W piątek ujawniono, że Red Bull wszczął wewnętrzne śledztwo przeciwko Helmutowi Marko. Austriakowi grozi zawieszenie w związku z podejrzeniami, że to on stał za wyciekami do mediów informacji z dochodzenia ws. Christiana Hornera. 80-latek był oburzony takim ruchem firmy i w telewizji ORF stwierdził, że sam może opuścić firmę.
Doradca Red Bulla ds. motorsportu odbył w Arabii Saudyjskiej rozmowę z Oliverem Mintzlaffem. Po długiej dyskusji z dyrektorem generalnym austriackiej firmy wydaje się, że Helmut Marko nie odejdzie z szeregów "czerwonych byków". - To była bardzo dobra rozmowa - powiedział Austriak w niemieckim RTL.
- W zespole musi wrócić spokój. To jest nasz priorytet. Zgodziliśmy się we wszystkich punktach. Będę tu nadal pracował. Mój kontrakt obowiązuje przez kolejne trzy lata. Jednak spokój musi tu wrócić - dodał Marko.
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?
Być może wpływ na decyzję austriackiego giganta miał szantaż Maxa Verstappena. Holender, gdy w piątek pojawiły się plotki o możliwym zwolnieniu jego mentora, zagroził odejściem z Red Bull Racing. Kontrakt 26-latka, chociaż obowiązuje do końca sezonu 2028, to uzależniony jest od losów Helmuta Marko. Jeśli Austriak zostanie zwolniony, aktualny mistrz świata też będzie miał wolną rękę na rynku transferowym.
- To było bardzo imponujące. Jestem mu za to bardzo wdzięczny, ale jest jednym z niewielu, którzy mają tak silny charakter i okazują lojalność - w ten sposób Marko skomentował postawę Verstappena.
Doradca Red Bulla ds. motorsportu zaprzeczył też, jakoby był odpowiedzialny za liczne wycieki informacji do mediów w ostatnich tygodniach. - To kompletna bzdura. Cieszę, że mogę obsługiwać mój telefon komórkowy, ale nigdy nie widziałem żadnej z tych wiadomości, które zostały opublikowane w sieci - podsumował Marko.
Czytaj także:
- Zawrotna suma. Tyle dostała pracownica Red Bulla za milczenie
- "Jest architektem sukcesu". Red Bull może wygrywać bez Verstappena i Neweya?