Carlos Sainz na początku roku dowiedział się, że musi odejść z Ferrari po sezonie 2024, aby zrobić miejsce dla Lewisa Hamiltona. Od tego momentu Hiszpan znajduje się w centrum spekulacji transferowych. Chociaż kierowca liczył na transfer do Mercedesa albo Red Bull Racing, to wiele wskazuje na to, że żadna z czołowych ekip nie przedstawi mu oferty.
Od kilku miesięcy wiadomo, że Sainz ma ofertę z Audi, które nabyło udziały w Stake F1 Team i zadebiutuje w Formule 1 w roku 2026. Jednak hiszpański kierowca nie jest przekonany do tej propozycji, gdyż Niemcy będą potrzebować kilku lat, aby walczyć o czołowe lokaty. Nieoficjalnie wiadomo, że Sainzem interesują się też Williams oraz Alpine.
W tym tygodniu wykluczono transfer Hiszpana do Red Bull Racing, bo "czerwone byki" przedłużyły umowę z Sergio Perezem. - Wiem o tym od dłuższego czasu, to nie jest dla mnie żadna nowość. Nie mam nic do dodania. Na stole jest kilka opcji i zobaczymy, jak to wszystko się potoczy - powiedział kierowca, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica zaprasza na ORLEN 80. Rajd Polski. To będzie sportowe święto
Równocześnie Sainz wyśmiał plotki hiszpańskich mediów o podpisaniu kontraktu z Williamsem na rok 2025. - Jedyne, co mogę powiedzieć, że nic nie zostało sfinalizowane. Widziałem te artykuły, że by niby podpisałem umowę. Śmieję się z tego, bo kilka miesięcy temu było mówione, że dogadałem się z Mercedesem albo Red Bullem. Jak wiemy, to się nie wydarzy - dodał ciągle obecny kierowca Ferrari.
- Teraz niby podpisałem kontrakt z Williamsem, ale bawi mnie to. Nikt nie karze za takie plotki. Nie mam na myśli dziennikarzy, którzy są tutaj w padoku i latają na wyścigi. Oni wiedzą, gdy dojdzie do jakiejś finalizacji rozmów. Jest jednak sporo osób, które wymyślają różne historie. Martwi mnie to, że uchodzi im to na sucho - stwierdził Sainz.
Hiszpan podkreślił, że "wszystkie opcje na stole są dobre". - Jestem szczęśliwy i dumny, że mogę sam zadecydować o swojej przyszłości w F1. Nie sądzę, aby wielu kierowców miało taki luksus wyboru - podsumował.
Czytaj także:
- Nadchodzi rewolucja w F1. Pokazano zdjęcia
- Rozejm w Red Bullu. Koniec walki o władzę