aby stajnia z Brackley została sprowadzona na ziemię.
Mercedes przy budowie modelu W14 pozostał wierny koncepcji przedstawionej przed rokiem, polegającej na posiadaniu minimalnie rozwiniętej sekcji bocznej bolidu. Już przy okazji GP Bahrajnu za błąd uznał to Lewis Hamilton, a Toto Wolff przyznał mu rację i zapowiedział gruntowne zmiany w samochodzie.
Słowa Austriaka nie spodobały się Eddiemu Jordanowi. Były właściciel zespołu z Silverstone, startującego obecnie w F1 jako Aston Martin, wezwał szefa Mercedesa do wzięcia odpowiedzialności za swoje decyzje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan
- To on jest szefem zespołu. Byk zatrzymuje się razem z nim. Wszystko w fabryce dzieje się pod jego okiem. Obwinianie czy też krytykowanie kogokolwiek z inżynierów czy projektantów, to nieszczere zachowanie. Wręcz głupie - powiedział Jordan w podcaście "Formula For Success".
- Nienawidzę słuchać takich wypowiedzi. To Wolff powinien zachować się jak mężczyzna, wstać i powiedzieć "mój zespół, moi ludzie, nie wykonał odpowiedniej pracy, ale nadchodzą czasy, na które czekamy i będziemy silniejsi niż w roku 2022". Myślę, że Toto jest wystarczająco silny i dorosły, aby mieć odwagę to przyznać - dodał 74-latek.
Zdaniem Jordana, krytyka Wolffa pod adresem własnych pracowników jest "nieszczera i prostacka". Zwłaszcza że to Austriak, jako szef zespołu, musiał zaakceptować decyzje dotyczące m.in. kierunku rozwoju bolidu.
Czytaj także:
- Mercedes przeprosił kibiców. Ostatnie wyniki "zraniły zespół"
- Nici z głośnego transferu w F1? Młody talent może stracić olbrzymią szansę