Jeszcze w niedzielę promotorzy GP Kanady musieli tłumaczyć się z zachowania kibiców, którzy wtargnęli na tor przed zakończeniem wyścigu. Fani zaczęli biec pod podium w momencie, gdy część kierowców znajdowała się na okrążeniu zjazdowym, a inni podążali jeszcze do mety.
W związku z tym incydentem organizatorzy wyścigu w Montrealu muszą wytłumaczyć się na piśmie i przedstawić Formule 1 plan naprawczy, dzięki któremu do podobnych sytuacji nie dojdzie w przyszłości. Okazuje się jednak, że nie jest to jedyny problem Kanadyjczyków.
Portal motorsport.com dowiedział się, że w niedzielę po wyścigu doszło do zerwania łączności pomiędzy torem a policją. W efekcie pracownicy zespołów F1 i goście VIP utknęli na obiekcie im. Gillesa Villeneuve'a na wiele godzin. Było to spowodowane faktem, że drogi wyjazdowe z toru były zamknięte przez służby.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica zaprasza na ORLEN 80. Rajd Polski. To będzie sportowe święto
Tor im. Gillesa Villeneuve'a znajduje się na sztucznej wyspie Notre Dame, która została usypana na rzece Świętego Wawrzyńca z myślą o igrzyskach olimpijskich w 1976 roku. Ogromna liczba kibiców, jaka pojawiła się na GP Kanady, doprowadziła do zamknięcia dróg wjazdowych i wyjazdowych prowadzących na most łączący resztę Montrealu z wyspą.
Ulewny deszcz, jaki nawiedził Montreal w ubiegły weekend, doprowadził też do częściowego zalania domów gościnnych, w których przyjmowano VIP-ów podczas GP Kanady. Parking dla zaproszonych gości zamienił się w małe jezioro, co wywołało irytację wśród posiadaczy najbogatszych posiadaczy wejściówek. Zakupili oni bilety za kilkadziesiąt tysięcy dolarów, a przyszło im "kąpać się" w błocie.
Jakby tego było mało, podczas piątkowych treningów F1 poinformowano o odwołaniu sesji z powodu ulewnego deszczu, co nie było prawdą. Część kibiców z powodu mylnego komunikatu opuściła jednak tor.
Na warunki panujące na torze im. Gillesa Villeneuve'a skarżyły się też ekipy telewizyjne. Nowo wybudowane kabiny komentatorskie zaczęły przeciekać, a część redakcji zgłosiła uszkodzenia sprzętu w związku z jego zalaniem.
Obecna umowa na organizację GP Kanady wygasa z końcem 2031 roku. Tegoroczną edycję wyścigu obserwowało na żywo aż 350 tys. osób, co jest rekordem, ale wydarzenia z weekendu pokazują, że firma Octane Racing Group musi wiele zmienić w przygotowaniach do imprezy. Zwłaszcza w obecnej sytuacji, gdy F1 czerpie coraz większe zyski z obecności miliarderów na wyścigach. Biznesmeni obecni na GP Kanady opuszczali tor wyraźnie zniesmaczeni.
Czytaj także:
- Pachnie grubą aferą w F1. "Celowe złamanie przepisów"
- Hamilton brutalny dla samego siebie. "Jeden z najgorszych wyścigów"