Co roku, tuż przed wyścigiem Formuły 1 w Monte Carlo, rozgrywany jest charytatywny mecz piłkarski. Biorą w nim udział kierowcy i przedstawiciele zespołów F1, a także gwiazdy innych dyscyplin sportowych. W tegorocznym spotkaniu zagrali m.in. Charles Leclerc, Carlos Sainz, Pierre Gasly i Fernando Alonso. Zapewniło ono mnóstwo rozrywki zawodnikom, ale jeden z nich najadł się strachu.
Meczu charytatywnego nie ukończył Sainz, a w sieci pojawiły się zdjęcia, na których widać kierowcę Ferrari z bandażem założonym na prawym udzie. To doprowadziło do spekulacji, że 28-latek z powodu kontuzji będzie zmuszony opuścić GP Monako. Hiszpan szybko odniósł się do plotek.
"Chciałem tylko poinformować, że jestem w pełni gotowy do ścigania się w ten weekend w Monako. To, co wydarzyło się we wtorek, było po prostu kontaktem z rywalem podczas tradycyjnego meczu piłki nożnej. To żaden uraz. Od zawsze lubię grać w piłkę, a teraz nie mogę się doczekać weekendu" - przekazał Sainz w mediach społecznościowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kosmos! Ustanowili niezwykły rekord świata
Wpis kierowcy z Madrytu powinien uspokoić fanów Ferrari. Gdyby z jakiegoś powodu Carlos Sainz musiał przegapić wyścig w księstwie, szansę w czerwonym bolidzie najpewniej otrzymałby Antonio Giovinazzi. Włoch, który ścigał się regularnie w F1 w latach 2019-2021, jest obecnie pierwszym rezerwowym zespołu z Maranello.
Dla Ferrari najbliższy wyścig jest szansą na przełamanie kiepskiej passy. Jak dotąd sezon 2023 nie układa się po myśli włoskiej ekipy. Zajmuje ona czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów F1 i ma spore problemy, by wywalczyć choćby miejsce na podium pojedynczego wyścigu.
Równocześnie Ferrari będzie chciało w ten weekend zmazać plamę po ubiegłorocznym GP Monako. Wtedy Charles Leclerc i Carlos Sainz wywalczyli dwa pierwsze pola startowe, ale Włosi nie popisali się ze strategią w wyścigu, czego następstwem była wygrana Sergio Pereza. Hiszpan musiał zadowolić się drugą lokatą, w Monakijczyk - czwartą.
Czytaj także:
- Kubica na radarze miliardera. "Odbyliśmy miłą rozmowę"
- Hamilton dał słowo Mercedesowi? Transfer do Ferrari wątpliwy