Fernando Alonso wpędził się w problemy już na starcie GP Arabii Saudyjskiej. Dwukrotny mistrz świata Formuły 1 źle ustawił się w wyznaczonym polu, za co otrzymał karę 5 s. Odbył ją przy okazji późniejszego pit-stopu. Okazało się jednak, że jeden z mechaników Aston Martina dotknął wcześniej bolidu, przez co kara nie została poprawnie zrealizowana.
Analiza całej sytuacji zabrała sędziom kilkadziesiąt minut. Alonso zdążył dojechać do mety na trzeciej pozycji, pojawić się na podium, odebrać trofeum i dopiero później poinformowano o nałożeniu na niego kolejnej kary. Dopisanie do jego wyniku 10 s sprawiło, że na "pudło" wskoczył George Russell.
Alonso nie przejął się jednak karą. - Czuję się dobrze. Nie odczuwam żadnego bólu czy smutku. Byłem na podium, mam z tego zdjęcie, trzymałem trofeum, celebrowałem z zespołem. Co najwyżej mam teraz trzy punkty mniej do klasyfikacji F1 - powiedział kierowca Aston Martina w Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan
- To bardziej FIA zrobiła kiepskie show. To nie jest dobre dla fanów, gdy masz 35 okrążeń, by poinformować o karze, a tego nie robisz. Sędziowie mieli wystarczająco dużo czasu, aby to przeanalizować. Może byłbym w stanie zbudować sobie 11 s przewagi nad kolejnym kierowcą? - dodał Alonso.
Zdaniem Hiszpana, w całej sytuacji najbardziej poszkodowani są kibice. - Nie daliśmy im odpowiedniego widowiska. Wiem, że zespół próbował wyjaśnić sprawę z sędziami, bo nie do końca rozumiemy tę decyzję o drugiej karze - przyznał były mistrz świata.
- Nie będę się tym zbytnio przejmować, bo najważniejsze, że świętowałem z ekipą. Może mam trzy punkty mniej, ale spróbujemy wygrać za dwa tygodnie w Australii - podsumował kierowca Aston Martina.
Czytaj także:
- Konflikt w Red Bullu? Nowe porządki po śmierci miliardera
- Zwolnienia pracowników w Mercedesie? Mogą polecieć głowy