Oscar Piastri rozpoczynał GP Włoch z drugiego pola startowego, ale nie potrzebował wiele czasu, aby znaleźć się na prowadzeniu. Australijczyk zaskoczył zespołowego kolegę i w czwartym zakręcie wyprzedził Lando Norrisa. Wydawało się, że w tym momencie McLaren ma pełną kontrolę nad wyścigiem i sięgnie po dublet na Monzy.
Plany ekipie z Woking zepsuło Ferrari. Włoski zespół zaryzykował i zastosował strategię jednego pit-stopu u Charlesa Leclerca. Okazała się ona szalona, ale skuteczna. Monakijczyk odniósł zwycięstwo na Monzy, wprawiając włoskich kibiców w ekstazę. Zupełne inne nastroje panowały w garażu McLarena.
- To boli. Nie będę kłamać. Boli bardzo - powiedział Piastri w Sky Sports, pytany o utraconą szansę na zwycięstwo. W końcówce wyścigu, mając znacznie świeższe ogumienie, Australijczyk regularnie zbliżał się do Leclerca. Zabrakło mu jednak czasu na wyprzedzenie rywala.
ZOBACZ WIDEO: Miał konkurować ze Zmarzlikiem. Na razie nie potrafi się do niego zbliżyć
- Zrobiliśmy wiele rzeczy dobrze. Było wiele znaków zapytania, co do strategii przed wyścigiem. Biorąc pod uwagę, z jakiej pozycji startowaliśmy i jakie opony mieliśmy w zanadrzu, to strategia z jednym pit-stopem wydawała się bardzo ryzykowna. Okazała się właściwa, ale wiemy to już po wyścigu... - dodał Piastri.
- Z perspektywy czasu można żałować, że nie pojechaliśmy na jeden pit-stop, ale po wyścigu można gdybać... Trochę się pomyliliśmy, a ja miałem w tym spory udział. Mieliśmy wszystko do stracenia, bo to my byliśmy na prowadzeniu w wyścigu. Charles mógł próbować czegoś innego. W najgorszym razie byłby trzeci, więc wybrał ryzyko, bo mógł tylko zyskać - kontynuował swoją wypowiedź kierowca McLarena.
Na strategię jednego pit-stopu nie zdecydowano się również w przypadku Norrisa. - Rozważaliśmy to przez niemal cały wyścig, ale nie było to możliwe, biorąc pod uwagę degradację opon. Wiedzieliśmy, że to będzie na limicie ze względu na ograniczenia naszego bolidu - ujawnił Brytyjczyk.
Czytaj także:
- Brutalna jazda kierowcy F1! Doigrał się
- Włochy w euforii. Co zrobiło Ferrari?!