Z Hungaroringu Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Chociaż Formuła 1 lada moment uda się na wakacje, bo przed przerwą letnią do rozegrania pozostały jeszcze wyścigi na Węgrzech i w Belgii, to może się okazać, iż pauza operacyjna dla zespołów będzie bogata w zakulisowe zagrywki. Wszystko przez najnowsze doniesienia dotyczące złamania przepisów budżetowych w sezonie 2022.
Pierwsze informacje na ten temat pojawiły się w kończącym się tygodniu, kiedy to "Auto Motor und Sport" donosił o podejrzeniach względem trzech ekip, ale nie precyzował ich nazw. Przy okazji GP Węgier w padoku F1 najczęściej w tym kontekście mówiło się o Aston Martinie i Red Bull Racing. Niektóre źródła wymieniają też Alpine jako podejrzane o przekroczenie progu wydatków.
Jeśli doniesienia się potwierdzą, każdy z zespołów musi spodziewać się surowej kary. Gdy przed rokiem udowodniono, że Red Bull w sezonie 2021 wydał ponad stan, na "czerwone byki" nałożono grzywnę w wysokości 7 mln dolarów. Zespołowi z Milton Keynes ograniczono też dostęp do tunelu aerodynamicznego o 10 proc. na dwanaście miesięcy.
ZOBACZ WIDEO: "Pudzianowski zrobił największy błąd". Mówi prosto z mostu
Red Bull ma najwięcej do stracenia w tej sytuacji, bo jeśli postępowanie FIA wykaże, że po raz drugi z rzędu przekroczył on limit wydatków, zespoły będą naciskać na jeszcze surowsze kary dla stajni z Milton Keynes. Trudno będzie przy tym uniknąć kontrowersji, bo przecież Max Verstappen zdobył tytuł mistrzowski przed rokiem i pewnie zmierza po kolejny w obecnej kampanii.
Równocześnie FIA wzięła na radar zespoły, które utworzyły spółki-córki w celu transferu praw intelektualnych poza świat F1. Red Bull, Mercedes, Ferrari, Aston Martin i McLaren są podejrzane, że wykorzystują osobne spółki do rozwijania projektów związanych z F1, by w ten sposób omijać przepisy budżetowe. Z tego powodu siedziby tych firm w ostatnich tygodniach mieli odwiedzić audytorzy wyznaczeni przez FIA. Ich zadaniem było przeprowadzenie rozmów z pracownikami na temat codziennych obowiązków i zadań.
Doniesienia o możliwości przekroczenia wydatków przez zespoły F1 nie dziwią, bo niektórzy już w trakcie sezonu 2022 zapowiadali taką możliwość. Wynika to z faktu, że ekipy nie były przygotowane na gwałtowny wzrost cen. Już na początku ubiegłego roku znacząco podrożały koszty energii elektrycznej, a później dodatkowo wojna w Ukrainie podbiła inflację i zmieniła stawki obowiązujące m.in. w transporcie.
FIA nie komentuje doniesień z padoku sugerujących złamanie przepisów przez wybrane ekipy. Światowa federacja podkreśla, że audyt budżetów ciągle trwa.
Czytaj także:
- Hamilton przełamał fatalną serię. "Szalone półtora roku"
- Koniec świetnej passy Verstappena. W wyścigu weźmie rewanż na Hamiltonie?