Walczą z potężną biedą, ale chcą mieć F1. "Pieniądze trafią do wybranych"

Materiały prasowe / Pixabay / Portraitor / Na zdjęciu: Rwanda
Materiały prasowe / Pixabay / Portraitor / Na zdjęciu: Rwanda

Rwanda należy do najbiedniejszych państw na świecie. Kraj chce jednak zorganizować u siebie wyścig F1, co pochłonęłoby niemałe pieniądze. Wywołuje to oburzenie i sprzeciw nawet w padoku Formuły 1.

W tym artykule dowiesz się o:

Wzrost popularności Formuły 1 sprawił, że królowa motorsportu organizuje obecnie maksymalną możliwą liczbę Grand Prix w sezonie (24). W kalendarzu nadal brakuje rundy w Afryce, co nie podoba się m.in. Lewisowi Hamiltonowi. Rozmowy ws. organizacji GP RPA utknęły w martwym punkcie, ale sytuację chce wykorzystać Rwanda.

- Nadszedł czas, aby Afryka w końcu została uwzględniona w kalendarzu F1. Nasze zainteresowanie Formułą 1 jest zgodne z narodową strategią wykorzystania sportu jako dźwigni zmian gospodarczych i formy promocji - powiedział Christian Gakwaya, prezes Rwandyjskiej Federacji Samochodowej, cytowany przez agencję prasową DPA.

Pomysł organizacji GP Rwandy budzi jednak oburzenie w samej F1. Mowa o kraju, który zmaga się z potężną biedą, a 40 proc. jego PKB składa się z pomocy finansowej i humanitarnej Zachodu. - Takie państwo nie powinno mieć wstępu do Formuły 1 - powiedział "Bildowi" jeden z szefów zespołu F1, który wolał pozostać anonimowy.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Woźniak, Holder i Korościel

- Pieniądze trafią do wybranych, do ludzi trzymających władzę, a nie do tych, którzy ich potrzebują - dodał kolejny rozmówca z padoku F1, który jest przeciwny organizacji GP Rwandy.

Formuła 1 obecnie znajduje się w dobrej sytuacji, bo chętnych do organizacji wyścigów jest więcej niż miejsc w kalendarzu. Również Panama zgłosiła akces do królowej motorsportu. Kraj chce wykorzystać swoją lokalizację i być pomostem dla kibiców z Ameryki Północnej i Ameryki Południowej. Obecnie powstaje tam tor Autodromo Panama.

- Będziemy mogli zaprosić do siebie każdą kategorię wyścigową, w tym również F1. To nasze marzenie. To projekt, który porusza cały kraj - powiedział Pablo Otero, dyrektor generalny powstającego toru.

Rozmowy ws. organizacji wyścigu F1 na ulicach Bangkoku prowadzi rząd Tajlandii, a zainteresowanie królową motorsportu wyraziła też Argentyna. Ma to związek z wybuchem talentu Franco Colapinto. Młody kierowca w świetnym stylu zadebiutował w Williamsie i porwał tłumy rodaków.

Komentarze (4)
avatar
Luisek Sramilton
19.10.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
A tańczący tłuk walczy z własną biedą umysłową :D 
avatar
Don Larouse
14.10.2024
Zgłoś do moderacji
6
2
Odpowiedz
Pieniążki trafią przede wszysktim do i tak już wypchanych kieszeni ciemnoskórego cwaniaczka, samozwańczego mistrza. Pytanie czy podzieli się z kolegami z Afryki..? 
avatar
Donośny kwik tańczącego z łopatą
13.10.2024
Zgłoś do moderacji
7
2
Odpowiedz
Hamsterek chce wyścigu w Afryce, żeby jego przyjaciele, co po drzewach skaczą sobie popatrzyli? :) Dobre!! 
avatar
Mackenzie Russell-Smith
11.10.2024
Zgłoś do moderacji
7
0
Odpowiedz
Absolutnie nie dla wyscigu F1 we Rwandzie. Fakt, kraj przerazliwie biedny i nie widze sensu, aby F1 tam pchac. Juz mielismy F1 w Korei Pld., Indiach, Malezji i prawie doszlo do tego, aby w Wi Czytaj całość