Michael Schumacher to siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1. Niemiec ustanowił wiele rekordów, z którymi dopiero po latach rozprawił się Lewis Hamilton. W jego cieniu dorastał młodszy brat Ralf, którego z perspektywy czasu należy uznać za dość nietypowego kierowcę. W najlepszych momentach Ralf był bezkonkurencyjny. Tyle że te chwile występowały nad wyraz rzadko.
Podczas gdy od końca 2013 roku media interesowały się głównie starszym z Schumacherów z powodu jego wypadku na nartach i aury tajemniczości wokół stanu zdrowia legendy, ostatnie dni przyniosły ogromne zainteresowanie Ralfem. 49-latek dokonał coming outu i przedstawił w mediach społecznościowych swojego partnera.
Schumacher dotarł do F1 dzięki bratu
- Zadaję sobie pytanie, czy dostałbym się do F1, gdyby nie występy Michaela? Nie jestem w stanie na to odpowiedzieć - powiedział młodszy z braci w jednym z wywiadów. Na początku kariery nic nie wskazywało na to, że pozostanie w cieniu Michaela. Osiągał świetne wyniki w kartingu, wygrał GP Makau, a następnie zaryzykował i postawił na występy w Japonii.
ZOBACZ WIDEO: Kubera odniósł się do zerwanej współpracy z Kowalskim. "Nie będę go oczerniał"
To był ryzykowny ruch. Jako kierowca wywodzący się z Europy, Schumacher nie znał japońskich torów i rywalizacja w Formule Nippon mogła przynieść więcej szkód niż pożytku. Podpisał kontrakt na dwa sezony, ale wątpliwości rozwiał już w pierwszym - zdobył tytuł mistrzowski.
Przygodę z F1 rozpoczął od Jordana. Już podczas pierwszych testów wywołał konsternację w garażu brytyjskiej ekipy. - Skrzynia biegów rozpadała się bez przerwy. Przestudiowaliśmy dane i ze zdziwieniem przyjęliśmy to, że Ralf przejeżdżał trzy zakręty bez hamowania. Ciągle wciskał gaz do dechy, następnie ostro hamował lewą nogą i zrzucał trzy biegi naraz. Przekładnia nie była w stanie tego wytrzymać - ujawnił dyrektor techniczny Gary Anderson.
- Wciskając pedał gazu w podłogę sprawiał, że bolid jechał szybciej, a równocześnie naciskając hamulec żądał od samochodu czegoś odwrotnego. Wykonywanie obu czynności jednocześnie przez dłuższy okres jest niemożliwe. Ralf zużywał hamulce dwa razy szybciej niż inni - dodawał Anderson.
Punktem zwrotnym miał być transfer do Williamsa w roku 1999. Niektórzy wierzyli, że w czołowym zespole będzie mógł rzucić wyzwanie bratu reprezentującemu Ferrari.
Bohater głośnych romansów w F1
Podczas gdy Michael zawsze chronił rodzinę i oddzielał F1 od spraw prywatnych, Ralf obrał inną ścieżkę. W padoku miał opinię nałogowego podrywacza. Jego związek z modelką i skandalistką Katie Price wytrzymał ledwie miesiąc. Oficjalnie para rozstała się z powodu bariery językowej, nieoficjalnie - Ralf miał nietypowo zachowywać się w łóżku. Tak donosiły brytyjskie tabloidy.
Trzy lata później Ralf Schumacher poślubił modelkę Corę Brinkmann, która znana była m.in. z występów erotycznych. Nagie sesje i związek z kierowcą F1 pomogły jej w karierze. Niemka zaczęła się ścigać m.in. w Mini Challenge Deutschland i Seat Leon Supercopa. Owocem tego związku jest syn David, który po latach poszedł w ślady ojca i rozpoczął karierę wyścigową.
Związek Schumachera z Brinkmann zakończył się w 2009 roku, choć para rozwiodła się dopiero sześć lat później. Wszystko przez długą batalię prawną dotyczącą podziału majątku. Kierowca F1 zgromadził fortunę wartą ponad 100 mln euro. Nabył ekskluzywne nieruchomości w Niemczech, Austrii oraz Francji.
W końcowym okresie związku w domu Schumacherów musiała interweniować policja. Para nawzajem oskarżała się o przemoc domową. W pewnym momencie Ralf zablokował małżonce dostęp do kart kredytowych. Zgodził się jej wypłacać "kieszonkowe" w wysokości 8 tys. euro miesięcznie. Jej zdaniem było to za mało.
Ostatecznie Cora Brinkmann zawarła z byłym mężem ugodę wartą ok. 6 mln euro. Otrzymała też dom rodzinny w Bergheim. W zamian podpisała umowę o poufności, zakazującą jej wypowiadać się publicznie m.in. na temat szczegółów życia prywatnego byłego małżonka. Z perspektywy czasu, biorąc pod uwagę coming out 49-latka, nie jest to zaskakujące.
Niespełnione nadzieje w F1
Być może kariera Ralfa Schumachera potoczyłaby się inaczej, gdyby nie fakt, że trafił do Williamsa w okresie, gdy zespół zaczął wchodzić w kryzys. Brytyjczyków opuścili najlepsi inżynierowie z Adrianem Neweyem na czele, a ostatni tytuł świętowali w roku 1997. Wprawdzie BMW zapewniało ekipie bardzo wydajne silniki, ale były one zawodne, a i konstrukcja bolidu pozostawiała wiele do życzenia.
- Czy nasz silnik był najlepszy? Myślę, że tak. Momentami generował 60-70 KM mocy więcej niż konkurencja. W roku 2001 Ferrari było szybsze, bo nasz pakiet aerodynamiczny wyglądał tak, jakby ktoś zmontował go w jakiejś piwnicy albo szopie - narzekał Schumacher po zakończeniu kariery.
Z czasem doszedł też wewnętrzny konflikt z Juanem Pablo Montoyą. Kolumbijczyk był szybszy - zwłaszcza w kwalifikacjach. - Od początku robił wszystko, aby wyprowadzić mnie z równowagi. Potrafił tworzyć dużo polityki wokół wyścigów, ale rozumiem go - chciał iść do przodu i osiągnąć sukces - stwierdził "Schumi".
W roku 2001 wygrał pierwszy wyścig w karierze, później stoczył też bratobójczy pojedynek z Michaelem w Kanadzie. - Czasem naprawdę ostro walczyliśmy. To wszystko było na poważnie. Gdy coś wygrywał, to cieszyłem się razem z nim. Gdy byłem szybszy, to miałem poczucie, że szczerze mi gratuluje. Nigdy nie było między nami problemów na tym polu - ujawnił.
Ostatecznie Ralf Schumacher wygrał tylko sześć wyścigów w F1. Jego karierę pogrążył transfer do Toyoty. Japończycy dysponowali gigantycznym budżetem, zaoferowali mu 20 mln dolarów rocznie, ale nigdy nie zbudowali konkurencyjnego bolidu. - Od razu po zawarciu kontraktu powiedziałem menedżerowi, że albo wszystko się ułoży, albo to moje ostatnie trzy lata w F1 - powiedział wprost.
Miał rację. Jego przygoda z F1 zakończyła się w momencie wypełnienia umowy z Toyotą. Na sportowej emeryturze zajął się produkcją wina, został ekspertem telewizyjnym i zaczął pomagać młodym niemieckim talentom.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Mercedes pomoże rywalowi wyjść z dołka? "Skomplikowana sytuacja"
- Red Bull wyprodukował "potwora". Cena? Zwala z nóg