"Głupi" i "niepotrzebny" wypadek w F1. Lawina krytyki spadła na kierowcę

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Kym Illman / Na zdjęciu: bolid Kevina Magnussena po wypadku
Getty Images / Kym Illman / Na zdjęciu: bolid Kevina Magnussena po wypadku
zdjęcie autora artykułu

Kevin Magnussen sprowokował karambol na pierwszym okrążeniu GP Monako, wjeżdżając w Sergio Pereza. W incydencie poszkodowany był też Nico Hulkenberg. Kierowca Haasa w ostrych słowach ocenił zachowanie kolegi z zespołu.

Kevin Magnussen rozpychał się na torze w Monte Carlo na pierwszym okrążeniu GP Monako, wjeżdżając w Sergio Pereza na podjeździe do zakrętu Massenet. W incydencie ucierpiał też Nico Hulkenberg, którego bolid został trafiony przez sunący po asfalcie wrak maszyny Meksykanina.

Incydent z pierwszego "kółka" doprowadził do wywieszenia czerwonej flagi i przerwania GP Monako na ponad 40 minut. - To była głupia sytuacja między Kevinem a Sergio. Nie wiem, czy Perez widział Magnussena. Sergio mógł zostawić mu nieco więcej miejsca, ale też manewr Kevina był bardzo optymistyczny - powiedział Hulkenberg w niemieckim Sky.

Kierowca Haasa zwrócił uwagę na to, że jego zespołowy partner podjął się ataku w miejscu, gdzie tor staje się coraz węższy. - Kevin pozostawał na linii, choć wiedział, że tor staje się węższy, a dodatkowo mamy tam sekcję zakrętów - dodał "Hulk".

ZOBACZ WIDEO: "Nie ma sensu". Szczere słowa Bartosza Zmarzlika o torach w Grand Prix

Na późniejszym briefingu prasowym Niemiec podkreślał, że karambolu można było uniknąć. - To było zupełnie niepotrzebne. Można tego było łatwo uniknąć. Nie byłem zaangażowany w ten incydent, a zostałem poszkodowany, więc dla mnie sytuacja jest najbardziej g***na. Zabrakło mi jakichś 0,2 s i uniknąłbym tego wszystkiego - przeanalizował 36-latek.

- Gdybym był w nieco innym miejscu, to nie zostałbym trafiony. Jestem tym zdewastowany i rozczarowany, bo wszyscy w zespole wkładamy sporo energii i czasu, aby odnieść sukces. To bardzo frustrujące - dodał.

Hulkenberg nie bał się też krytykować decyzji zespołowego kolegi, który już na pierwszym okrążeniu postawił na ostre szarże. - Nikt nie wygrał GP Monako na pierwszym okrążeniu. Trzeba dokonać oceny ryzyka - podsumował.

Magnussen bronił się przed krytyką. Duńczyk miał nadzieję, że Perez zostawi mu więcej miejsca. - Najwyraźniej nie zostawił tam takiej przestrzeni, na jaką liczyłem. Miałem sporą część przodu bolidu, całe przednie koło, przed jego tylnym. Dlatego liczyłem, że zostawi mi miejsce po prawej stronie. Po lewej tor był całkowicie pusty. Sergio wcisnął mnie w ścianę - powiedział 31-latek.

- To kiepska sytuacja, gdy dwa bolidy jednego zespołu uczestniczą w jednym wypadku. Sytuacja jest do bani, jest naprawdę beznadziejna - podsumował Magnussen.

Co ciekawe, sędziowie nie nałożyli kary na Magnussena, tłumacząc swoją decyzję tym, że zdarzenie miało miejsce na pierwszym okrążeniu. Incydenty z otwierającego wyścig "kółka" zwykle są lżej oceniane przez stewardów.

Czytaj także: - Koszmarny wypadek w F1. Sędziowie od razu przerwali wyścig w Monako - Kuriozalna sytuacja w F1. "Co on zrobił?!"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty