Kubica na radarze miliardera. "Odbyliśmy miłą rozmowę"

Materiały prasowe / Racing Point / Na zdjęciu: Lawrence Stroll
Materiały prasowe / Racing Point / Na zdjęciu: Lawrence Stroll

Zbudował imperium modowe warte miliardy dolarów, na przygotowanie syna do F1 wydał fortunę, a Roberta Kubicę uznaje za bohatera. Lawrence Stroll, uznawany za współczesnego Midasa, chce teraz podbić F1. - Łączy pasję z biznesem - mówi o nim Kubica.

Jeszcze kilka lat temu Lawrence Stroll nie był znany przeciętnemu kibicowi Formuły 1. Sytuacja zmieniła się w roku 2017, gdy do Williamsa trafił jego syn - Lance. Kanadyjczyk był skazany na rywalizację w F1, bo ojciec od początku jego przygody z wyścigami dbał o to, by niczego mu nie brakowało. Inwestował pokaźne sumy w ekipy, które reprezentował jego syn. Kanadyjczyk już w kartingu i niższych seriach mógł liczyć na inżynierów z doświadczeniem w F1.

100 mln dolarów z myślą o synu

Szacuje się, że kanadyjski miliarder wydał nawet 100 mln dolarów na przygotowanie syna do startów w królowej motorsportu, wykładając na rozwój włoskiej Premy. Stroll nie chciał też, aby Lance miał kiepskie warunki w Williamsie, więc inwestował w zespół F1 jeszcze przed debiutem w sezonie 2017. Na poprawę infrastruktury brytyjskiej ekipy miał wydać kolejnych kilkadziesiąt milionów dolarów.

Biznesmen zakupił też Lance'owi używany bolid Mercedesa. W ten sposób młody kierowca miał szybciej uczyć się F1. W dobie zakazu testów, Stroll podróżował po różnych torach i odbywał prywatne jazdy starszą maszyną niemieckiej produkcji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bale błyszczy w nowej dyscyplinie

To właśnie w Williamsie miliarder z Kanady poznał Roberta Kubicę, gdy ten podejmował się próby powrotu do F1 w roku 2018. - Nie pozwolił, aby porażka powaliła go na ziemię. Upadł, ale się podniósł. Nie widziałem w sporcie czy życiu kogoś tak zdeterminowanego, kogoś tak zadziornego - powiedział Stroll o Kubicy w 2018 roku.

W padoku F1 powtarza się, że Stroll przyczynił się do powrotu Kubicy do F1. Kanadyjczyk miał bowiem dość porażek Williamsa i kłótni z szefostwem ekipy, więc w połowie 2018 roku za prawie 100 mln dolarów kupił upadające Force India, do którego przeniósł się wraz z synem. Dzięki temu w zespole z Grove w sezonie 2019 powstało wolne miejsce, które zajął krakowianin.

Co na to Kubica? - Lawrence faktycznie kupił zespół pod koniec 2018 roku, a czy pomógł w moim powrocie? Chyba nie. To duży pasjonat F1 i sportów samochodowych. Jest świetnym biznesmenem. Łączy pasję z biznesem. Jego syn Lance jeździ w F1 nie dlatego, że tata tego chce, tylko dlatego, że tata jest wielkim pasjonatem - powiedział Polak w rozmowie z WP SportoweFakty.

Kubica kilkukrotnie na radarze miliardera

Pobyt Kubicy w Williamsie zakończył się fiaskiem i gdy pod koniec 2019 roku było jasne, że Polak wypadnie ze stawki F1, Stroll znów sobie o nim przypomniał. Miliarder widział w nim kogoś na wzór mentora dla jego syna, oferując mu pozycję rezerwowego. Potwierdził to w niedawnej rozmowie z WP SportoweFakty Otmar Szafnauer, ówczesny szef ekipy z Silverstone.

- Odbyliśmy miłą rozmowę, gdy byłem na wakacjach we Włoszech, a on podróżował po okolicy rowerem i przypadkiem wpadliśmy na siebie. Usiedliśmy na kawie, był temat jego pracy jako rezerwowy w naszym zespole - powiedział nam Szafnauer. Polak wybrał jednak ofertę Alfy Romeo.

W tym okresie zespół z Silverstone zaczął startować już jako Aston Martin, po tym jak Kanadyjczyk nabył akcje brytyjskiego producenta samochodów. Wydał na ten cel 235 mln dolarów, ściągając do ekipy Sebastiana Vettela. Czterokrotny mistrz świata F1 miał uwiarygodnić jego projekt, równocześnie wznosząc go na wyższy poziom.

Lawrence Stroll (po prawej) zainwestował w F1 z powodu syna Lance'a (po lewej)
Lawrence Stroll (po prawej) zainwestował w F1 z powodu syna Lance'a (po lewej)

Stroll zaczął inwestować kolejne miliony - w rozbudowę fabryki w Silverstone i zatrudnienie nowych inżynierów. Zapowiedział, że z czasem ekipa F1 zacznie zarabiać na siebie, równocześnie poprawiając sprzedaż samochodów Aston Martina. Gdy w sezonie 2022 Aston Martin zawodził oczekiwania ekspertów, miliardera oskarżano o "spalanie pieniędzy". Aż przyszedł rok 2023 i transfer Fernando Alonso. Ekipa za sprawą Hiszpana wywalczyła cztery podia w pięciu wyścigach i ma chrapkę na więcej. Myśli nie tylko o wygrywaniu wyścigów, ale zdobyciu tytułów.

- Ta historia pokazuje, że determinacja i wiara w swoich ludzi jest ważna. Również kontynuowanie pracy nad samym sobą. Obecnie Aston Martinowi zarzuca się skopiowanie bolidu Red Bulla. Wcześniej, gdy ten zespół nazywał się Force India, to mówiono to samo i wtedy nazywano go "różowym Mercedesem". Nawet szef Red Bulla mówił niedawno, że na podium widzieliśmy trzy Red Bulle - tak sukces Aston Martina skomentował Kubica.

Jak Stroll zbudował swoje imperium?

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że posiadanie zespołu F1 to kaprys miliardera i gdy tylko jego syn będzie miał dość wyścigów, Stroll porzuci ekipę z Silverstone. Teraz nie jest to takie pewne. - Nawet gdyby Lance zdecydował, że nie chce się ścigać w F1, to jego ojciec nadal prowadziłby zespół - stwierdził w rozmowie z nami Kubica.

- Nie wyobrażam sobie jednak, by Lance jeździł w innej ekipie, niż ta należąca do jego ojca. Chyba że miałaby to być lepsza stajnia - dodał.

Jedno jest pewne. Strollowi nie powinny skończyć się fundusze na inwestycje w F1. Jego majątek ciągle rośnie. W kwietniu "Forbes" oszacował go na 3,6 mld dolarów, podczas gdy sześć lat wcześniej było to "tylko" 2,4 mld dolarów. To dowód na to, że pomimo wydatków związanych z motorsportem, budżet Kanadyjczyka się nie uszczuplił.

Lawrence Stroll chce w niedalekiej przyszłości zdobyć tytuł w F1
Lawrence Stroll chce w niedalekiej przyszłości zdobyć tytuł w F1

63-latek zbudował swoją pozycję dzięki branży odzieżowej. Jego ojciec Leo zaczął sprowadzać markowe ubrania do Kanady, rozwijając m.in. markę Pierre Cardin. Syn podziwiał działania ojca i już jako 17-latek dostał zgodę, by samemu powadzić część biznesu. Później zainwestował w takie firmy jak Ralph Lauren i Tommy Hilfiger.

Jednym z jego partnerów biznesowych, również w F1, jest Silas Chou. To miliarder z Hongkongu. Wspólnie z nim założył firmę Sportswear Holdings, która obecnie skupia wiele marek odzieżowych. Na początku lat 90. jej roczne obroty wynosiły 25 mln dolarów, dekadę później było to już ponad 2 mld dolarów rocznie.

Do imperium Strolla należą też takie marki jak Michael Kors czy Pepe Jeans. Istnieje zatem spora szansa, że przeciętny Polak będąc na zakupach w galerii handlowej, dorzuca kolejne grosze do jego majątku.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Ferrari chce zatrzymać swoją gwiazdę. Czy stworzy superduet z Hamiltonem?
- Hamilton w Ferrari? Szybka reakcja Mercedesa

Źródło artykułu: WP SportoweFakty