Protesty we Francji zagrożeniem dla F1. Co z GP Monako?

Materiały prasowe / Alfa Romeo F1 ORLEN / Na zdjęciu: Valtteri Bottas na torze w Monako
Materiały prasowe / Alfa Romeo F1 ORLEN / Na zdjęciu: Valtteri Bottas na torze w Monako

GP Monako zaplanowano na końcówkę maja, ale wyścig F1 w księstwie może zostać storpedowany przez trwające we Francji protesty. Mają one związek z podniesieniem wieku emerytalnego. Związkowcy z branży energetycznej nie wykluczają bojkotu F1.

W tym artykule dowiesz się o:

Francja podniosła wiek emerytalny z 62 do 64 lat, zaś prawa do pełnej emerytury będą przysługiwać po przepracowaniu co najmniej 43 lat. Reforma emerytalna została przeforsowana przez prezydenta Emmanuela  Macrona pomimo wyraźnego sprzeciwu społeczeństwa.

Głowa francuskiego państwa argumentuje jednak, że nie miała wyjścia, bo kraj miał jeden z niższych wieków emerytalnych w całej Unii Europejskiej. Nie uspokoiło to sytuacji, stąd też od kilkunastu dni na ulicach Paryża i innych największych miast trwają protesty. Na tym jednak nie koniec.

Związkowcy z CGT Energie, firmy działającej w sektorze energetycznym, zapowiedzieli storpedowanie kluczowych imprez sportowych, aby zmusić władze Francji do wycofania się z reformy emerytalnej. Działacze są gotowi odciąć zasilanie podczas turnieju tenisowego Roland Garros, jak i wyścigu Formuły 1 o GP Monako.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Mini Majk" vs. Szpilka. Kto wygrał wyścig?

Już wcześniej związkowcy z CGT Energie przyznali się do dwóch wcześniejszych awarii zasilania - na lotnisku w Montpellier oraz w szkole w Herault, którą odwiedził Macron.

GP Monako przewidziano na 26-28 maja. To oznacza, że władze Francji mają jeszcze nieco ponad miesiąc na ustabilizowanie sytuacji w kraju. Prezydent Macron poprosił już obywateli o 100 dni spokoju, w trakcie których atmosfera wokół reformy emerytalnej miałaby się uspokoić. Związkowcy odpowiedzieli na słowa głowy państwa, zapowiadając mu "100 dni działań i gniewu".

Monako formalnie jest osobnym państwem, ale jego położenie sprawia, że małe księstwo korzysta z francuskiej infrastruktury. To dość logiczne, biorąc pod uwagę, iż powierzchnia tego miasta-państwa liczy ledwie 202 hektary. Mieszka w nim niespełna 40 tys. osób, ale podczas weekendu F1 na ulicach Monte Carlo gromadzi się znacznie więcej ludzi.

Czytaj także:
- Nowa rola Vettela w F1? Plotki nabierają na sile
- Ferrari i Hamilton potrzebują wstrząsu. Dojdzie do transferu?

Komentarze (0)