Robert Kubica startował w Williamsie w roku 2019 i najprawdopodobniej był to najgorszy okres w historii zespołu z Grove. Nieumiejętność zarządzania ekipą przez Claire Williams doprowadziła do licznych zaniedbań i braków finansowych, przez które Brytyjczycy mieli nawet problemy z bieżącą produkcją części. W takich warunkach zdobywanie punktów w Formule 1 było niemożliwe.
Kubica opuścił Williamsa po jednym sezonie i wiele się zmieniło w brytyjskim zespole od tego momentu. Przede wszystkim - właściciel. Amerykański fundusz Dorilton Capital stara się inwestować w ekipę kolejne środki, aby dogonić rywali w F1. Wieloletnie niedociągnięcia sprawiają jednak, że nie jest to łatwe.
- W Mercedesie mieliśmy sprzęt wart ok. 300 mln dolarów, którego w Williamsie po prostu nie ma. To jest zamknięty krąg i nie będziemy w stanie ich dogonić bez tego. Nawet gdybyśmy mogli wydać taką kwotę, to pomyślcie, ile czasu zajmuje zebranie 300 mln dolarów, a następnie ich odpowiednie wydanie - powiedział racefans.net James Vowles, szef Williamsa, który objął władzę w Grove na początku 2023 roku.
ZOBACZ WIDEO: brat "Pudziana" z różowymi paznokciami. "A co ja mam do gadania"
Obecnie problemem Williamsa jest limit budżetowy, który wszedł w życie w roku 2021. Pierwotnie ustalono go na poziomie 145 mln dolarów, a w kolejnych latach miał on spadać do docelowego pułapu 135 mln dolarów. Wysoka inflacja oraz wzrost innych wydatków doprowadziły, że finalnie wynosi on obecnie 138,6 mln dolarów.
Vowles co do zasady popiera limit finansowy, bo pozwala on wyrównać stawkę F1, ale też sprawia, że Williams nie może nadrobić braków z poprzednich lat. - Ograniczenie wydatków to dobra rzecz. Dzięki temu zespoły stają się zdrowe pod względem finansowym. Wcześniej, przez cały mój okres pracy w F1, wydawaliśmy tyle, ile tylko mogliśmy, aby przyspieszyć bolid. Wszyscy tak postępują - zauważył Brytyjczyk.
- Ograniczanie kosztów po stronie wydatków kapitałowych nie było jednak dobrą decyzją - dodał Vowles, zdaniem którego Williams w obecnej sytuacji jest skazany na jazdę na końcu stawki F1.
- Przyszedłem do Williamsa z Mercedesa, czyli z miejsca, gdzie wszystko było dostępne. Już wcześniej wydano pieniądze na różne rzeczy. W Williamsie większości infrastruktury nie mamy. Jak zatem mamy dogonić resztę? Pozwólcie nam to zrobić. Niech to będzie prawdziwa rywalizacja - dodał szef ekipy z Grove.
Podobnego zdania są m.in. szefowie McLarena i Alpine. Dlatego optują oni za zmianą przepisów dotyczących limitu budżetowego. Tak, aby pozwalał on wydać większą kwotę, ale pod warunkiem zainwestowania jej w fabrykę. Czy F1 zgodzi się zmienić przepisy? Czas pokaże, ale największe teamy w stawce mogą próbować blokować niekorzystne dla nich zmiany.
Czytaj także:
- Kazachski miliarder w F1? Może być tylko "słupem"
- Ryan Reynolds zainwestował w zespół F1. Transakcja warta 200 mln euro