Plan rosyjskiego miliardera nie wypalił. F1 pokazała mu drzwi

Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Nikita Mazepin (po lewej) i Dmitrij Mazepin
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Nikita Mazepin (po lewej) i Dmitrij Mazepin

HiTech, zespół należący w przeszłości do rosyjskiego miliardera Dmitrija Mazepina, próbował dostać się do Formuły 1. FIA nie dała jednak wiary, iż ekipa odcięła się od Rosjanina. Światowa federacja odrzuciła też dwie inne kandydatury.

W ostatnich miesiącach kilka podmiotów odpowiedziało na proces FIA, który może doprowadzić do poszerzenia Formuły 1 o nowe zespoły. Aplikację złożyły m.in. Andretti Global, HiTech, Carlin oraz LKY SUNZ. Z informacji "Autosportu" wynika, że pozytywnie oceniono jedynie zgłoszenie pierwszej ekipy, należącej do Michaela Andrettiego.

Decyzja FIA to cios dla Dmitrija Mazepina, który miał stać za zgłoszeniem HiTechu. Brytyjska ekipa w przeszłości należała do rosyjskiego miliardera, gdy w niższych kategoriach startował w niej jego syn - Nikita. Po wybuchu wojny w Ukrainie oligarcha sprzedał akcje HiTechu, ale w padoku F1 panuje przekonanie, że była to transakcja na papierze.

To właśnie Mazepin miał zapewnić środki HiTechowi na rywalizację w F1 od sezonu 2026, finansując m.in. współpracę z Mercedesem i zakup silników niemieckiego producenta. Szefowie FIA uznali, że istnieje zbyt duże ryzyko, iż oligarcha wejdzie do królowej motorsportu tylnymi drzwiami.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Sajfutdinow, Ziółkowski, Cegielski

Plotki dotyczące powiązań Rosjanina z HiTechem napędzane były ostatnimi działaniami Nikity Mazepina. Syn oligarchy nie zgadza się z faktem, iż Unia Europejska objęła go sankcjami gospodarczymi. 24-latek twierdzi, że blokują mu one możliwość powrotu do F1. Młody kierowca z Moskwy na razie wywalczył tymczasowe zwolnienie z sankcji w TSUE, co daje mu możliwość m.in. negocjowania z zespołami.

Fakt, że jedynie Andretti Global przeszedł pozytywnie przez proces FIA nie oznacza, że amerykańska ekipa dołączy do F1 w roku 2025 albo 2026. O poszerzeniu mistrzostw o nowe podmioty ciągle nie chcą słyszeć już funkcjonujące zespoły. Obawiają się one utraty części zysków, gdyż tort finansowy będzie dzielony na większą liczbę graczy.

Nowy zespół musi obecnie wpłacić na start 200 mln dolarów wpisowego, co ma stanowić rekompensatę dla obecnych ekip. W padoku panuje przekonanie, że jest to niewystarczająca kwota, gdyż regulamin uchwalany był kilka lat temu. Formuła 1 miała wtedy znacznie niższą wartość i cieszyła się mniejszym zainteresowaniem.

Niewykluczone, że wkrótce zostanie podjęta decyzja o podwyższeniu wpisowego do wysokości 600-700 mln dolarów. To jeden z warunków, który może doprowadzić do wydania zgody na powiększenie F1.

Czytaj także:
- Awantura w F1. Zespoły są wściekłe, sędziowie faworyzują Verstappena?
- Złamana kość w siedmiu miejscach. Fatalne prognozy dla Ricciardo