W ubiegły weekend po raz kolejny przekonaliśmy się, że tor Spa-Francorchamps jest niezwykle niebezpieczny. Wyścig serii FRECA rozgrywano w deszczowych warunkach i przy ograniczonej widoczności. W zakręcie przed prostą Kemmel błąd popełnił Dilano van't Hoff, uderzył w bandę, po czym powrócił na nitkę wyścigową. Tam wjechał w niego Adam Fitzgerald.
Tragiczny w skutkach incydent wstrząsnął 18-letnim Irlandczykiem, który dopiero w poniedziałek, kilkadziesiąt godzin po wypadku, zabrał głos. "Bardzo mocno współczuję rodzinie Dilano i jego bliskim, jest mi naprawdę przykro. Ciągle o was myślę. Dilano też bez przerwy jest w mojej głowie" - napisał młody kierowca zespołu RPM Team w mediach społecznościowych.
"Nawet nie wiem, co powiedzieć. Brakuje mi słów. Moje serce jest złamane i naprawdę wam współczuję. Spoczywaj w pokoju, Dilano" - dodał Fitzgerald.
Warto dodać, że Adam Fitzgerald nic nie mógł zrobić w tej sytuacji. Ograniczona widoczność i spora prędkość doprowadziły do tego, że kierowcy nie mieli czasu na jakąkolwiek reakcję. Świadczy o tym fakt, że chwilę później w bolid Dilano vant' Hoffa uderzyli dwaj kolejni rywale.
Incydent z soboty jest niemal kopią tragedii, jaka wydarzyła się prawie w tym samym miejscu w roku 2019 podczas wyścigu Formuły 2. Wtedy na wyjściu na prostą panowanie nad samochodem stracił Anthoine Hubert. Jadący za nim rywale, m.in. Juan Manuel Correa, nie mieli czasu na uniknięcie zderzenia. Hubert zginął na miejscu, zaś Correa doznał poważnego złamania nogi w kilkunastu miejscach. Młody kierowca cudem uniknął amputacji.
Drugi śmiertelny wypadek w ciągu zaledwie czterech lat wywołał dyskusję w padoku Formuły 1 na temat bezpieczeństwa na torze Spa-Francorchamps. Zwłaszcza że jeszcze w tym miesiącu królowa motorsportu pojawi się na legendarnym obiekcie, by rywalizować w GP Belgii. Zdaniem sporej części kierowców, tor wymaga zmian, bo stanowi zbyt duże zagrożenie.
Czytaj także:
- Zmieniono wyniki GP Austrii. Ogromny chaos w F1!
- Kierowca Ferrari zły na zespół. Ma zastrzeżenia do strategii