Przeglądanie WhatsAppa i maili. F1 wstrząśnie poważna afera?

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen przed Oscarem Piastrim
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen przed Oscarem Piastrim

Audytorzy mają poważne wątpliwości, co do działania niektórych ekip F1 w zakresie limitów budżetowych. W ostatnich dniach nasiliły się kontrole fabryk zespołów, a pracownikom sprawdzano m.in. pocztę mailową oraz treść rozmów na WhatsAppie.

Od kilku dni w padoku Formuły 1 sporo mówi się o tym, że co najmniej trzy zespoły miały przekroczyć limit wydatków w sezonie 2022. Plotki na temat pojawiły się już przed tygodniem przy okazji GP Węgier. Wtedy palcem wskazano na Red Bull Racing, Mercedesa i Aston Martina. Niezapowiedzianą wizytę w fabryce każdej z tych ekip mieli złożyć audytorzy FIA, którzy przeprowadzili rozmowy w cztery oczy z pracownikami.

Więcej szczegółów ostatnich kontroli ujawnił holenderski "De Telegraaf", który ze względu na starty Maxa Verstappena w Red Bullu, zwykle ma dobre informacje z szeregów "czerwonych byków". Dziennik ustalił, że audytorzy FIA przeglądali skrzynki pocztowe pracowników, a także ich korespondencję na WhatsAppie.

Wskazane zespoły nieprzypadkowo znalazły się na celowniku FIA. Red Bull, Mercedes i Aston Martin posiadają spółki-córki, które teoretycznie zostały założone po to, aby technologie wywodzące się z F1 wykorzystywać w innych przedsięwzięciach. Coraz głośniej mówi się jednak o tym, że powstały one jedynie po to, aby obchodzić limit wydatków.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Dzieci Kardashian oszalały. Gwiazdor spełnił ich marzenie

Podczas rozmów z pracownikami Red Bulla, Mercedesa i Aston Martina próbowano ustalić, czy poruszają oni tematy związane z F1 z personelem zatrudnionym w spółkach-córkach. Temu też miała służyć kontrola maili i wiadomości wysyłanych na WhatsAppie. Kontrola była niezapowiedziana, aby nikt nie usunął ewentualnych śladów transferu własności intelektualnej.

"De Telegraaf" jest zdania, że w najpoważniejszych tarapatach ma znajdować się Aston Martin, wobec którego ma się już toczyć wewnętrzne śledztwo FIA.

Problem ma też Red Bull Racing, gdzie po raz kolejny znak zapytania pojawia się przy osobie Helmuta Marko. 80-latek jest zatrudniony jako doradca Red Bulla ds. motorsportu i oficjalnie jego pensja nie jest zaliczana do limitu wydatków ekipy F1. Nie jest jednak tajemnicą, że Austriak jest jedną z najważniejszych postaci w zespole z Milton Keynes, a bezpośrednie zatrudnienie go w firmie produkującej napoje energetyczne jest obejściem przepisów finansowych.

FIA konsekwentnie odmawia komentowania plotek dotyczących kontroli wydatków i podkreśla, że proces sprawdzania zeszłorocznych budżetów trwa. Jeśli jednak okaże się, że niektóre zespoły przekroczyły dostępny pułap, nie będzie to zaskoczeniem. Już w zeszłym roku, w związku z inflacją, wzrostem cen energii i skutkami wojny w Ukrainie, zapowiadano taki scenariusz.

Czytaj także:
- Spięcie Russella z Hamiltonem. "Totalny bałagan" w Mercedesie
- Potrzeba milionów złotych. Czy jest nadzieja dla polskich talentów?

Komentarze (0)